10

209 10 21
                                    

...Podszedłem do niego i lekko go objąłem, on odwzajemnił ten uścisk. Szczerze chciałem aby ta chwila trwała wiecznie, oboje chcieliśmy trwać tak w nieskończoność.

***

~•Sanemi pov•~

Bardzo bałem się odrzucenia, nie wiedziałem co robić przy nim, wcześniej narwałem ten bukiet aby mu go dać, ale nie wiedziałem, że zareaguje w ten sposób.

Cieszyłem się z tego powodu, bardzo się cieszyłem.

Staliśmy koło tej rzeczki a jej strumień bardzo koił uszy.

W końcu Giyu się ode mnie oderwał.

-Wiesz co, przepraszam.- powiedział do mnie.

Nie wiedziałem o co mu chodzi.

-Za co ni...- nie dane było mi skończyć.

Wepchnął mnie do tej rzeki.

Zaczął się śmiać, i szczerze mówiąc chyba pierwszy raz w życiu widziałem jego uśmiech, był piękny.

Jednak po chwili brunet delikatnie odłożył bukiet, ściągnął haori i sam do mnie wskoczył.

Ale nadal byłem zły, że mnie tak wepchnął bez uprzedzenia, więc zacząłem go topić. Topielec. Ale nie długo, po chwili przestałem bo takie zabawy mogą się źle skończyć.

-Ja cię utopię!- krzyknął do mnie, i faktycznie skoczył na mnie i byłem pod wodą również nie długo.

Chwilę tak posiedzieliśmy. Ale zaczęło być mi zimno i szczękałem (D.A. nwm jak u was ale jak z zimna komuś się tak szczęka i żeby ruszały to u mnie to było szczękanie, jak komuś to powiedziałam to mówili że to inaczej jest więc no).

Giyu gdy to zobaczył wyciągnął mnie z wody i dał mi swoje haori.

-Zapnij się.- powiedział do mnie.

-Co?

-Zapnij się.- i wskazał palcem na mój tors.

-Po co? A tobie nie jest zimno?

-Po pierwsze będziesz chory i nie popisuj się, a po drugie nie, jestem przystosowany do takich temperatur.- powiedział do mnie takim tonem, jak by był tak odrobinkę pod denerwony.

-A.

-No mówię do ciebie zapnij się.- powtórzył po raz trzeci, już trochę bardziej poddenerwowany.

Chwilę tak na siebie patrzyliśmy, i w końcu brunet do mnie podszedł i sam mnie zapiął.

-Nie popisuj się.- powiedział tonem nie znaczącym sprzeciwu.

~•Giyu pov•~

Co on sobie myślał, no debil. Szczęka, zamarza praktycznie a ten rozgogolny lata i jeszcze przeczy, że nie jest mu zimno. Jaki czub z niego.

-Wracajmy już.- powiedziałem do niego, nie chciałem by był chory, ale oczywiście było za późno ponieważ dostał ataku kichawek.

Dotknęłem wierzchem dłoni jego czoła, był cały rozpalony.

-Zimno ci czy ciepło?- spytałem go gdy zabrałem dłoń.

-Nie wiem.

Aha, ma gorączkę chyba.

I zaczęliśmy iść, nasz spacer trwał dłużej niż przedtem, ale to dlatego, że Sanemi się rozchorował.

Gdy dotarliśmy na miejsce (D.A. nie wiem jak to tam jest, ale uznajmy że wszystkie filary mieszkają blisko siebie, tak jakby w jednym miejscu), zacząłem go ciągnąć do Motylej Rezydencji.

-Nie chce tam iść.- powiedział do mnie.

-Masz problem, trza było się nie popisywać.- byłem na niego już naprawdę zły, lekceważył swoje zdrowie.

-Pójdę do domu i będzie dobrze.- powiedział zmęczony.

-Nie.

-Tak.

-To idę z do ciebie.- powiedziałem po chwili namysłu.

-Co?

-Ide do ciebie.- powtórzyłem mu.- Sam się nie ogarniesz.

Jedyne co zrobił to głośno wzdychnął (D.A. idk czy tak się to pisze xd). I poszliśmy do niego.

Całą noc się spałem bo ciągle się dusił, a gorączka nie ustępywała.

Martwiłem się o niego.

Hejeczka moje słodziaśne pięknaśne mysie pysie ptysie kolorowe 💋 wzięła mnie wena na coś bardziej romantycznego... Miałam kryzys bo myślałam że się nie wyrobie z tym rozdziałem ale się udało ✧⁠◝⁠(⁠⁰⁠▿⁠⁰⁠)⁠◜⁠✧. I wgl ostatnio przeczytałam pewien fanfik, i zjarzyłam że początkiem jest podobny do mojego :( i boje się że ktoś posądzi mnie o łamanie praw autorskich bo tamta osoba napisała to pierwsza, jeśli ktoś czytał tamto i czyta to to nie miałam tego na celu sama wszystko wymyślałam, przepraszam.

Dopókiś się nie pojawił | Sangiyuu✿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz