Rozdział 29

55 13 0
                                    

-Musisz taka być? – Wisława krzyknęła do mnie, kiedy ja oblałam jej plecy wodą ze studni.

Śmiejąc się ponownie polałam ją wodą. Teraz cała mokra stanęła przede mną a jej biała sukienka ukazała nagie piersi. Materiał całkowicie zaczął prześwitywać a ja czując wpełzające na policzki rumieńce uśmiechnęłam się głupio. Całe szczęście, że byłyśmy same w moim ogródku.

-Coś ci widać.- Wskazałam palcem na jej piersi, kobieta zaś widząc mokry prześwitujący materiał zasłoniła się.

-Twoja wina!

Znowu się uniosła a jej piersi dalej były widoczne. Dla mnie interesujący widok dla niej zawstydzające przeżycie, ale nie bardzo mnie to obchodziło. Już widziałam jej nagie ciało, dotykałam jej nagiej skóry i miałam ją całą. Dla mnie to już było naturalne, nasza bliskość była naturalna.

-Małomiro...- wywróciła oczami strzelając palcami przed moją twarzą.- Oczy mam wyżej, więc proszę patrzeć w nie.

-Na pewno wyżej? – zapytałam zdumiona nadal będąc rozbawiona całą sytuacją.

Gorąc buchał w głowę, było okropnie ciepło, że aż pot lał się po plecach, jedyne, co człowiek miał ochotę robić to leżeć plackiem na zimnej ziemi chałupy. Niestety mi dane to nie było, musiałam wypielić ogródek, ale na szczęście z pomocą Wisławy poszło to o wiele szybciej niż sądziłam.

-Ustaw się do słońca to szybko wyschniesz.- powiedziałam schylając się po koszyk z ziołami oraz sałatą, którą zasiałam wcześniej i która w końcu była gotowa.

Kobieta stanęła w słońcu, upewniając się wcześniej, że nie ma nigdzie żadnego mężczyzny. Wisława była już u mnie drugi dzień odkąd się obudziłam, nie chciała mnie opuszczać gdyż bała się, że rozgniewana Dziewanna wparuje do mojego domu i mnie z chęcią zabije. Gdyby to było takie proste... A oczywiście nie jest, bo, po co? Teraz byłam w totalnej kropce z tym, co zrobić. Dziewanna miała mi pomóc w zabiciu Swarożyca a teraz? Zostałam sama, zostałam z nim a na celowniku musiałam udawać, że mam ją. W sumie trochę miałam za to, co mi zrobiła, za to, że mnie zostawiła. To było podłe z jej strony a z drugiej była przecież boginią, a boginie mają gdzieś swoje sługi, choć często zapierała się, że o nas dba na tyle ile potrafi. Jak widać żyłam w małym kłamstwie myśląc, że jestem coś dla niej ważna.

-Wyschła? – zapytałam patrząc się na kobietę stojącą w słońcu.

-Tak szybko nie da rady wyschnąć. Było mnie nie oblewać wodą! – zachmurzyła się, obrażona odwróciła głowę w drugą stronę i fuknęła pod nosem.

-Przynajmniej miałaś małe ochłodzenie.- powiedziałam wzruszając ramionami.

Idąc do chałupy zauważyłam jak w oddali po pustym polu tułacze się samotna Południca. Mrużąc oczy przez słońce próbowałam dostrzec coś więcej niż białą poszarpaną suknię i długie blond włosy jednakże nie udało mi się. Im bardziej się przyglądałam tym miałam większe wrażenie, że słońce mnie jeszcze bardziej oślepia. Nie chcąc być ofiarą weszłam do domu wołając Wisławę do siebie. Jej też trzeba pilnować, bo kto wie, co chodzi po głowie demonowi, który wygłodniale szuka ofiary.

-Co chcesz? – zapytała a ja pociągnęłam ją za rękę tak, aby wpadła na mnie.

-Ciebie.- uśmiechnęłam się delikatnie, Wisława zaś stała się cała czerwona.

Nie zapomniałam o tym, co się wydarzyło między nami i jak się skończyło w lesie jednakże przez to, że mnie uratowała jakoś cały swój ból zepchnęłam na bok. Liczyło się tu i teraz, kto wie za ile mnie Swarożyc spali przez to, że nie wypełnię najpewniej zadania.

ZnachorkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz