VIII. Groźby karalne

446 42 8
                                    

Kate

 – Nie będę z tobą sypiać – zarzekłam się, spoglądając w zielone tęczówki mężczyzny. Siedział przede mną, opierając swoje przedramiona o blat stołu.

Bounty, zdradziecka świnia, znowu zasnął na jego kolanach.

– Przeżyję – mruknął. Zmrużyłam oczy, zakładając ręce na piersi. Oparłam się o tył krzesła, na jakim siedziałam i przerolowałam językiem po swoim policzku. Miałam w głowie wiele wątpliwości co do tej chorej umowy, którą mieliśmy podjąć. Mimo to jednak pozwoliłam mu kontynuować. – Ale nie możemy spotykać się z nikim innym. Żadnych randek, portali randkowych czy innych takich.

Skinęłam głową, odbijając się od oparcia krzesła. Zacisnęłam palce na krawędzi blatu stołu i przyjrzałam się twarzy Cortésa, która mimo stresowej i dość niecodziennej sytuacji... nie wyrażała nic. Spojrzenie miał ostre jak zawsze, gdy badał swojego przeciwnika. Obejrzałam przez weekend parę jego meczów i ... och cholera, poza faktem, że grał, jakby urodził się w tym śmiesznym kasku i z piłką w ręce, to za każdym razem jego konfrontacja z przeciwnikiem kończyła się na noszach.

Przeciwnik na nich kończył.

– Da radę. – Przechyliłam głowę i zastukałam paznokciami. – Nie całujesz mnie jeśli wcześniej nie wydam zgody.

Zgodził się z tym od razu.

– Musimy się jednak przytulać, trzymać za ręce i te wszystkie gówna, które kochają dziennikarze. – Spojrzał na mnie wymownie, jakby czekał, aż sama podzielę się wiedzą ze świata dziennikarzy i czego oni sami mogą ode mnie chcieć. Zabawnie było stać po obu stronach barykady. Z jednej strony wiedziałam doskonale, jak działa świat dziennikarski, plotkarski i ten kręcący się wokół szmatławców, a z drugiej musiałam się przed nim bronić i ukrywać. – A i musisz pojawiać się na meczach. Tych wyjazdowych też.

Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.

– Mam uczelnię i pracę – wysyczałam. Herman jedynie wzruszył ramionami.

Cała nasza rozmowa przebiegała w ten sposób. Zasada, odpowiedź. Granica i zgoda. Zapisane na kartce, którą jako umowę musiałam podpisać wraz z umową poufności.

– To raz na jakiś czas. Gramy w następny weekend ostatni z zasadniczego. Jedziesz z nami.

Z westchnieniem, ale się zgodziłam. Po cichu jednak plułam sobie w brodę, że zgodziłam się na to wszystko. Mogłam zarobić tę kasę... co ty pieprzysz, nie zarobisz tyle, nawet w rok ile ten facet zapłaci ci w ciągu miesiąca. Raz na jakiś czas udasz zakochaną i boom. Piętnaście kafli na koncie.

W życiu takich pieniędzy nie widziałam.

– Co z rodziną? Nikt o nas nie wie, a oni? – rzuciłam kolejnym pytaniem, bo mimo wszystko była to jedna z ważniejszych kwestii. Choć miałam kontakt jedynie telefoniczny i online, to moja siostra nie była głupia i gdyby cokolwiek zobaczyła w internecie, połączyłaby fakty. Dodatkowo pozostawał temat Faith... do którego miałam mieszane uczucia. Wiedziała wszystko zawsze i wszędzie. Była jak moja druga siostra, choć to ona była tym razem tą starszą. Nie mogłam jej okłamywać, bo jej "cieszę się twoim szczęściem" dobiłoby mnie w tych kłamstwach.

– Moi się nie dowiedzą. Nie wiem jednak, czy poznasz ich osobiście, bo mieszkają w Europie – odparł spokojnie. I to ten spokój mnie cholernie niepokoił. Czy on robił to już wcześniej? Umawiał się z laskami za kasę i udawał związek dla PRu? Chryste może ja to brałam zbyt poważnie? Kate Hill — histeryczka.

Skinęłam jednak powoli głową, przyswajając jego słowa.

– Moja rodzina też, dokładniej w Hiszpanii. Ale jadę do nich na święta. – Rozprostowałam się na krześle pod uważnym spojrzeniem Cortésa. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę, czując jak strzela mi w karku. Wróciłam prawie natychmiastowo do prostej pozycji, gdy oprzytomniałam w jednej kwestii. – A i mam jedną uwagę do warunków – wytknęłam, na co on tym razem skinął głową. Wzięłam więc głębszy wdech i opierając splecione dłonie na jasnym blacie stołu, posłałam mu długie spojrzenie, nim ponownie się odezwałam. – Moja przyjaciółka musi wiedzieć.

Golden HourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz