Rozdział dwudziesty pierwszy

81 2 0
                                    

- To na prawdę ty? - zapytałam, ciągle powstrzymując łzy napływające mi do oczu.

- Tak. Tak, to ja.

Stałam właśnie przytulona do mojego ojca. Mojego. Ojca. Człowieka, którego widziałam ostatnio w wieku czterech lat.

Odkąd pamiętałam, moi rodzice mieli straszne relacje. Zawsze się kłócili, a przy mnie udawali, że nic się nie stało. Ja jednak co wieczór przysłuchiwałam się ich kłótniom. Nie rozumiałam zbyt wiele, ale zawsze słuchałam w skupieniu. Gdy skończyłam cztery lata, rozwiedli się. Mieli już siebie dość. Obaj chcieli się mną opiekować, jednak nie wiem czemu, sąd przyznał opiekę nade mną mojej matce.

Zawsze gdy chciałam się spotkać z ojcem, matka mi zabraniała. Po latach dowiedziałam się, że on też zabiegał o kontakt ze mną. Matka była jednak nieugięta. Nie zwróciła się do niego o pomoc nawet, gdy zachorowała i nie mogła zarabiać pieniędzy na nasze utrzymanie. Kazała mi za to chodzić po domach sąsiadów i oferować jakąś pomoc za opłatą. Za te moje marne zarobki kupowałam nam jedzenie i rzeczy potrzebne do życia.

Gdy skończyłam osiemnaście lat, nadal nie opuściłam matki. Zatrudniłam się w restauracji ale nadal zarabiałam marne pieniądze. Matka zaczęła pić, co nie polepszyło jej stanu zdrowia. Rok temu zmarła. Byłam przekonana, że wraz z jej śmiercią przepadła bezpowrotnie szansa na ponowne spotkanie z ojcem.

Teraz jednak stałam tu, przytulona do niego.

Po chwili się od siebie odsunęliśmy i zobaczyłam, że tata też ma oczy pełne łez.

- Tak się cieszę, że cię widzę - powiedział z uśmiechem.

- Ja też - również się uśmiechałam.

- Pięknie wyglądasz.

- Dzięki. Ty też wyglądasz niczego sobie - Na te słowa oboje się zaśmialiśmy.

Usiedliśmy na krzesłach na przeciwko siebie po obu stronach biurka.

- Więc - podałam ojcu dokumenty, a on zaczął je przeglądać - Chciałabym się tu zatrudnić. Jestem pracowita, zaradna, cierpliwa, mam nie najgorszą kondycję i mój jedyny minus to to, że czasem zdarza mi się spóźniać.

- Dobrze... A powiedz mi, dlaczego wybrałaś akurat naszą firmę?

- Ponieważ potrzebowałam pieniędzy, a zobaczyłam, że wasza propozycja pracy jest dość korzystna i po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że mogłabym się nadawać do tej posady.

- Okej. Jesteś przyjęta.

- Serio? - popatrzyłam na ojca z niedowierzaniem. Myślałam, że potrwa to trochę dłużej.

- Serio. Zaczynasz pracę od jutra. Przyjdź proszę tutaj o w pół do dziewiątej.

- Dziękuję - wstałam i skierowałam się w kierunku drzwi.

- Czekaj - zatrzymał mnie jego głos

- Tak? - odwróciłam się do taty, który stał może pół metra ode mnie.

- Może skoro się wreszcie spotkaliśmy, podała byś mi numer telefonu, żebyśmy mogli odnowić kontakt?

- Oczywiście! - z uśmiechem pokiwałam głową, biorąc telefon ojca i wpisując swój numer. Potem go przytuliłam i wyszłam.

Wsiadłam do auta i pojechałam do mieszkania. Ciągle nie mogłam w to uwierzyć. Miałam pracę i ojca. Czułam się świetnie.

Przebrałam się w wygodne ubrania i wzięłam z kuchni paczkę chipsów. Włączyłam w telewizji jakiś film akcji, ale zbyt mnie nie wciągnął. W połowie przerwałam i wyszłam na bakon zapalić.

Najbardziej lubiłam Marlboro gold, ale niebieskie Winstony były tańsze. Przez to, że dość często kupowałam rzeczy typu puf z hello kitty za prawie 400 dolarów, na papierosach oszczędzałam. Jak będę miała lepszą wypłatę, to będę mogła kupować Marlboro.

Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon. Numer nieznany.

- Halo?

- Dzień dobry. Chciałem zapytać, czy to ogłoszenie o mieszkaniu jest nadal aktualne - głos mężczyzny wydawał mi się znajomy.

- Dzień dobry. Oczywiście, kiedy będzie pan chciał przyjść obejrzeć mieszkanie?

- Jeśli można, chciałbym od razu się wprowadzić, bez oglądania mieszkania.

- A... Dobrze. Kiedy chciałby się pan wprowadzić? - trochę mnie to zdziwiło, ale co kto lubi.

- Może być w sobotę?

- Tak, nie mam żadnych planów. O której?

- Około dziesiątej.

- Dobrze. Do widzenia.

Rozłączyłam się.

Zaciągnęłam się dymem z papierosa i oparłam o barierkę, wpatrując się w niebo. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie słyszałam ten głos.

Wróciłam do salonu i chciałam kontynuować jedzenie chipsów i oglądanie filmu ale usłyszałam dzwonek do drzwi.

Za drzwiami stał Will. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.

- Tak, już się stęskniłem - odpowiedział na pytanie, którego nie zdążyłam zadać.

- Ja też - zaśmiałam się - Wchodź - odsunęłam się robiąc mu przejście.

Usiadł w salonie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

- Myślałem, że zmieniłaś coś po mojej wyprowadzce.

- Nie - usiadłam obok niego - Jestem na takie rzeczy zbyt leniwa.

Pogadaliśmy przez chwilę na trzeźwo, a potem przyniosłam piwo, przez które nasz bełkot już nie nazywał się rozmową. Po jakimś czasie dołączyły jeszcze Lily i Lucy i wtedy już zupełnie naam odpierdoliło. Wyszli dopiero około północy, a ja rzuciłaam się na łóżko i momentalnie zasnęłam.

He's my stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz