– Dlaczego nie zostałam poinformowana o morderstwie kobiety dwa dni temu? Na domiar złego, morderstwie, które wydarzyło się w pobliżu mojego domu?! – wybuchłam przeraźliwą furią, gdy wpadłam jak burza do biura Matteo.
Ciemne spojrzenie, owiane dookoła pierwszymi bruzdami starości wbiło się we mnie beznamiętnie. Zmarszczki na czole uformowały się w faliste linie, kiedy podniósł krzaczaste brwi do góry. Obdarzył mnie lekko szyderczym wyrazem twarzy, co tylko wzbudziło na wyższy poziom furię, która wysycała każdą komórkę mojego ciała.
– Nie było takiej potrzeby. Policjanci, którzy byli akurat na zmianie, zajęli się doskonale sprawą i zapewnili mnie, że ze wszystkim sobie poradzą. Nie miałem więc powodów, aby ściągać cię do pracy – jego ton był równie beznamiętny, co wyraz twarzy.
Dobrze, że znajdował się kilka sporych kroków dalej, bo płomienie, które buchały z każdego otworu w moim ciele, stopiłyby jego skórę.
– Nie musiałeś mnie wzywać do pracy! – Dłonie poszybowały w powietrze, by zaraz potem opaść po obu stronach bioder. – Wystarczyło po prostu dać znać, że coś takiego miało miejsce!
– Chyba się zapominasz, dziewczynko – wysyczał, niczym wąż gotowy do ataku. – Nie waż się podnosić na mnie głosu.
Zawsze było kurwa tak samo. Byłam dla nich małą dziewczynką, która przypadkiem znalazła się w wydziale kryminalnym. Nigdy nie miałam nic do powiedzenia, a moje zadania ograniczały się do ścigania jakichś małolatów, handlujących ziołem. O prawdziwych sprawach związanych z zabójstwami, handlem ludźmi czy innym tego typu gównem mogłam tylko pomarzyć. I to tylko dlatego, że byłam kobietą? To niesprawiedliwe. Powinnam teraz założyć ramiona na klatce piersiowej, zrobić nadąsaną minę i tupnąć nogą w proteście.
– Masz dla mnie jakieś zadanie? – Zdecydowałam się na zmianę tematu.
– Przesłałem ci wszystkie niezbędne informacje na maila. Jakiś chłopaczek pod wpływem alkoholu został zatrzymany przez policję. Podobno bardzo się rzucał, dlatego zabrali go na wytrzeźwiałkę. Całkiem przypadkiem okazało się, że miał przy sobie sporą porcję metaamfetaminy. Przyciśnij go i dowiedz się czegoś więcej.
– Co!? Żarty sobie robisz? W mieście grasuje niebezpieczny seryjny morderca, a ja mam latać za jakimś małolatem, który chciał sobie zaćpać?
– Nie możemy spychać w kąt wszystkich spraw tylko i wyłącznie po to, aby zająć się tą jedną. Zajmij się swoją pracą. Tamta misja już jest obsadzona przez bardzo cenionych policjantów, nie ma konieczności, żebyśmy wszyscy brali w niej udział – głos mu nawet nie drgnął.
Był tak pewny swoich decyzji, że słowną interwencją niczego bym nie wskórała. Gorzej – na pewno wymyśliłby jakąś zagrywkę, żeby tylko upokorzyć mnie jeszcze bardziej. Mimo że demony rozpalały ognisko w moim wnętrzu, nie zaprotestowałam. Iskry tryskały wprost z gałek ocznych i kierowały się w stronę eleganckiego mężczyzny, jednak nie robiło to na nim większego wrażenia. Byłam na straconej pozycji i nie miałam szansy się z niej wydostać. Zostało mi jedynie kiwnąć głową na zgodę i wyjść z urażoną dumą, licząc, że w końcu nastanie ten dzień, gdy zostanę doceniona za swoje umiejętności. Dzień, w którym ktoś zauważy moją inteligencję i zapał. Dopóki świat będzie zdominowany przez patriarchalne struktury, kobiety wciąż będą doświadczać ucisku i nierówności. Zmiana musiałaby objąć cały system, co wydaje się niemal nierealnym i trudnym do przezwyciężenia wyzwaniem. Szczerze mówiąc, wątpię, by kiedykolwiek miało się to zmienić. Niezmiennie będziemy nosić na sobie etykietę „słabszej płci".
💀💀💀
Rozprostowałam obolałe kości, wznosząc ramiona wysoko ku górze. Z moich ust wyrwało się szerokie, zbyt głośne ziewnięcie a ciałem wstrząsnął lodowaty dreszcz. Zdecydowanie zbyt dużo czasu spędziłam przed monitorem komputera. Powieki mimowolnie sklejały się ze sobą, namawiając mózg, by przestał pracować i poddał się sile zmęczenia. Zamknęłam służbowy laptop, owinęłam się drżącymi ramionami, próbując choć odrobinę złagodzić uczucie chłodu i podążyłam w stronę wyjścia. Tak się okazało, że zostałam w biurze już tylko ja. Gdyby nie fakt, że zbliżała się dwudziesta, z pewnością zostałabym jeszcze dłużej.
Zaraz po tym, jak opuściłam biuro Matteo, od razu wzięłam się za przesłuchanie tego małolata, co okazało się zupełną stratą czasu. Szczerze, nie pokładałam dużych nadziei na tym, że uda mi się wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje. Chłopaczek kupił mete gdzieś na ulicy i nawet nie pamiętał twarzy sprzedającego. Totalne dno.
Zaraz potem usiadłam do biurka i coś mnie tknęło. Zaczęłam szperać w aktach oraz w Internecie w celu znalezienia informacji na temat naszego seryjnego mordercy. Kto miałby mi zabronić prowadzić śledztwo na własną rękę? Przecież nikt nie miał prawa się o tym dowiedzieć, a chociaż moja ciekawska dusza zostałaby w jakimś stopniu zaspokojona. Po kilku godzinach nieustannej wędrówki po kolejnych stronach monotonnego tekstu nareszcie znalazłam coś interesującego, a mianowicie kogoś. Marco Salvatore. Tak się składało, że cwaniaczek był na liście potencjalnych winnych, ale szybko został z niej odwołany. Z jakiego powodu? O tym już nie było wzmianki, a ja wiedziałam, że muszę się temu przyjrzeć. Coś mi tu zdecydowanie nie pasowało. Zapełzłam nawet w najgłębszą otchłań Darknetu w celu uzyskania satysfakcjonujących informacji. Co się okazało, niejaki Salvatore, przedstawiający się jako „Zbawiciel", prowadził własne zgrupowanie mające na celu „eliminację grzesznic". Cokolwiek to znaczyło, brzmiało bardzo seksistowsko. Czy te kobiety zostały skazane na śmierć za swoje grzechy? To byłoby bardzo niedorzeczne. Nie mniej jednak wierzyłam, że podążanie tym tropem doprowadzi mnie do zwycięstwa.
Wyszłam na zewnątrz, a paraliżujący chłód szybko owiał gołe ramiona. Gdybym wiedziała, że pogoda postanowi tak nagle zmienić humor, ubrałabym coś cieplejszego. Po dusznym gęstym powietrzu, które codziennie zalegało nad Orvieto, nie było już śladu. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, co zwiastowało początek niezłej ulewy. Przyspieszyłam kroku, usiłując uniknąć niechcianej kąpieli, zafundowanej przez naturę. O mały włos nie wyplułam płuc, dyszałam, próbując ustabilizować oddech. Jedynym plusem był fakt, że przestałam odczuwać chłód. Gdy zbliżyłam się do owego „lasu", który tak naprawdę był lasem tylko w mojej głowie, poczułam niepokój. W rzeczywistości była to niezamieszkała przestrzeń, otoczona liczną roślinnością: krzewami, małymi drzewami oliwnymi, cyprysami, ale w mojej podświadomości przybrała obraz upiornej puszczy. Przyspieszyłam kroku i dałabym sobie rękę uciąć, że ktoś podążał za mną. Nieufnie obróciłam głowę do tyłu, ale nic nie zauważyłam.
Czyli jednak zostałabym bez ręki.
Ruszyłam jeszcze szybciej, gdy usłyszałam, że ktoś za mną zaczął biec.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Kątem oka zauważyłam ciemną postać. Skąpana w mroku sylwetka wyraźnie wskazywała na to, że jej właścicielem był mężczyzna. Mimo ciemności i ograniczonej widoczności widziałam, jaki był potężny.
Już po mnie. Nie uda mi się przed nim uciec.
Nabrałam sił w nogach i puściłam się w pogoń. Adrenalina skutecznie dodawała mi prędkości. Gdybym miała takie tempo za czasów szkolnych, może zostałabym nawet zawodową biegaczką. Byłam tak blisko. Moim oczom zaczął ukazywać się fragment domu. Jeszcze kilka chwil i będę bezpieczna. Czy na pewno?
Ten mężczyzna z łatwością wybiłby okno albo wywarzył drzwi, ale starałam się o tym nie myśleć.
Mój dom, mój azyl był na wyciągnięcie ręki i nie zamierzałam się poddawać. Dobiegłam do drzwi. Drżenie dłoni utrudniało przekręcenie kluczyka w zamku. Kiedy tylko się udało, wpadłam do środka i runęłam na ziemię tuż pod drzwiami. Chłodne drewno koiło rozpaloną skórę pleców. Musiałam wziąć kilka głębszych wdechów, by ustabilizować dudnienie w klatce piersiowej. Uspokoiło się, ale tylko minimalnie. Cały czas moim ciałem wstrząsały okropne konwulsje. Bałam się zajrzeć przez okno z obawy, że go tam zobaczę. Sięgnęłam dłonią do torebki w poszukiwaniu telefonu. Zadzwonienie na policję mogłoby zburzyć moje wewnętrzne ego, ale chociaż uratowałoby mi życie. Zdecydowanie, bez dumy da się żyć. Puls stanął na moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie smartphone'a. Musiał mi wypaść gdzieś po drodze, kiedy mknęłam niczym gepard na łowach za swoją zwierzyną. Tylko w tym wypadku to ja byłam ofiarą, więc to stwierdzenie chyba nie pasowało.
Cholera.
Boże, proszę, nie zabieraj mnie z tego świata tak szybko. Pozwól mi nacieszyć się życiem. Mam dopiero dwadzieścia sześć lat.
Kurwa, jakie to niesprawiedliwe.
💀💀💀
CZYTASZ
POISONED SOUL: Temption, Desire and Evil | 18+
RomanceUWAGA - czytasz na własną odpowiedzialność| tylko 18+ 💀💀💀 Ojcze, zgrzeszyłem. Dopuściłem się czynu karygodnego. Obdarzyłem kobietę miłością. Miłością grzeszą i nieczystą. Miłością cielesną. Boże, przebacz mi. Nie osądzaj mnie. Oczyść mnie z m...