Rozdział piąty

108 4 16
                                    

Obudziło mnie mocne pulsowanie głowy. Zaspana otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Siódma rano. Szybko obliczyłam, za ile czasu zaczynam zmianę. Tak. Mój mózg dopiero po wstaniu nie był w stanie myśleć. Gdy wywnioskowałam, że została godzina, wstałam i potrząsnęłam ramieniem Lucy.

- Czego? - mruknęła

- Chodź, pomożesz mi zrobić śniadanie - mój głos też był strasznie mrukliwy

Kiedy dziewczyna się nie podniosła, poszłam do łazienki i najpierw chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz, żeby się rozbudzić. Następnie nalałam zimnej wody do kubka, po czym wróciłam do sypialni i oblałam moją przyjaciółkę.

Lucy momentalnie się podniosła, po czym chciała na mnie krzyknąć, ale w porę zakryłam jej usta dłonią.

- Jak krzykniesz, to obudzisz chłopaków.

Lucy przewróciła oczami, po czym zwlekła się z łóżka i razem poszłyśmy do kuchni.

Wzięłyśmy leki przeciwbólowe, zrobiłyśmy jajecznicę i nakryłyśmy do stołu. Potem Lucy poszła wysuszyć włosy, a ja poszłam obudzić chłopaków.

Gdy weszłam do pokoju, zastałam tam wzruszający widok. Chłopaki leżeli w łóżku i spali, przytuleni do siebie. Postanowiłam dać im pospać przez jeszcze jakieś dziesięć minut.

- Gdzie chłopaki? - Lucy spojrzała na mnie marszcząc brwi - Miałaś ich obudzić i tu przyprowadzić.

- Niech pośpią jeszcze z dziesięć minut.

- Z jakiej racji?

- Idź do sypialni Willa i sama zobacz.

Lucy wstała i poszła. Po chwili wróciła i usiadła przy stole.

- Zjedzmy śniadanie i wtedy ich obudźmy - powiedziała, po czym zaczęłyśmy jeść.

Gdy zjadłyśmy, obudziłysmy chłopaków i poszłyśmy się ubrać. Postanowiłam wykazać się dobrodusznością i pożyczyć Lucy swoje ubrania.

Ja założyłam czarne jeansy i biały golf, bo na dworze było dość zimno. Lucy założyła czarne getry i biały puchowy sweter. Ja włosy zostawiłam rozpuszczone, a Lucy swoje związała. Na twarz nałożyłam korektor, tusz do rzęs, a usta poprawiłam konturówką i pomalowałam na bordowo. Lucy uznała, że też chce taki makijaż, więc pomalowała się identycznie. Ja na nogi włożyłam czarne botki, a moja koleżanka czarne Conversy.

Gdy wyszłyśmy z sypialni, chłopaki już byli gotowi.

- Możemy jechać? - zapytał Will

- Tak - odpowiedziałyśmy równocześnie i się roześmiałyśmy.

Gdy dojechaliśmy do pracy, szef już na nas czekał. Stał przy ladzie, i był ewidentnie wkurwiony..

- Wreszcie jesteście - powiedział szef tonem, który sugerował, że jest wkurwiony - Siadać - wskazał na stół obok lady - A wy- tu wskazał na chłopaków - Do kuchni.

Posłusznie usiadłyśmy, bo wiedziałyśmy, że z wkurwionym szefem nie ma żartów.

- Obie macie przejebane - zaczął - Domyślacie się, dlaczego?

Pokręciłyśmy głowami. Odjebałyśmy dużo posranych rzeczy, ale nie miałyśmy pojęcia, o którą chodzi, więc nie odzywałyśmy się, żeby nie pogrążyć także chłopaków

- Otóż doszły mnie słuchy, że zachowywałyście się chujowo wobec dzieci z wczorajszej wycieczki.

- No to są kurwa żarty! - krzyknęłam, wstając z krzesła - Jak one śmiały tak mówić!?

- Proszę się tłumaczyć i to w tej chwili - szef spiorunował mnie wzrokiem, ale ja nie odpuszczałam

- Tę małe gnomy nas wrobiły! - Lucy też wstała.

- Powiedziałem, że macie się kurwa wytłumaczyć! - szef teraz też podniósł głos.

- My nic nie zrobiłyśmy! - podeszłam do niego wkurwiona - To te gnojki były dla nas chujami!

- A co takiego niby zrobiły?

- Prawie trafiłam do szpitala! - Lucy też podeszła do szefa - Jeden z nich próbował trafić mi w głowę talerzem i ledwo tego uniknęłam! I, co jeszcze gorsze, nauczycielki nie opieprzyły tego bachora, tylko się że mnie śmiały!

- Myślisz, że ja w to uwierzę? - szef parsknął prześmiewczo - A poza tym, nie podnoś na mnie głosu.

- To niech nas szef nie oskarża o rzeczy, których nawet nie zrobiłyśmy! - teraz ja zabrałam głos - Mnie też dręczyły te gnomy! Gdy podeszłam do jednego ze stolików, dzieciak, który przy nim siedział, powiedział, że mam fajną dupę. I nie powiedział tego cicho, tylko tak, że wszyscy słyszeli!

- Błagam was, myślicie, że wam uwierzę? Przykro mi, ale muszę wam za to potrącić z pensji.

- No to jakieś żarty! - Lucy była już porządnie wkurwiona.

Nie dziwiłam się jej, bo i tak ledwo wiązała koniec z końcem. Oprócz pracy w restauracji, w weekendy pracowała jako opiekunka, żeby zarobić trochę więcej pieniędzy. Potrącenie z pensji, było jej bardzo nie na rękę. 

- Nie, nie żartuję. A teraz wracajcie do pracy, bo za pięć minut otwieramy - po tych słowach szef skierował się do swojego gabinetu.

Klientów jak zwykle nie było zbyt dużo, bo pojawiali się bardziej w godzinach wieczornych. Ja codziennie miałam zmianę od 8:00 do 14:00, tylko w czwartki pracowałam do 12:00. Miałam więc dość łatwo.

Z nudów nie miałam co robić, więc siedziałam i rozmyślałam. Niby mogłam pogadać z Lucy, ale ona była w chujowym nastroju i trochę się bałam, że wyżyje się na mnie. Nagle przyszła do mnie wiadomość.

Carter: Chciałabyś się dzisiaj spotkać?

Przewróciłam oczami.

Ja: Mówiłam, że na razie nie. Za mało się znamy i tyle.

Na tę wiadomość nie odpisał. Oczywiście.

He's my stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz