Rozdział 6

621 20 17
                                    

      Miłego czytania misie!
        ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

                                   ROSALINA
    Siedziałam właśnie, z Sira na trybunach a dokładniej, na wyznaczonych miejscach dla rodzin, piłkarzy.

     Wszyscy piłkarze, aktualnie się rozgrzewali, a ja szukałam wzrokiem tylko jednego chłopaka. Jednak, nigdzie go nie widziałam.

-Rosalina, wszystko dobrze?-zapytała Sira.

-Jasne, czemu miałoby nie być?-tym razem, zapytałam ja, patrząc na dziewczynę.

-Zbladłaś-oznajmiła.-Jeżeli, źle się czujesz możemy wrócić do domu.

-Jest dobrze-odparłam.-Po prostu, stresuje się.

    Brunetka, przyciągnęła mnie do siebie a ja się do niej przytuliłam.

    Siedzieliśmy tak i czekaliśmy aż piłkarze, wrócą na murawę, tylko tym razem rozpocząć mecz.

     W końcu, zauważyłam znane twarze chłopaków, na co się uśmiechnęłam.

    Wszyscy sportowcy, ustawili się w rządku i odśpiewali swoje hymny, a następnie po całym stadionie rozniósł się dźwięk gwizdka.

   Obserwowałam, gdzie obecnie znajduje się piłka, ale w niektórych momentach była, tak szybko podawana, że nie zdążyłam nawet ogarnąć gdzie w danym momencie poleciała.

   Nagle, Frankie oraz Raphinia zaczęli biec, na bramkę a koło nich, zaraz pojawił się Pedri.

    Przymknęłam oczy, modląc się by piłka trafiła do bramki. I tak szybko, jak je przymknęłam to je otworzyłam. Krzyki, wszystkich ludzi rozniosły się po całej murawie.

-GOOL!! PEDRO GONZÁLEZ LÓPEZ!!-Krzyczał komentator.

     Pedri zaczął biec, z chłopakami w miejsce, gdzie wykonuje się rzut rożny, a gdy tylko skończyli się cieszyć. Zrobił swoje, okulary, które wycelowały wprost we mnie.

   Pokręciłam lekko, głową a następnie się uśmiechnęłam.

-Chyba się komuś spodobałaś-wyszeptała, mi na ucho Sira.

    Spojrzałam, na dziewczynę obok i tylko spojrzałam na nią, z politowaniem.

***
Reszta meczu, przebiegła szybko. Ostatecznie wygraliśmy my, z wynikiem 4:2. Strzelił Pedri, Frankie, Ferran oraz Balde.

Po skończeniu, meczu wraz z Sira, udaliśmy się przed szatnie chłopaków, w oczekiwaniu na Ferrana.

-Byli wspaniali-mówiła Sira.

-Byli-powiedziałam.

W szatni, było słychać krzyki piłkarzy, którzy cieszyli się z wygranej.

Nagle, wyszedł z szatni Ferran, który złapał brunetkę i mnie za rękę i wciągnął, nas do pomieszczenia.

Niektórzy piłkarze, byli bez koszulki, niektórzy bez spodenek, a niektórzy nadal, się nie przebrali.

Something more that enemies Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz