Rozdział XXI (naniesiono poprawki)

327 40 9
                                    

Dzień jeszcze się nie skończył, dlatego zamierzałam dobrze go wykorzystać. Choć kiedy zamykałam oczy, bałam się, że znów ujrzę kostuchę. Dreszcz przemknął mi po moich plecach na samo to wspomnienie. Potrząsnęłam głową, próbując wyrzucić je z myśli. Musiałam się skupić i za wszelką cenę sięgnąć źródła, aby w końcu stać się użyteczną.

Spokojnie wdychałam nosem powietrze, a wypuszczałam je ustami, aż mój oddech stał się zupełnie niesłyszalny. Aż w końcu do moich uszu dotarła tak intensywna cisza jakby zamknięto mnie w próżni. Otworzyłam oczy, a na widok bezkresnej polany, uniosłam kącik ust triumfalnie. Cichutkie ćwierkanie ptaków i szum ciepłego wiatru sprawiły, że uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.

Udało się, w końcu tu wróciłam.

Wstałam na równe nogi, wbijając nagie palce stóp w mięciutką i chłodną trawę. Ciepły wiatr całował czule moje policzki, a świeże i delikatne zapachy kwitnących kwiatów sprawiały, że czułam się wyjątkowo zrelaksowana. Wytężyłam słuch, a gdy do moich uszu dotarła ledwie słyszalna melodia, ruszyłam jej śladem. Przez co z każdym krokiem stawała się coraz wyraźniejsza.

W końcu dotarłam do gospody i nie wahając się nawet na chwilę, weszłam do środka. Wszystko było dokładnie takie, jak ostatnio. Rozmazane twarze bawiących się Askariończyków, głośne śmiechy i rozmowy, a przede wszystkim muzyka, która rozpaczliwie pragnęła porwać mnie do tańca. Zrobiłam krok do przodu, a przede mną znów pojawił się mężczyzna. Wyciągnął dłoń ku mnie i spytał:

– Czy pozwolisz się ponieść muzyce?

I tym razem czułam strach, bowiem coś z tyłu głowy mówiło mi, że biegłam w stronę bezdennej otchłani, z której nie było już odwrotu. Ale nawet jeśli tak było, to nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Mogłam wciąż być nikim i zostać w miejscu świadoma, że czegoś mi brakowało lub mogłam pognać wprost w otchłań, nie wiedząc co czeka mnie po drugiej stronie. Być może będzie tylko gorzej, ale zawsze istniała szansa, że będzie lepiej niż było dotychczas. A zatem czy pozwolę się ponieść muzyce?

– Oczywiście, że tak – odparłam dzielnie i chwyciłam jego dłoń.

Mężczyzna pociągnął mnie w tłum bawiących się ludzi, a nim zdążyłam się zorientować, objął moją talię i przysunął do siebie. Czułam bijące z niego ciepło, twardą pierś przy moim ciele i gorący oddech na szyi, mimo że wciąż jego twarz pozostawała niewyraźna. I choć nie widziałam jego oczu, nosa czy mimiki twarzy, miałam nieodparte wrażenie, że się do mnie uśmiechał.

Muzyka zagrała głośniej, aż poczułam ją całą sobą. Każdy ruch mojego ciała podążał za krokami nieznajomego, a ja czułam, jak się unoszę. Choć stopy wciąż wybijały rytm na parkiecie, moje ciało było lekkie, jakby frunęło. Odchyliłam głowę do tyłu, rozkoszując się tą chwilą, a włosy zafalowały pod energicznymi ruchami zatracającego się w muzyce ciała. Niespodziewanie przepełniła mnie energia tak potężna, jakby ktoś cisnął we mnie tonę szczęścia. Euforia nie do opisania, która sprawiała, że miałam ochotę skakać.

Oderwałam się z objęć mężczyzny, jedną dłonią chwyciłam długą suknię, a drugą przesunęłam po białych kaskadach, odsłaniając szyję. Tańczyłam do utraty tchu, a tańcząc byłam jak wiatr, co mknie radośnie przed siebie i jak drzewo, które nie jest wstanie się pod nim ugiąć. Jak słońce, co lśni bezwstydnie, rozgrzewając wszystko, co spotka na swojej drodze. Byłam jak woda, co, gdy się zbuntuje, nie w sposób znaleźć siły, która ją zatrzyma. Jak przedwieczny ogień, którego nic nie jest w stanie ugasić. Byłam wszystkim, byłam wszędzie.

Bogini Ognia Niebieskiego | TOM I | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz