Rozdział 13

93 11 7
                                    

Będąc pewna, że nie zostawiałam rozpalonej świeczki na stole, schowałam do kufra zeszyt mojej babki wiedząc doskonale, że Swarożyc był lub będzie u mnie w odwiedzinach, wręcz musiał przyjść czy tego chciał czy nie. Miałam dość tego, co się dzieje w moim życiu. Przygładzając w nerwowym tiku kilkukrotnie pod rząd brązową sukienkę, którą miałam na sobie, przełknęłam ciężko ślinę mając wrażenie powstającej w gardle guli. Denerwowałam się, oj jak bardzo się denerwowałam przed tym, co miało się wydarzyć, czy Swarożyc wie o obietnicy złożonej Dziewannie? A może jednak nie? Nic nie wiedziałam i szczerze z tego wszystkiego nie wiedziałam, po której stronię chcę tak naprawdę być. Próbując uciszyć myśli bojąc się, że mężczyzna je usłyszy zaczęłam recytować modlitwę, aby wypełniła moją głowę jak i duszę.

-Przyzywam ciebie Swarożycu.- zaczęłam łapiąc drżące palce prawej dłoni.- Święty ogniu synu Swarogowy, Wielki boże przywiedź Bogów w ten krąg święty bym trzebę złożyć mogła...-ucięłam przypominając sobie, że nie miałam żadnego daru, dlatego szybko sięgając po nożyk będący na kuchennym blacie przecięłam boleśnie kawałek skóry na dłoni gdzie po sekundzie rana wypełniła się szkarłatną czerwienią.- Dla nich w twoje ciało złote niech w twym cieple i jasności duchy przodków się ogrzeją, których dziś tu przyzywam, święty ogniu Swarożycu z czterech stron tu do nas przybądź. Swarożycu szczodry boże niech z twym ciepłem i jasnością wszelkie dobro na mnie spłynie i twój blask niech noc rozjaśni przyzywam Ciebie Swarożycu, wielki boże synu Swarogowy...Święty Ogniu! – na końcu krzyknęłam wypuszczając z przeciętej dłoni kilka kropel krwi na podłogę.

Przymykając oczy poczułam nagle woń drzewa sandałowego i sosny, przyjemne ciepło rozgrzało powietrzę wokół mnie...udało się.

-Ofiara ze swojej własnej krwi...-wymruczał ukazując całą swoją dumną postać.- Zaskoczyłaś mnie Małomiro.

-Swarożycu, przyszedłeś.- wydyszałam czując jak całe napięcie nagle ze mnie schodzi przez ciepło, które mnie otula.- Nie wiedziałam, co dać abyś mnie wysłuchał.

-Och moja droga.- zaczął podchodząc do mnie, w jego oczach mogłam dostrzec skaczące płomyki.- Nie musisz składać ofiar, jesteś moją służką a ja dla swoich służek zawsze odpowiem.- stanął przede mną, może z dwa kroki dalej.- Co takiego się wydarzyło?

Z tego wszystkiego rozbolała mnie porządnie głowa, łapiąc się jedną ręką za głowę masowałam obolałą skroń, aby poczuć, choć trochę ulgi. Nawet nagi Swarożyc tak jak go stworzono mnie nie ruszał, dosłownie byłam po dzisiejszym dniu wykończona a prędzej wykończona przez emocje, które mi towarzyszyły. Tyle ile się najadłam stresu to mogłabym wykarmić całą wioskę.

-Małomiro?

-A tak, przepraszam.- powiedziałam czując się głupio.- Swarożycu, dlaczego mnie wybrałeś na to abym wykonała to zadanie?

Pytając szczerze nie oczekiwałam odpowiedzi, wręcz wiedziałam wewnętrznie, że jej po prostu nie dostanę, bo jest pieprzonym tajemniczym bogiem ognia...A żeby go...

-Obserwowałem cię długo, słuchałem twoich modlitw i widziałem ile robisz dla tej wioski.- wyprostował się jeszcze bardziej niż przedtem i wypinając dumnie nagą klatkę piersiową spojrzał przez okno w zamyśleniu.- Oddana swojej pracy, oddana swojej drodze życia a przy tym cały czas pozostawałaś sobą, kobietą, która trzeźwo patrzy na świat ludzki jak i ten boski. Żadnemu bogu nie dałaś w stu procentach siebie.

-I to tyle? Chodzi o to, że nie dałam się zawładnąć wiarą i pomimo wszystko zawsze byłam szczera w stosunku do siebie?- pytania, i jeszcze raz pytania, ale co innego mogłam mówić jak to, co mi mówił było kompletnym żartem.- Swarożycu, powinieneś poszukać właśnie takiej, która się odda całkowicie boskim kazaniom.

ZnachorkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz