Rozdział siedemnasty

82 3 0
                                    

Obudziłam się rano i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Przy stole siedział Will, który na mój widok wybuchł śmiechem. Najpierw nie wiedziałam, o co mu chodzi. Potem popatrzyłam na swoją nową piżamę i zrozumiałam. To był kombinezon z kapturem, który miał przypominać Stitcha. Wiem, to było żenujące, ale nie mogłam się oprzeć i musiałam ją kupić.

- Co? - próbowałam być poważna, jednak niezbyt mi wyszło.

Will miał taki napad śmiechu, że po prostu wzięłam pudełko płatków i zaczęłam jeść suche płatki. Wróciłam do pokoju, ciągle z pudełkiem w ręce i dokończyłam jeść na łóżku.

Potem się ubrałam. Założyłam jasne jeansy i biały top na ramiączkach. Do tego białe Nike i włosy spięłam w kok. Makijaż to tradycyjne korektor, róż, tusz i błyszczyk.

Wychodząc z mieszkania, natknęłam się na Willa.

- Na prawdę musisz iść do pracy? - zapytał z nadzieją, że zmienię zdanie. Jednak znał mnie, więc wiedział, że jestem strasznie uparta.

- Tak. Nie chcesz chyba, żeby mnie wywalili z kamienicy na zbity pysk? - uniosłam podejrzliwie brew.

- Wiesz, że chodzi mi wyłącznie o twoje bezpieczeństwo.

- Spokojnie. Dam radę.

Przytuliłam go, żeby się uspokoił i wyszłam z mieszkania. Pojechałam do pracy. Podczas drogi nic mnie nie zaskoczyło i nie dostałam żadnego SMSa, więc było dobrze. Gdy jednak dojechałam do pracy, nie było tak dobrze.

- Szef chce Cię widzieć - powiedziała Lucy, gdy weszłam do restauracji - To chyba coś poważnego.

Poszłam do biura szefa i zapukałam do drzwi. Gdy usłyszałam zaproszenie, weszłam do środka.

- Czekałem na ciebie - jak zwykle zaczął bez jakiegokolwiek powitania - Mam złe wieści.

- Zrobiłam coś złego?

- Nie - pokręcił głową - Ale zwalniam cię.

- Co? - stanęłam jak wryta i nie dałam rady wydusić z siebie nic więcej - Co?

- Słyszałaś.

- Ale...

- Powiedziałem, że cię zwalniam.

- Ale...

- Do widzenia.

Obróciłam się i wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Gdy tylko Lucy mnie zobaczyła, podbiegła w moją stronę.

- I co? - zapytała.

- Gówno. Zwolnił mnie.

- Ale jak to?

- Normalnie. Wchodzę do biura, a on do mnie "zwalniam cię"

Wyszłam z restauracji nawet się nie oglądając i pojechałam do mojej kamienicy. Były dość duże korki, więc droga, która normalnie zajęłaby mi dziesięć minut, teraz zajęła pół godziny.

Gdy weszłam do mieszkania, zobaczyłam w salonie kilka kartonów i Willa siedzącego na kanpie. Był ewidentnie wkurwiony i wydawał się wyczerpany.

- Co tu robisz? - zapytał, gdy mnie zauważył.

- Zwolniono mnie.

- Czyli nie tylko ja mam okropny dzień.

- A co tak w ogóle się stało? - rozejrzałam się po salonie i na powrót popatrzyłam na Willa.

- Dostałem nakaz eksmisji. Mam trzy dni do wyprowadzki.

- Co!?

- Też nie chciałem wierzyć. Jak pojechałaś do pracy przyszedł właściciel kamienicy i powiedział, że za trzy dni ma mnie tu nie być. Nie chciałem cię niepokoić, więc zadzwoniłem do Boba i zapytałem go, co mam robić, a on zaproponował, żebym zamieszkał u niego. Jurto się wyprowadzam.

- Jutro... - miałam łzy w oczach. Gdy mnie zwolniono, nie sądziłam, że ten dzień mógłby być jeszcze gorszy. Cóż, jednak mógł.

Przytuliłam się do Willa i tak trwaliśmy, przytuleni do siebie. Po chwili do mnie dotarło, że zamiast Willa, będzie tu mieszkał ktoś inny. Nie będzie Willa. Będzie jakiś obcy człowiek. Na tą myśl, rozpłakałam się.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Obudziłam się w swoim łóżku. Kurwa, musiałam zmniejszyć ilość drzemek w ciągu dnia.

Poczłapałam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Willa nie było, więc podejrzewałam, że pojechał do Boba, bo kartonów też nie było. Westchnęłam ciężko. Tak będą teraz wyglądać całe moje dni.

Podczas gdy kawa się pażyła, ja rozmyślałam, co zrobić z pracą. Muszę się gdzieś zatrudnić, tylko gdzie? Bez pracy mnie stąd wyrzucą. Może mogłam zostać opiekunką? Całkiem nieźle mi to szło. Albo może napisałabym jakąś książkę?

Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Dopiero wtedy zauważyłam, że mimowolnie wypiłam już pół kubka kawy. Poszłam do drzwi i ja otworzyłam. Za nimi nikogo nie było. Był tylko jakiś list.

Rołożyłam kartkę i przeczytałam tekst.

Teraz widzisz, co się dzieje, jak się mi przeciwstawiasz. Następnym razem pomyśl dwa razy. Pamiętaj, że zawsze dotrzymuję obietnic.

Zodiak

Przeczytałam tekst chyba ze trzy razy, zanim dotarł do mnie jego sens. To wszystko jego sprawa.

Napisałam do niego, bo nie mogłam już wytrzymać.

Ja: Ty się kurwa dobrze czujesz?

Zodiak: Tak, nawet bardzo dobrze, dzięki, że pytasz. A co u Ciebie?

Ja: Błagam, nie żartuj sobie ze mnie.

Zodiak: Spokojnie. Złość piękności szkodzi. A jeśli chodzi o Ciebie, to byłaby naprawdę wielka strata. ;)

Ja: Mógłbyś być chociaż przez chwilę poważny?

Zodiak: Mógłbym, ale tego nie zrobię. A tak w ogóle, to długo jeszcze będziesz stać na tej klatce schodowej?

Wkurwiona wróciłam do mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami i skierowałam się do salonu. Zaczęłam sobie uświadamiać sobie, że coraz mniej się go boję.

He's my stalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz