Carter: jak leci?
Gdy zobaczyłam tą wiadomość, zaczęłam się śmiać. Lily wyglądała na zirytowaną, a Will był z siebie cholernie dumny.
Gdy opanowałam atak śmiechu, postanowiłam odpisać.
Ja: Zostałam zmuszona do założenia tego konta i zupełnie nie mam pojęcia, jak rozmawiać z facetami, więc jak powiem coś chujowego, to sory.
Carter: Spoko ja też nie mam doświadczenia.
Gdy zobaczyłam tą wiadomość, poczułam się, jakby kamień spadł mi z serca.
- Kurwa, już po dwudziestej pierwszej!? - Lily po raz pierwszy od trzech godzin spojrzała na zegarek -Ja już muszę iść do domu. Pa!
- Pa! - odkrzyknęliśmy z Willem jednocześnie, gdy Lily była już przy drzwiach.
- Ja idę już spać - powiedział Will i wstał - Nie siedź do późna, bo potem spóźnisz się do pracy.
- Ja też już idę spać - wstałam i skierowałam się do sypialni.
Nie miałam jednak zamiaru spać. Zamiast tego pisałam z Carterem
Ja: Więc... Jak Ci mija dzień?
Carter: Kurwa, Ty faktycznie nie umiesz rozmawiać z facetami.
Ja: To jak jesteś taki mądry, to sam zacznij jakiś temat.
Carter: Okej. To czym się interesujesz?
Ja: Dobra. Umiesz zacząć temat lepiej ode mnie.
Carter: Wiem. Jestem zajebisty we wszystkim.
Ja: To był sarkazm, idioto.
Carter: Poznaliśmy się chwilę temu, a Ty już mnie wyzywasz?
Ja: Tak
Carter: A wracając do mojego poprzedniego pytania?
Ja: Masz napisane na profilu.
Carter: Napisałaś tam, że interesujesz się znalezieniem chłopaka.
Ja: No to już wiesz, czym się interesuję.
- Bella - usłyszałam głos Willa za plecami, na co szybko wyłączyłam telefon - Miałaś spać, a jest już po północy.
- Nie jesteś moim rodzicem - przewróciłam oczami - A do tego jestem już pełnoletnia, więc w teorii mogę robić, co chcę.
- Ale problem w tym, że znowu się spóźnisz do pracy, bo nie wstaniesz, a twój szef podobno powiedział, że jak jeszcze raz przyjdziesz spóźniona, to cię zwolni.
- Dobra - mruknęłam, a Will wyszedł z pokoju.
Carter: Czyli się nie dowiem?
Ja: Nie w najbliższym czasie. Muszę iść spać, bo jutro mam pracę. Papa
Carter: Dobranoc.
Z uśmiechem odłożyłam telefon i zasnęłam praktycznie od razu.
🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤
Rano faktycznie prawie się spóźniłam. Wstałam o w pół do ósmej, a zmianę zaczynałam o ósmej, więc w pośpiechu założyłam jakiś losowy T-shirt i jeansy, rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż, który składał się tylko z korektora, różu i maskary. Jechałam pewnie dużo szybciej, niż wskazywało ograniczenie, ale przynajmniej się nie spóźniłam. Przyszłam za dwie ósma.
Szef czekał na mnie w progu, a gdy mnie zobaczył, na jest twarzy malowała się satysfakcja i ulga. Nie licząc mojego spóźniania się, byłam pracowniczką idealną, którą klienci wprost kochali. Logiczne więc było, że zwolnienie mnie nie było mu na rękę.
- Jesteś wreszcie! - Lucy wybiegła zza lady i przytuliła mnie na powitanie - Bez ciebie byśmy sobie nie poradzili.
- Późno położyłam się spać i tyle - powiedziałam i jak na potwierdzenie moich słów ziewnęłam.
Założyłam fartuch i uśmiechnęłam się szeroko. Byłam gotowa do obsługi klientów.
Na razie jednak większość ludzi była już w pracy, więc nie było dużego ruchu. Miałam więc czas na rozmowę z Lucy. Tak samo jak Lily, Lucy była moją najlepszą przyjaciółką. Różniło je jedynie to, że z Lily dzieliłam większość zainteresowań, a z Lucy lepiej mi się rozmawiało. Pewnie dlatego, że Lucy mnie prawie w ogóle nie wkurwiała.
Właśnie śmiałam się z żartu, który opowiedziała Lucy, gdy spojrzałam na drzwi i zamurowało mnie. Moja przyjaciółka, która stała tyłem do drzwi, odwróciła się i ją także wmurowało. Wycieczka szkolna. I to nie byle jaka. Liczyła chyba z sześćdziesiąt osób. I do tego pierwszoklasistów.
Szybko pobiegłam do kuchni i wpadłam do pomieszczenia z hukiem. Mike, Jake i Mark czyli kucharze, spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Co się odpierdala? - zapytał Mark, widząc moją przerażoną minę.
- Wycieczka szkolna - powiedziałam drżącym głosem - pierwsza klasa, sześćdziesiąt osób.
- O kurwa - powiedział Jake, a Mike się przeżegnał.
Wycieczki szkolne to był istny koszmar. Szczególnie, gdy było tyle tak małych osób.
- Kto do tego dopuścił, do cholery? - zapytała Lucy, która w tamtym momencie wparowała do kuchni.
- Nasz kochany szef najwidoczniej znowu wybrał pieniądze. Jak zwykle nie obchodzą go jego pracownicy - poweidział wkurwiony Mike.
- Nie wiem jak wy, ale ja do niego idę - powiedziałam, po czym wyszłam, a wszyscy podązyli za mną.
Weszliśmy wszyscy do gabinetu szefa, który siedział przed komputerem jak gdyby nigdy nic. Na nasz widok zmarszczył brwi.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony, na co wszyscy parsknęliśmy
- Jak to kurwa co się stało? - coraz bardziej irytował mnie ten facet - Wycieczka szkolna.
- No tak - mężczyzna dalej wyglądał na zdezorientowanego - Jakiś problem?
- Przecież my kurwa nie damy sobie z nimi rady - teraz to Jake wystąpił na przód
- A ja mam to w dupie - nasz szef jak zawsze był miły - Macie ich obsłużyć i kropka.
- A dostaniemy chociaż podwyżkę? - zapytała Lucy
- Nie ma kurwa mowy. A teraz idźcie ich obsłużyć.
Westchnęliśmy i poszliśmy na swoje stanowiska, zaczynając armagedon.
CZYTASZ
He's my stalker
Mystery / ThrillerIsabela wiedzie spokojne życie. Pracuje jako kelnerka i mieszka w przytulnym mieszkaniu, które dzieli z bardzo miłym facetem. Wszystko się jednak zmienia, gdy poznaje na Tinderze pewnego mężczyznę. Na początku się w miarę dogadują, jednak Bella stwi...