Rozdział dziesiąty

90 3 0
                                    

Rano obudził mnie telefon, który zadzwonił o piątej rano. Była niedziela i mialam w planach pospać do dziewiątej, ale najwyraźniej nie było mi to dane.

Zobaczyłam, że dzwoni Lily.

- Kobieto jest piąta rano - powiedziałam, gdy odebrałam

- No i co?

- Gówno, idę spać - po tych słowach się rozłączyłam i próbowałam znowu zasnąć.

Na próżno. Lily nie zamierzała odpuścić.

- Mam zajebisty pomysł - powiedziała, gdy tylko odebrałam.

- Na prawdę jest aż tak zajebisty, że nie może poczekać?

- Nie.

- Świetnie - mój głos wręcz ociekał sarkazmem.

- No to tak. Wchodzimy na Tktoka i musimy odwzorować filmik, który się wyświetli. Co o tym myślisz?

- Zgaduję, że sama to wymyśliłaś?

- Tak. To jak coś za pół godziny będę czekała pod twoim mieszkaniem. Pa.

Gdy się rozłączyła, miałam ochotę się popłakać. Czemu ja? Czemu nie mogła tego zrobić ze swoim kochanym bratem, który za pięć dych zrobi wszystko?

Ubrałam się w czarne getry i szarą koszulkę oversize. Włosy spięłam w kok i postanowiłam nie robić przesadnego makijażu i nałożyłam tylko korektor, róż na policzki i tusz do rzęs.

Byłam w trakcie jedzenia śniadania, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stała uśmiechnięta od ucha do ucha Lily.

- Na prawdę musimy to robić tak wcześnie - westchnęłam.

- Tak. Chodź - moja przyjaciółka ruszyła po schodach w dół, a ja podążyłam za nią.

Wyszłyśmy z budynku i Lily weszła w Tiktoka. Gdy zobaczyłam pierwszy filmik, ze strachem zaczęłam kręcic głową na boki.

- Nie. Nie ma chuja, że to zrobię - mój głos drżał.

- Czemu?

- Bo ja mam pieprzony lęk wysokości! Nie skoczę na bungee!

- Musisz - Lily wzruszyła ramionami i poszła w kierunku mojego Mercedesa. Niechętnie ruszyłam za nią.

- Ale ty też skaczesz, nie? - zapytałam, gdy wsiadłyśmy do auta i jechałyśmy w poszukiwaniu jakiegoś miejsca do skoku na bungee.

- No oczywiście, że tak! - uśmiech nie schodził jej z twarzy, co mnie nie dziwiło. Uwielbiała adrenalinę.

Nie chciałam skakać na bungee, więc napisałam do Willa.

Ja: Pomocy

Will: Co się stało? I gdzie Ty jesteś? Jest szósta rano.

Ja: Lily wciągnęła mnie w jakąś głupią zabawę i będę skakać na bungee.

Will: O kurwa.

Ja: No właśnie. Powstrzymasz ją?

Will: Muszę zobaczyć, jak skaczesz na bungee. Poczekajcie na mnie.

Ja: Will!

Will: Gdzie będziesz skakać?

Ja: Nie wiem. Masz moją lokalizację, to sobie zobacz.

Will: Okej.

Oparłam głowę o zagłówek i głośno westchnęłam.

- Mamy poczekać na Willa. Powiedział, że nie przepuści okazji - miałam dość tego dnia, a dopiero się zaczynał.

- Super. Będzie więcej świadków, jeśli coś się popsuje i umrzesz.

- Kurwa Lily!

- No co? - widziałam, że moja przyjaciółka ledwo utrzymuje śmiech.

- Gówno.

Przez resztę drogi się do siebie nie odzywałyśmy. Lily była skupiona na drodze, a ja na nią wkurwiona. Gdy dojechałyśmy, Will już tam czekał.

- Hej - powiedziała podekscytowana Lily i go przytuliła.

- Hej - Will patrzył na mnie z uśmiechem.

- A ty co się szczerzysz jak głupi do sera?

- Czemu masz taki zły humor? - Lily sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę eksplodować ze szczęścia.

- Bo mnie kurwa wyciągnęłaś z łóżka o piątej rano i kazałaś skakać na bungee!

- Dobra, nie pierdol tylko idź - Will przewrócił oczami i wskazał na... Chuj wie co to było.

Poszłam w kierunku tego czegoś, stało tam trzech mężczyzn, którzy chyba byli pracownikami.

Dwaj z nich podpięli mnie do specjalnej liny, a jeden wszedł do tego czegoś. Ręką wskazał, żebym także tam weszła. Gdy to zrobiłam, to coś zaczęło się podnosić, a ja pisnęłam ze strachu.

- Trzymaj się - powiedział mężczyzna - Jestem Mark.

- Ja jestem Bella. Kurwa boję się - zamknęłam oczy i cała się trzęsłam ze strachu.

- Spokojnie. Nie ma się czego bać.

- Tylko problem w tym, że mam lęk wysokości. I to bardzo duży.

- Jak to? - Mark zmarszczył brwi - To czemu skaczesz?

- Bo mam pierdolniętą przyjaciółkę, która uwielbia takie rzeczy i postanowiła się ze mnią podzielić swoją pasją.

- To wrzystko wyjaśnia. Ona też skacze?

- Tak. Skacze po mnie - starałam się brać głębokie wdechy i nie patrzeć w dół.

- Dobra. Jesteśmy już na górze. Jak będziesz gotowa, to skacz.

- Ale ja nigdy nie będę gotowa - miałam ochotę płakać.

- Spokojnie. Masz czas.

Staliśmy tak jakieś pięć minut, aż Mark delikatnie trącił mnie w ramię, na co pisnęłam ze strachu.

- Nie chcę cię pospieszać, ale... Pośpiesz się.

- Okej - powiedziałam - Nie, jednak nie - odsunęłam się od krawędzi.

- Podejdź do krawędzi - westchnął Mark - I policz do pięciu.

- Dobra - podeszlam do krawędzi i zaczęłam liczyć - Jeden... Dwa... Trzy...

Nie dokończyłam, bo Mark mnie popchnął i poleciałam. Darłam się wniebogłosy, a Will i Lily umierali ze śmiechu. Po chwili zobaczyłam, że Will mnie nagrywa.  Myślałam, że się popłaczę. Gardło mnie bolało, ale nadal się darłam. W końcu zostałam zdjęta i postawiona na ziemi.

- I jak? - zapytała Lily, nadal się śmiejąc.

- Spierdalaj - po tych słowach, wkurwiona poszłam w kierunku Marka - zapierdolę cię - powiedziałam do niego, na co ten się zaśmiał.

- Musiałem cię popchnąć, bo inaczej byś nigdy nie skoczyła.

Świdrowałam mężczyznę wzrokiem, po czym  się odwróciłam i odeszłam.

He's my stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz