IX. Pięć pytań do

510 38 8
                                    

Kate

– Popuszczaj delikatnie sprzęgło i dodaj więcej gazu – rozkazał spokojnie Cortés, gdy siedząc na miejscu pasażera w moim samochodzie, spoglądał w przednią szybę.

Ruch jego dłoni pokazywał mi jak mam pracować stopami na pedałach. Staliśmy na opuszczonym parkingu przy starej fabryce na obrzeżach Foxborough.

Wzięłam głębszy wdech i spoglądając na Hermana, odpaliłam samochód. Choć prawo jazdy miałam już od wielu lat, to dalej stresowałam się wsiadaniem za kółko. Miałam więc jedynie nadzieję, że nie zabiję ani siebie, ani jego.
Zrobiłam to, co mi kazał i odpuszczając sprzęgło, dodałam gazu. Problem był w tym, że dodałam za dużo gazu.

– Kate! – wydarł się, gdy jechaliśmy prosto w zarośnięty bluszczem i krzewami płot. Poczułam się trochę jak na kursie prawa jazdy, zapominając o tym, że Herman wcale nie był instruktorem a mój samochód to nie była przysłowiowa "L" i nie miał pedałów pod siedzeniem pasażera, by Cortés mógł go zatrzymać.

Dosłownie parę cali przed uderzeniem w drzewo blisko tego płotu, odzyskałam moc sprawczą i zatrzymałam samochód dość ostro, przez co oboje mimo pasów polecieliśmy do przodu.

Przymknęłam powieki, zaciskając jednocześnie usta w wąską linię. Bałam się teraz odezwać, bo przez ciszę w samochodzie przebijał się jedynie działający silnik i głośny, urwany oddech Hermana.
Cóż... trochę nie wiedziałam, dlaczego tak wymyśla. Przecież się zatrzymałam.

Niepewnie spojrzałam w jego kierunku i powoli odkleiłam się od kierownicy, na której chwile wcześniej oparłam swoje czoło. Widziałam na twarzy mężczyzny grymas przerażenia, ale i wściekłe płomienie w jego zmatowiałym spojrzeniu. Przetarł twarz dłonią i z westchnieniem ją opuścił.
– Czy ty wygrałaś prawo jazdy w chipsach? – spytał głupio, ale i z irytacją. Przez chwilę zastanawiałam się, czy w ogóle odpowiadać na to pytanie, ale uznałam, że musi wiedzieć takie rzeczy, jeśli mamy udawać, że się kochamy.

Pary raczej wiedzą o takich rzeczach, nie? Co prawda nie znamy się na tyle długo, ale warto by wiedział, dlaczego jestem chujowym kierowcą.

– W sumie to na loterii, bo w chipsach już nie sprzedawali. – Wzruszyłam ramionami, po chwili słysząc jego parsknięcie. Nim uniósł głowę, czułam, jak zerka na mnie spod przymrużonych powiek. – Nie patrz tak na mnie, to nawet nie jest żart. Wygrałam na loterii w radiu i mi zafundowali prawko.

Spojrzenie bruneta zdawało się być z początku nieobecne, dopiero po chwili wydał z siebie jęk udręki i ponownie oparł czoło o deskę rozdzielczą, pochylając się na fotelu.

Nasza relacja miała się... cóż, chyba dobrze. Nie narzekałam na brak adrenaliny, bo gdy tylko wsiadałam za kółko z Hermanem na drugim siedzeniu, dostawałam spazmów i na ogół poddawałam się już na starcie. Od dwóch tygodni Cortés starał się mnie nauczyć jeździć, bo chyba wziął sobie za cel zrobienie ze mnie kierowcy rajdowego. Mimo wszystko pozwalałam mu w ten sposób... nie wiem, odreagowywać? Cholernie dziwnie było mi to mówić, ale te nasze wspólne jazdy naprawdę mi się podobały. Po treningach Hermana pozwalałam mu wsiąść za kierownicę swojego samochodu. Odwoził nas wówczas właśnie w to miejsce, albo jeździliśmy po ulicach miasta na jego obrzeżach. Było... przyjemnie. Tak zwyczajnie, spokojnie i po prostu normalnie. Cała otoczka naszej relacji znikała, bo zarówno on jak i ja zatracaliśmy się w chwili. Może był to złudny obraz, ale chyba przestawaliśmy na chwilę myśleć o wszystkim, co nas otaczało, tym samym dając sobie wolne od świata nas otaczającego.

– Wracamy? – rzuciłam cicho, gdy Cortés zastukał palcami w deskę rozdzielczą. Z westchnieniem pełnym frustracji podniósł się do prostej pozycji i powoli przeczesał swoje włosy palcami, przymykając przy tym powieki.

Ciężko było zaprzeczyć temu, że mężczyzna był cholernie przystojny. Łapałam się na tym, że spoglądałam w jego kierunku, gdy nie patrzył, albo gdy nie powinnam tego robić. Na ogół między nami nie było za wiele rozmów. Uznawałam nasze zachowanie za... typowe dla par, chociaż łapały mnie momenty, że wątpiłam w nasze aktorstwo. Przede wszystkim wtedy, gdy jego koledzy z drużyny znajdowali mnie na korytarzach obiektu sportowego The Pats i przyglądali się nam, sprawiając, że wszystko stawało się dwa razy bardziej niezręczne.

Golden HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz