Rozdział 3 - Miesiąc później...

1.9K 143 20
                                    

Miesiąc później...

*perspektywa Karola*

Miesiąc. Tyle czasu minęło od wypadku Ann. Tyle czasu nie obudziła się. Tyle czasu obwiniam się o to wszystko. Zostało kilkanaście dni do matur, a ja nie mam do tego zupełnie głowy. Zaniedbałem kanał. Zaniedbałem swoje życie.

Dziś  jestem w Warszawie. Annabelle została tu przeniesiona, gdy jej stan na to pozwolił. Rodzice chcieli ją zabrać do Anglii albo Stanów by zajęli się nią tamtejsi lekarze, ale jeszcze nie jest na tyle stabilna. Na moje szczęście. Chcę być przy niej kiedy się obudzi. O ile w ogóle się obudzi.

Wstałem o 7.00. Wyciągnąłem z walizki koszulkę i spodnie. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem wybrane ciuchy. Spojrzałem w lustro. Sam się nie poznaje. Z tego radosnego pełnego energii chłopaka nie pozostało nic. Teraz jest zmęczony życiem, czekaniem na cud chłopak, który powoli traci nadzieję, a co za tym idzie przestaje czerpać jakąkolwiek radość z życia, z tego co ma. Podkrążone oczy, włosy w nieładzie... Wyszedłem z łazienki nie chcą już patrzeć na swoje odbicie.

Zamknąłem pokój i wyszedłem z hotelu po czym zamówiłem taksówkę i pojechałem do szpitala. Szedłem jak zwykle dobrze znaną mi drogą. Na miejscu nie było nikogo. Jej rodzice musieli jechać do Anglii coś załatwić, Eryk był u Ann wczoraj, a Tomek pracuje. Co z jej najstarszym bratem nie wiem.

Wszedłem do sali Belli. Usiadłem na krześle obok jej łóżka, chwyciłem jej dłoń. Spojrzałem na jej twarz. Nie miała makijażu tego co zwykle, kolor jej włosów już dawno wyblakł, a odrosty były bardzo długie. Przez brak koloru i odrosty widziałem naturalny kolor włosów Ann. Jest blondynką. Nie powinno mnie o dziwić skoro jest tak podobna do matki, która też ma włosy w tym kolorze. Mimo wszystko dziwnie się czuję patrząc na nią taką. 

- Ann nawet nie wiesz jak mi przykro. Wiem, że tego nie słyszysz, ale kocham cię Ann. - z mojego policzka słynęła zabłąkana łza. - Kocham cię. Byłaś, jesteś i będziesz najlepszym co mnie w życiu spotkało. Każda chwila z tobą była jak spełnienie marzeń. Każda chwila osobno była cholernym bólem. Kiedy widziałem cię z Maćkiem razem czułem jakby ktoś żywcem wyrwał mi serce z piersi i zdeptał jak jakąś niepotrzebną rzecz.

Oparłem głowę o metalowe zabezpieczenie łóżka. 

Nagle poczułem, że ktoś ściska moją dłoń. Nie przejąłem się tym dopóki nie usłyszałem słów...

- Kocham cię... - były wyszeptane tak cicho, że ledwo słyszalnie. Mimo to wiedziałem dobrze do kogo należy ten anielski głos. Zbyt bardzo kocham ten głos. Zbyt wiele dla mnie znaczy bym mógł go zapomnieć. Podniosłem głowę i spojrzałem na Bellę. Zobaczyłem, że ma otwarte oczy. Mrużyła je z powodu nadmiaru światła, ale widziałem jej lodowe tęczówki.

Obudziła się! Ona się obudziła! 

- Nie ruszaj się Ann, idę po lekarza! 

Wybiegłem na korytarz i sprintem pobiegłem w stronę pokoju lekarskiego. Mam nadzieję, że to nie jest jakiś durny sen. Chce mi się skakać z radości.

- Doktorze, Anabelle się obudziła! - krzyknąłem po czym doktor Kowalski (sory no nie umiem nazwisk wymyślać) szybko ruszył w stronę sali Ann.

- Poczekaj tu. - rzucił w moją stronę, po czym wszedł do sali z jakąś pielęgniarką.


*perspektywa Ann*

Obudziłam się. Nie wiem jak, nie wiem ile spałam, ale obudziłam się. Kiedy Karol to zobaczył wybiegł jak oparzony z sali i kazał mi się nie ruszać. No pewnie, bo ucieknę przez okno...

Po kilku minutach od zniknięcia Karola do mojej sali wszedł lekarz.

- Dzień dobry. Dobrze się spało? - wydawał się być miły. Był w średnim wieku. 

- Doktorze, ile spałam?

- Miesiąc. 

- Co?! To nie możliwe. Nie znowu..

- Pamiętasz jak się nazywasz? Skąd jesteś? Czym się zajmujesz i ile masz lat?

- Nazywam się Anabelle Luna Swan. Mam 17 lat. Całe życie mieszkałam w Londynie. Byłam znaną pianistką do wypadku, którego doznałam w wieku 14 lat. Później tak naprawdę nie robiłam nic konkretnego. Miałam nauczanie indywidualne. W zeszłe wakacje przeprowadziłam się z mamą i bratem do Ostrowca, bo tata dostał ważną i jak to ujął niebezpieczną sprawę. Jest prokuratorem. 

- Dobrze. Wygląda na to, że amnezji nie masz. A wesz jak tu trafiłaś?

- Byłam z Karolem i Maćkiem we Wrocławiu. Potrącił mnie samochód. Więcej nie pamiętam.

- Wygląda na to, że masz się całkiem dobrze. 

- Kiedy będę mogła wrócić do domu?

- Zostaniesz jeszcze tydzień na obserwacji. Jeśli twój stan się nie pogorszy dostaniesz wypis.

- Dziękuje. Doktorze?

- Tak?

- Jest tu ktoś z mojej rodziny?

- Nie. Jest tylko ten chłopak, który był z tobą kiedy się pobudziłaś. Karol jak mniemam. 

- Mógłby wejść?

- Oczywiście, ale tylko na moment. 

- Dziękuje.

- Powiadomię twoich rodziców, że obudziłaś się już. - uśmiechnęłam się lekko do lekarza.

- Dziękuję panu. Za wszystko. - lekarz również się do mnie uśmiechnął po czym wyszedł.

Ja żyję. Naprawdę żyję. 

***************************************************************************************

759 słów.

Ufff.. Przepraszam, że rozdział spóźniony, ale zapomniałam.

Proszę co dwa dni jeśli nie będzie rozdziału o 15 spamujcie mi na asku czy też wattpadzie, że mam dodać rozdział mordki. 

~ Luna 


Lód musi kiedyś stopnieć |FF Kaiko|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz