27 - Family

176 29 6
                                    

5346 słów

~~~~~~~~~~~


Jeongguk:

Liczyłem już dni do terminu. Terminu przyjścia na świat naszej małej Ahri. Obaj z Jiminem nie mogliśmy się już na to doczekać. I obaj mieliśmy w związku z tym sporo obaw. Z racji na nasz wiek, na brak doświadczenia i na publikę, która bacznie nas obserwowała. Bo nie mogliśmy być w stu procentach pewni, że utrzymamy wszystko w tajemnicy. Nawet jeżeli nasze agencje dobrze opłacały wszelkie pismaki. W dodatku wydawało się, że byliśmy na to wszystko za młodzi, mogąc sobie z tym nie poradzić. Jednak płodzenie i wychowywanie dzieci leżało w naszej naturze. Dlatego w momentach zwątpienia starałem się o tym pamiętać, zapewniając mojego Omegę, że razem na pewno damy sobie radę.

Nasz mały wilczek postanowił jednak zrobić nam małą niespodziankę. Bo choć początkowo lekarze stawiali na koniec września, Ahri najwyraźniej była na tyle niecierpliwa, aby przyjść na świat już w nocy, z dwudziestego czwartego na dwudziestego piątego. Od początku do końca nie odstępowałem przez ten czas mojego Omegi. Otrzymałem jedynie środek na wyciszenie moich instynktów, aby nie zaatakować lekarzy czy pielęgniarek przyjmujących poród, myląc to ze źródłem cierpienia mojego krzyczącego i męczącego się ukochanego.

To były naprawdę długie godziny, ale mój Jiminnie temu podołał. I w końcu o świcie mogliśmy usłyszeć i ujrzeć rozkrzyczaną Ahri, witającą się ze światem. Początkowo były to oczywiście sekundy. Zaledwie pogłaskanie jej, położonej przez pielęgniarkę w ramionach wymęczonego Jimina. Bo czekały ich jeszcze badania, na czas których odesłano mnie z powrotem do sali mojego Omegi.

Czekałem tam cierpliwie, zawiadamiając w międzyczasie nasze rodziny o tej nocnej niespodziance. A moje oczy mimowolnie ciągle rejestrowały godzinę, dziwiąc się, że od dwudziestej trzeciej tak szybko dotarliśmy do siódmej rano.

W końcu pojawiła się pielęgniarka, wioząc na wózku mojego ukochanego z Ahri na rękach. Od razu poderwałem się na ich widok, szczęśliwy, że są cali, zdrowi, i że nareszcie do mnie wrócili. Jiminnie wyglądał na równie szczęśliwego, ale i zmęczonego, co widziałem po jego bladej twarzy i powolnych ruchach. A przez to tym bardziej wyrwałem się do pomocy z ostrożnym przeniesieniem ich na łóżko.

Pielęgniarka jeszcze tylko przedstawiła nam wstępne zalecenia, po czym w końcu zostaliśmy sami. Sami z naszym małym, słodkim skarbem.

Jiminnie zrobił mi przy sobie trochę miejsca, abym przy nich usiadł, mogąc w końcu przyjrzeć się naszej Ahri. Jeszcze na sali porodowej wyłapałem kilka informacji na temat naszej córeczki. Jedną z nich było jej umaszczenie. A teraz, widząc na jej główce trochę drobnych, ciemnych włosków, mogłem sobie potwierdzić, że wszystkie informacje dotarły do mnie w odpowiedniej formie, niezmienionej przez zaaferowanie całym wydarzeniem.

Dodatkowo jej mała twarzyczka była śliczna jak na niemowlaka, który wymęczył się przez całą noc, próbując uciec w końcu ze swojej mamy. Ale to przecież były nasze geny. Najpiękniejszej Omegi w kraju i najprzystojniejszego gamera.

Ahri, choć wymęczona, tak jak jej mama, ziewając rozkosznie i mrugając zmęczonymi oczkami, poruszała noskiem, zapewne wyłapując nasze zapachy, instynktownie kojarząc je z ochroną i bezpieczeństwem.

Przez chwilę rozkoszowaliśmy się tym uroczym momentem w całkowitej ciszy. Chcąc przyjrzeć się naszej córeczce i nacieszyć jej reakcją na naszą obecność.

– Jest taka malutka – szepnął w końcu Jiminnie, rozczulonym tonem, tuląc ją do siebie. – I śliczna – dodał, mówiąc na głos to, o czym również myślałem.

"Eyes on you" - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz