Kate
Wyprowadzając się z St. John's miałam świadomość, że poza zmianą swojego dotychczasowego życia o sto osiemdziesiąt stopni, zostanę sama. Tak totalnie sama. Bo choć miałam kontakt z Faith czy rodziną, znalazłam nowych znajomych, przy których czułam się komfortowo, chociaż w jakimś stopniu, to tym razem po powrocie do domu było cicho. Za cicho.
– Wypełnia kość, na pięć liter – rzuciłam, pochylając się nad krzyżówką, gdy po mojej lewej stał telefon z włączona rozmową FaceTime z Faith. Blondyna siedziała na kanapie, trzymając ledwo otwarte oczy, a w pomieszczeniu obok, jak mi wcześniej mówiła, Reid usypiał ich córkę.
– Nie wiem, szpik? – odparła, ziewając.
– Aha. To teraz część korony u kwiatów na sześć liter i druga to K.
– Okwiat?
Wpisałam podane przez nią słowo, w tle rozmowy słysząc płacz dziecka oraz ciche przekleństwa Faith. Wiedziałam, że była cholernie zmęczona, jednak jej telefon mnie nie zdziwił. Od tygodni tak wyglądała nasza cotygodniowa rozmowa podsumowująca poprzednie siedem dni. Tak zwane ploteczki.
Może było to trochę dziwne, ale widziałam, że potrzebuje takich chwil. Kiedy nie bardzo musiała myśleć o następnym dniu, a jedynie słuchała mojego narzekania, głupich historii czy rozwiązywała ze mną krzyżówki.
Wierzyłam w jej szczęście, w końcu Keister kochała swoją rodzinę. Ale jednocześnie wierzyłam też w jej zmęczenie i niechęć do wstania z kanapy po całym dniu. Mimo to wiedziałam jedno — Faith Keister była niesamowicie silna, zorganizowana i przy tym dalej pozostawała lekko zamartwiającą się sobą, choć Ryan i tak połowę zmartwień ściągał z barków kobiety. I choć szczerze się nie lubiliśmy, to byłam wdzięczna Ryanowi za to, że po raz pierwszy ktoś pokazał Faith jak powinna być traktowana.
– Mała dalej nie śpi? – zagadnęłam, odhaczając kolejne literki przy odpowiednich cyferkach.
– Jest trochę ciszej, więc chyba powoli usypia – wyszeptała, przymykając powieki, a w kadrze rozmowy widziałam oparcie kremowego fotela i przyjaciółkę, układającą głowę na opartym o niego ramieniu. – Co wyszło? – ziewnęła, gdy uniosłam na nią spojrzenie, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc.
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na główne hasło krzyżówki.
Bzdurzyć, rozkładać, wygadywać — P I E P R Z Y Ć.
Zamknęłam zeszyt z trzaskiem kartek i uśmiechnęłam się, wzruszając ramionami.
– A nie wiem, coś źle wpisałam i nie wyszło.
Od paru dni byłam wyssana z życia i wszelkich emocji. Przemęczona chodziłam już od tygodnia, ale teraz moje niewyspanie sięgało zenitu. Moje życie podzieliło się między pracą, studiami i domem. Nie miałam nawet czasu na jedzenie, choć tego akurat skrupulatnie pilnowała Faith. Jak zawsze ogarniała moje życie, nawet będąc ode mnie kilkaset kilometrów dalej. I ponownie wywoływało to we mnie poczucie winy. Od dawna się z nim zmagałam, gdy zrozumiałam, że z każdą pierdołą zawsze radziłam sobie dzięki Faith. Tak naprawdę, gdyby nie Keister, zgubiłabym gdzieś własną godność, nawet nie zwracając na to uwagi.
Gdy moje myśli wybiegły w stronę godności, mimowolnie spojrzałam na hasło krzyżówki i przygryzłam dolną wargę, wspominając tą jedną noc z Cortésem, gdy po raz pierwszy od dawna oddałam się chwili i nie myślałam nad tym, czy rano będę tego żałować.
Na ogół mogło się wydawać, ze mało myślałam. Wpadałam na różne rzeczy, gubiłam część z nich, a większość dziwnych i niebezpiecznych sytuacji w moim życiu była spowodowana moim roztargnieniem. Prawda była jednak taka, że ja po prostu za dużo myślałam. Zbyt wiele opcji pojawiało się w mojej głowie, gdy poruszałam jakiś temat, a potem gubiłam się wśród nich, nie skupiając się na rzeczach codziennych.
CZYTASZ
Golden Hour
RomanceRoztrzepana dziewczyna spotyka poukładanego sportowca... Gdy Kate Hill przeprowadza się do oddalonego od St. John's o blisko sześciogodzinny lot Foxborough w stanie Massachusetts, postanawia zabawić się w klubie, by uczcić pierwsze zaliczone egzamin...