Rozdział ósmy

97 3 0
                                    

Na końcu korytarza znajdowały się schody na piętro. Weszłam po nich i moim oczom ukazał się kolejny korytarz z siedmioma drzwiami. Na pięciu z nich były napisane imiona dzieci, więc podejrzewałam, że to ich pokoje.

Niepodpisane były tylko ostatnie drzwi po prawej i te na końcu korytarza. Zajrzałam do tych na prawo i okazało się, że to była sypialnia rodziców. Te na końcu były łazienką.

Weszłam do pokoju Toma i zobaczyłam, że ten spał. Na początku pomyślałam, jak to możliwe przy tylu hałasach, ale gdy zamknęłam za sobą drzwi, okazało się, że pomieszczenie jest dźwiękoszczelne. Kamień spadł mi z serca, bo było to o jedno dziecko do ogarnięcia mniej.

Weszłam do pokoju Rose i okazało się, że to stamtąd leciała muzyka. Mała puszczała przez głośnik piosenki dla dzieci. Podeszłam do głośnika i ściszyłam muzykę.

- Ej! - powiedziała dziewczynka i zrobiła obrażoną minę - Cemu wyłącyłaś?

- Bo ta muzyka była za głośno. Możesz jej słuchać ale trochę ciszej.

- Ale ja chcę głośno! - dziewczynka krzyknęła.

- A ja nie chcę głośno - powiedziałam

- A ja tak!

- A ja nie.

- Cemu jesteś niemiła? - dziewczynka wyglądała komicznie, próbując udawać obrażoną, więc przez cały czas wstrzymywałam śmiech.

- Nie jestem niemiła, tylko mówię ci, że muzyka jest za głośna i jak będziesz słuchać tak głośnej muzyki, to może cię zacząć boleć główka.

- Co? - na twarzy dziewczynki pojawił się strach - I będę musiała blać te niedoble leki?

- Tak. I trzeba będzie jechać do lekarza.

- Naplawdę?

- Tak - nie myślałam, że tak łatwo to pójdzie.

- To ja juz nie będę słuchać głośnej muzyki.

- To dobrze - powiedziałam z uśmiechem, po czym wstałam i wyszłam z pokoju.

Weszłam do pokoju Kitty i zobaczyłam, że było tam czysto, a dziewczyna siedziała przy biurku i robiła pracę domową.

- Czyli da się przywołać was do porządku- powiedziałam, na co Kitty gwałtownie się odwróciła, jakby wcześniej mnie nie usłyszała.

- Tak, da się - przewróciła oczami - Pomożesz mi z zadaniem? - zapytała, na co uniosłam brew - Czy pani pomoże mi z zadaniem? - westchnęła.

- Tak, pomogę - podeszłam do niej i popatrzyłam w zeszyt. Kurwa - Matematyka? - jęknęłam. Nie cierpiałam matmy, chociaż miałam z niej czwórki i ogólnie ją rozumiałam.

- To nie pomoże mi pani?

- Pomogę - uśmiechnęłam się i przeczytałam zadanie.

1/4 klasy VI B to chłopcy. W klasie jest razem 20 osób. Ile jest w tej klasie dziewczynek?

- Kurwa - mruknęłam pod nosem.

- Mi pani nie pozwalała przeklinać, a pani przeklina.

- Bo ja jestem dorosła i ja mogę - poczochrałam dziewczynce włosy na co się zaśmiała.

Gdy pomogłam Kitty z zadaniem, skierowałam się do pokoju Maxa. Z nim nie było tak łatwo. W pokoju był syf, książki szkolne leżały otwarte i pomazane na biurku, a chłopak siedział na łóżku i grał w jakąś grę na telefonie. Zabrałam mu telefon, na co popatrzył na mnie wkurzony.

- To też mi zabierzesz?

- Tak, to też ci zabiorę - schowałam telefon do kieszeni - Oddam jak posprzątasz pokój, odrobisz lekcje i zaczniesz się do mnie odzywać z szacunkiem.

Chłopak tylko westchnął i przewrócił oczami.

Wyszłam na korytarz i poszłam do kuchni. Gdy tam weszłam, było już czysto, a bliźniaki jadły kanapki, grzecznie siedząc przy stole.

- Pięknie wam wyszło - powiedziałam z uśmiechem rozglądając się po pomieszczeniu - Wiedziałam, że dacie radę.

- Fajnie było - powiedziała Hailie - Bawiliśmy się w wyścig, kto szybciej sprzątnie swoją ścianę.

- I kto wygrał? - zaytałam, siadając do stołu i popijając herbatę, którą wręczyła mi Lucy.

- Ja - powiedział dumny z siebie Henry.

- Tylko dla tego, że ci pomogłam - Lucy przewróciła oczami - Dzięki za pomoc - zwróciła się do mnie i mnie przytuliła - Co ja bym bez ciebie zrobiła?

- Nic - zaśmiałam się.

- Za godzinę ich rodzice powinni wrócić. Poradzę sobie już sama.

- Jeszcze tu zostanę - na moje słowa Lucy uniosła brew - Jeszcze muszę rozprawić się z Maxem - wyjęłam z kieszeni jego telefon - Właśnie, pójdę do niego i zobaczę, jak mu idzie.

Weszłam do pokoju Maxa i zastałam tam chłopaka leżącego na łóżku i wgapiającego się w sufit. W pomieszczeniu było czysto, więc posprzątał.

- Odrobiłeś lekcje? - na moje słowa chłopak wstał z łóżka i podał mi zeszyt od angielskiego. Zrobił wszystkie zadania i to bezbłędnie - W porządku - Oddałam mu telefon, na co on uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję - powiedział, po czym mnie przytulił.

- Nie ma za co - poczochrałam go po głowie i wyszłam z jego pokoju.

Po chwili usłyszeliśmy otwieranie drzwi i w kuchni pojawiła się matka dzieci.

- Mama! - powiedzieli jednocześnie bliźniaki i przytuliły kobietę.

- Cześć - powiedziała - Mam nadzieję, że dzieci nie sprawiały zbyt dużych kłopotów.

- Nie - zaśmiała się Lucy i spojrzała na mnie.

Dopiero wtedy kobieta zdała sobię sprawę z mojej obecności.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie - Jestem Kate. A pani jest pewnie znajomą Lucy?

- Tak - odpowiedziałam - Przyszłam jej trochę pomóc.

- Jak tam reszta? - zapytała Kate - Coś cicho siedzą.

- Kitty i Max odrabiają lekcje, Tom śpi, a Rose słucha muzyki.

- Bardzo się z tego cieszę.

Gdy Kate zapłaciła Lucy i wyszłyśmy z domu, poczułam wibracje telefonu i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość od nieznanego numeru. Gdy ją otworzyłam, krzyknęłam przerażona.

He's my stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz