23.

14 3 0
                                    

Lee i Jet chodzili dalej do herbaciarni, udając, że nic się nie dzieje. Jednak sytuacja wokół cały czas się zmieniała, coraz mniej ludzi przychodziło na herbatę, a coraz więcej zamawiało tanie przekąski.

To sprawiło, że Jaśminowy Smok zmienił swoje przeznaczenie. Dzisiaj pierwszy raz mieli zacząć serwować zupę. Jej cena była naprawdę niska, za zachętą Żądełka. W końcu po Ba Sing Se biegało coraz więcej głodnych dzieci.

Lee przyczepiał kartkę, na której była napisana zupa dnia, kiedy usłyszał ciężkie kroki i brzdąkający metal. Odwrócił się i zobaczył czterech żołnierzy z Kraju Ognia.

Podeszli do niego, przez co chłopak spiął się wystraszony.

— Czy... Czy mogę w czymś pomóc? — zapytał, czując jak włosy na karku stają mu dęba.

— Przyszliśmy przeprowadzić kontrolę. Prowadź na zaplecze.

Lee otworzył szerzej oczy i drżącą ręką otworzył drzwi, wpuszczając żołnierzy do środka. Trzech z nich zaczęło rozglądać się wokół, a jeden został, by pilnować Lee.

Sprawdzili podłogę w poszukiwaniu sekretnej piwnicy, albo schowka. Poprzesuwali i powywracali stoły i krzesła, dodając Lee pracy na później. Hałas sprawił, że Jet wyszedł z kuchni.

— Co się dzieje? — zapytał, a Lee od razu do niego podszedł.

— Cicho... Kontrola — powiedział. — Musimy zachować spokój.

Jet zmarszczył brwi i zacisnął pięści.

— Nic podejrzanego się nie dzieje — wycedził, na co pilnujący ich żołnierz prychnął.

— To dopiero my ustalimy.

Żołnierze nic nie znaleźli w głównej sali. Zostawili bałagan i weszli na zaplecze. Przeszukali magazyn, powywracali skrzynie z liśćmi herbaty... Jet z trudem powstrzymywał się przed wybuchem.

— Co to jest? — zapytał jeden z mężczyzn, wskazując na gotującą się zupę.

— No... No dzisiejsze menu... — zaczął Lee, jąkając się lekko. — Tania zupa, bo... bo dużo głodnych osób chodzi...

Żołnierze parsknęli śmiechem, po czym przewrócili kocioł.

— Coś ci nie wierzę — powiedział stojący za chłopakami mężczyzna i klepnął Lee w plecy, na co ten się wzdrygnął. — Rekwirujemy trochę towaru, musimy go dogłębnie sprawdzić.

— A-ale... — zaczął mag wody, ale został uciszony gestem ręki.

— Naprawdę myślisz, że jestem na tyle głupi, by uwierzyć, że w środkowym kręgu Ba Sing Se ktoś chce rozdawać prawie darmowe jedzenie? Jeszcze nie wiem, gdzie macie bazę wywiadu, ale ją znajdę. I będę miał was na oku.

Wtedy Lee oprzytomniał. Szturchnął Jeta ukradkiem, a kiedy chłopak zwrócił na niego uwagę, pokazał mu sakiewkę z symbolem rodziny z Kraju Ognia.

Jet otworzył szerzej oczy, po czym uśmiechnął się pewnie.

— Naprawdę? Podejrzewasz nas o walkę przeciwko Kraju Ognia? — zaczął, brzmiąc lekceważąco.

— Do-dokładnie! Nas? Przyjaciół rodziny Umasen?!

Żołnierze zbledli i spojrzeli po sobie. Prychnęli zakłopotani, nie wiedząc, czy im wierzyć, czy nie. Z jednej strony to był oczywisty blef, ale z drugiej... Umasen nie byli znani poza Krajem Ognia.

— Ta, jasne...

Wtedy Lee wyciągnął sakwę, którą dostał od Rozy. Tam był wyraźnie wyhaftowany symbol kraju ognia, tuż obok herbu i nazwiska.

— O-oh... Najmocniej panów przepraszamy, nie mieliśmy pojęcia, że... Że panowie są chronieni... — powiedział w końcu zakłopotany mężczyzna. — Chłopcy! Sprzątnijcie po sobie!

Z niemałą satysfakcją Jet założył rękę na rękę, oglądając, jak żołnierze pracowali. Nachylił się lekko w stronę Lee.

— Jak sobie pójdą, masz mi powiedzieć, skąd masz tę sakiewkę — szepnął, na co mag wody kiwnął głową.

Niezauważalnie zacisnął pięść. Nie wiedział, czy był gotowy powiedzieć o tym, jak poznał Rozę, ale jakoś musiał to wyjaśnić.

Minuty mijały, a mężczyźni doprowadzali Jaśminowego Smoka do porządku.

— A zupa? Spowodowaliście nam straty materialne.

Przywódca zaklął pod nosem i potarł czoło.

— Dobra, dobra... Zrobimy nową... Tylko nic nie mówcie panu Umasen. 


***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan

Sól, Pieprz I Mocne Wrażenia |Jet x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz