Rozdział 15: Prawda Wyzwala

21 4 0
                                    

Uwaga! W rozdziale przedstawione są sceny przemocy. Nie są one brutalne, raczej tylko zarysowane, ale wolę ostrzec osoby wrażliwe. Czytacie na własne ryzyko.

Regulus Black po raz pierwszy w całym swoim życiu, wolałby zostać w Hogwarcie podczas przerwy świątecznej. Nieważne, że większość jego przyjaciół ze Slytherinu zaczęła go szczerze nienawidzić. Zniósłby te wszystkie upokorzenia, aby nie wracać do tego piekła za życia. Niestety nie miał na tyle szczęścia. Walburga i Orion stanowczo sprzeciwili się takiemu rozwiązaniu. Ich syn miał spędzić święta w dworze Blacków.

Tą decyzją nieświadomie przyczynili się do wywołania w Ślizgonie kolejnej fali strachu oraz nowych koszmarów. Nie było w tym nic dziwnego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że śmierciożercy nie dadzą mu spokoju.

Nie mylił się. Już kolejnego dnia został oddelegowany do zachęcania członków arystokratycznych rodzin do przystąpienia w szeregi śmierciożerców. Regulus odetchnął z ulgą. Przynajmniej tym razem nie będzie musiał być świadkiem zadawania przemocy mugolom. Zaciśnie zęby na te kilka godzin, a potem będzie mógł wrócić do domu odreagować i uspokoić nerwy. Niestety szybko okazało się, że to wcale nie było takie łatwe jak sobie to na początku wyobrażał.

Stawił się na miejscu spotkania ze swoim partnerem w zadaniu. Z goryczą stwierdził, że Czarny Pan nie ufał mu nawet na tyle, aby puścić go samego. W zasadzie się nie dziwił. Ostatnio uciekł jak tchórz, więc zapewne nie miał zbyt dobrej opinii wśród śmierciożerców. Już nikt go nie szanował. A jeszcze niedawno chwalił się Soni ze swoich nieskazitelnych umiejętności zjednywania sobie ludzi. Świat po prostu nieustannie sobie z niego kpił.

Z mieszaniną sprzecznych emocji przyglądał się srebrnej masce w swoich dłoniach. Z wyglądu przypominała mu trochę dementora wysysającego szczęście z każdego kto się do niego zbliży. Powinien już dawno ją założyć, ale coś go powstrzymywało. Tamtego dnia podobne zasłaniały twarze śmierciożerców. Nie było przez nie widać ludzi, którymi kiedyś byli. Zupełnie jakby wyrzekli się siebie samych w imię wyższego celu. To o czym zawsze marzył Regulus, ale ostatecznie go przerosło.

Powtarzał sobie, że to nic wielkiego. W swoim życiu nosił już różne maski. Posłusznego syna. Idealnego ucznia. Wzorowego prefekta. Szkolnego dręczyciela. Fanatyka czystej krwi. Zmienianie osobowości zawsze przychodziło mu bez najmniejszego problemu. Rzekłby nawet, że było to całkiem naturalne. Dlaczego, więc teraz tak bardzo się przed tym wzbraniał?

Na dźwięk zbliżających się kroków Regulus w końcu się przełamał. Jego skórę przeszył lodowaty dotyk materiału, który na dodatek ograniczał mu pole widzenia. Natomiast jego koledze po fachu najwyraźniej w ogóle to nie przeszkadzało. Długa czarna peleryna powiewała za nim majestatycznie, a postawa wyrażała dumę z pełnionej przez niego funkcji. Dość typowe zachowanie Severusa Snape'a poczas nieobecności dręczących go Huncwotów.

Dołączył do szeregów śmierciożerców w tym samym roku co Regulus, ale zupełnie na innych zasadach. W przeciwieństwie do niego, Severus wyróżniał się swoją wybitnością w każdej dziedzinie. Jak na zwykłego ucznia znał się całkiem dobrze na czarnej magii, oraz nie miał żadnych problemów z patrzeniem na krzywdę mugoli. Chociaż Black nie do końca rozumiał dlaczego go przyjęli, skoro był tylko czarodziejem półkrwi. O ile wiedział to było całkowicie sprzeczne z ideologią śmierciożerców.

— Stoisz tu jak ofiara losu Black. — Nawet się nie przywitał. — Kolejnym razem radzę wykorzystać czas produktywniej. Na przykład na doprowadzeniu się do stanu używalmości.

Głos Severusa był zimny, zjadliwy oraz równocześnie pozbawiony wszelkich ludzkich emocji jak zawsze. Miał w sobie coś skrajnie odpychającego i nie chodziło tylko o wiecznie tłuste włosy. Jego styl bycia nawet Regulusowi wydawał się dość niepokojący. Mało mówiący chłopak z niezdrową obsesją na punkcie Lily Evans u każdego potrafił wywołać dreszcze.

Zmartwychwstanie | Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz