Rozdział Dziewiętnasty 🥀Isabella🥀

30 0 0
                                    


Ciemność.

Lekki chłód drażnił moją skórę, wnikając głęboko w kości.

Mrowienie zaczęło rozprzestrzeniać się od stóp, zmuszając mnie do niewielkiego ruchu. Bujane krzesło, w którym się osunęłam, zdawało się niemal wchłaniać mnie w swoją miękkość, oferując chwilowe uczucie ulgi. Widok gwieździstego nieba wzbudzał we mnie iluzję spokoju. Uwielbiam patrzeć na gwiazdy. Jako dziecko często kładłam się na miękkiej trawie, wpatrując się w nocne niebo i szukając wśród migoczących punktów poszczególnych gwiazdozbiorów. Każda konstelacja, którą odnajdywałam, zdawała się snuć swoją własną opowieść.

Nie da się opisać tego uczucia, gdy wreszcie możesz znaleźć schronienie we własnych czterech ścianach. Olivia jest naprawdę cudowna i wiem, że robi wszystko z myślą o mnie, ale jej nadopiekuńczość bywa czasami przytłaczająca. To mnie wykańcza. Ucieszyłam się, gdy w końcu zaakceptowała mój powrót do domu i pozwoliła mi na chwilę oddechu.

Powrót do policji okazał się strzałem w dziesiątkę. Praca pozwoliła mi odsunąć od siebie przytłaczające myśli i skoncentrować się na codziennych obowiązkach. Jak zwykle trafiłam na jakieś nudne śledztwo, ale tym razem nie przeszkadzało mi to wcale. Ostatnie dni dostarczyły mi wystarczająco dużo adrenaliny, bym mogła poczuć się znowu na właściwych torach. Matteo zaproponował mi nawet całonocny patrol wokół mojej posiadłości, ale zdecydowanie odmówiłam. Nie zamierzałam ukrywać się przed Enzo do końca życia. W głębi duszy czułam, że nie stanowi dla mnie realnego zagrożenia. Nawet Luca, który dotąd traktował mnie z pewnym dystansem, zaczął przejawiać więcej uprzejmości. Już nie szydził ze mnie ani nie posyłał odrażających komentarzy. Śmiem sądzić, że jego zmiana postawy może wynikać z cichej nadziei, że między nami coś zaiskrzy. Jednak ja nie byłabym tego taka pewna. Luca jest naprawdę przystojnym mężczyzną, ale nie wyobrażam sobie spędzić z nim reszty życia.

Złapałam za kubek gorącej herbaty i dopiłam resztkę miętowego napoju. Przymknęłam powieki, zanurzając się w cudownym zapachu letniego powietrza. W jego aromacie tkwiła esencja świeżo skoszonej trawy i wilgotnej toni jeziora, która przenikała się z delikatnym, słodkim zapachem kwiatów jaśminu i gardenii. Nocny chłód wyostrzał te aromaty, nadając im intensywności i głębi.

Z nostalgii wyrwał mnie nagły szelest liści i dźwięk łamanych gałęzi. Wyczułam czyjąś obecność, ale przez ciemność nie byłam w stanie dojrzeć sylwetki przeciwnika. Strach sparaliżował mnie do tego stopnia, że nie byłam w stanie podnieść się z fotela. Przełknęłam gęstą ślinę, która zebrała się w gardle i wyostrzyłam słuch, usiłując wyłapać więcej dźwięków. Nic jednak nie usłyszałam. Oprócz szumu wiatru i cichego rytmicznego dźwięku cykad nie dało się wyłapać żadnego odgłosu. Odetchnęłam z ulgą. Zapewne jakieś zwierzę wybrało się na nocne polowanie.

Chciałam na nowo ułożyć się wygodnie w fotelu, gdy czyjeś palce owinęły się wokół mojej krtani. Druga dłoń zasłoniła usta, tłumiąc głośny krzyk o pomoc. Do oczu napłynęły łzy. Oprawca stał za mną, przez co nie byłam w stanie ujrzeć jego sylwetki, ale znajomy zapach szybko przywołał na myśl odpowiednią osobę.

Enzo Corleone.

Wrócił.

Przyszedł, by mnie zniszczyć.

– Cicho, maleńka. To tylko ja – wymruczał tym ochrypłym głosem przy moim uchu, wprawiając całe ciało w drżenie. Włoski na karku stanęły dęba, a oddech przyspieszył.

To tylko ja...

Tylko i aż.

– Jak się tu dostałeś? – wycedziłam, gdy poluźnił uścisk.

POISONED SOUL: Temption, Desire and Evil | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz