Epilog

147 33 10
                                    

Dziękujemy wszystkim za czytanie naszego kolejnego raczka :D

Zakończenie serii idealnie pod weekend Worldsów (przypadek? nie sądzę :D). Koniec kolejnego sezonu i kolejnej serii u KOKS-ów :D

4837 słów

~~~~~~~~~~~~


7 LAT PÓŹNIEJ

Jeongguk:

Planując moją przyszłość w wieku nastoletnim nie zakładałem scenariusza, w którym jeszcze przed dwudziestym rokiem życia doczekam się bliskiego związku z Omegą, pierwszego potomka, zaręczyn i ślubu. Na tamte czasy, moje nastawienie do życia i kariery oraz dojrzałość, takie kroki wydawały się nierealne. Ale przecież nie zakładałem, że tą Omegą będzie Park Jimin, który na dobrą sprawę w tamtym czasie był jeszcze określany „Alfą" i wydawał się dla mojej osoby nieosiągalny. Jednak czasami nasze plany i założenia potrafią się diametralnie zmienić. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą uczucia, biorące górę nad rozumem. Bo patrząc na nasze początki byłem gotów skoczyć za nim w ogień, całkowicie oddając się tej miłości. I vice versa.

Na szczęście czas nie pokarał nas problemami wkradającymi się w większość małżeństw. Potrafiliśmy się dzielić obowiązkami. Potrafiliśmy unikać kłótni, stawiając na rozmowę i rozwiązywanie problemów. Ja starałem się być bardziej spostrzegawczy i dociekliwy, nie chcąc aby znów coś mi umknęło, lub abym źle zinterpretował słowa mojego Omegi. A on starał się być bardziej wyrozumiały i mniej emocjonalny w sytuacjach, które wymagały trzeźwego myślenia i opanowania. Współgraliśmy, tworząc naszą własną, idealną, życiową drużynę.

Pomimo ślubu i potomka nie odpuściłem mojej kariery. Czas, w którym przez umaszczeniowy skandal musiałem usunąć się w cień, wykorzystałem na zdanie wszystkich egzaminów. I choć z ich wynikami mógłbym bez problemu dostać się na jedną z topowych uczelni, nie potrafiłem ot tak porzucić mojej dotychczasowej ścieżki kariery, tak samo jak moich przyszłych marzeń. Jimin również nie rozstawał się ze sceną. Najpierw pod presją Hybe wydając kolejną solową płytę, a następnie po powrocie reszty BTS z wojska biorąc udział w ich wspólnym comebacku. Z czasem jakoś to wszystko pogodziliśmy. Wychowywanie Ahri, moją pracę i pracę Jimina. Oczywiście nie uniknęliśmy po drodze wielu problemów, z którymi staraliśmy się poradzić na swój sposób. Bo koreańska publika nadal miała nas na oku, komentując i powiązując każdy nasz najmniejszy ruch i decyzję. Niektórzy się domyślali, próbując obwieścić to wszystkim w sieci. Inni temu zaprzeczali, woląc żyć myślą, że ich ukochany Jimin lub ich ukochany Ian do końca kariery będzie tylko dla swoich fanów. Nasze agencje pozwoliły nam milczeć w tej sprawie, nie wydając żadnych oficjalnych oświadczeń. A my po prostu staraliśmy się być ostrożni, nie chcąc wystawiać naszych bliskich na niebezpieczeństwo.

Odnosiliśmy wiele sukcesów. Zarówno w życiu prywatnym, jak i tym zawodowym. Jimin po kilku latach zdecydował się na własną wytwórnię, wspólnie z resztą chłopaków z BTS. Dawało im to większą swobodę i więcej czasu wolnego. A ja w pierwszych latach po urodzeniu Ahri postawiłem na rozwój T1, niektórych wysyłając na potrzebną im przerwę, a przez to modyfikując nieco skład, a innych nastawiając na wygraną, po którą w końcu znów sięgnęliśmy. Po trzech wygranych sezonach i wielu drużynowych oraz tych indywidualnych rekordach, jako legenda i zasłużony członek społeczności LOL–a nie widniałem już tylko jako „midliner T1", z czasem dołączył do tego tytuł „lidera", który dzięki utrzymywaniu dobrych relacji z zarządem mojej agencji, przerodził się również we „współwłaściciela T1". To były sukcesy, z których mogłem być dumny. Oczywiście tylko na płaszczyźnie zawodowej. Bo na tej rodzinnej moim sukcesem była relacja z Ahri, która zarówno charakterem, jak i umaszczeniem wdała się we mnie. Chyba wyprosiliśmy to z Jiminem, mając z nią dzięki temu niewiele problemów. Mała lubiła czytać. Wolała programy naukowe od bajek. Jej hobby trochę odbiegało od tych standardowych, skupiając się raczej na kolekcjonowaniu monet lub znaczków. A już w wieku sześciu lat potrafiła grać w LOL–a na podobnym poziomie do mnie. Nie wiedzieliśmy z Jiminem co ją czeka w przyszłości. Jednak nie chcieliśmy wywierać na niej presji, obierając jakiś kierunek. Na razie ograniczaliśmy się do motywowania i wspierania jej geniuszu, pozwalając się przy tym rozwijać i bawić, tak jak każdemu innemu dziecku.

"Eyes on you" - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz