9.

32 8 0
                                    

Kiedy tylko oszczędności Lee się powiększyły, zajął on jeden z pokoi w domu dla uchodźców. Biznes Pana Pao się rozkręcał, wszystko dzięki Mushiemu. Lee również wiele się od niego nauczył na temat liści herbaty.

W końcu Mushi dostał propozycję nie do odrzucenia - założyć własną herbaciarnię. Jego odpowiedź była oczywista, patrząc na to, z jaką miłością do tego podchodził. Oczywistym było również, że weźmie ze sobą swojego syna.

Jedyną niepsodzianką było to, że zaproponował Lee, by również u niego pracował. Chłopak przez pięć minut nie mógł zlepić słów w odpowiedź, co na szczęście mężczyzna przyjął ze spokojem.

— A... A mogę dać odpowiedź jutro? — zapytał.

Wiedział, że ten starzec ma talent, ale taka zmiana go wystraszyła. Śmiesznie się o tym myślało. Bez większych możliwości uciekł z domu, a zmiana pracy nagle stała się wyzwaniem.

Mushi się zgodził, zostawiając jeszcze Lee uspokajające słowa. Ale kiedy wyciągnął rękę, by poklepać czarnowłosego ze wsparciem po ramieniu, ten od razu się odsunął.

Pożegnali się i Lee wrócił do siebie. Tym razem nie musiał robić zakupów, bowiem zrobił coś, za co niejeden nazwałby go głupkiem. Swoje oszczędności przekazał dziewczynce, która przychodziła z grupą nastolatków do niego na posiłki, żeby to ona pokupowała potrzebne rzeczy. Poinstruował nawet, po czym rozpoznać dobre warzywa i dobre mięso.

I faktycznie, jak zjawił się w kuchni polowej, wszystko na niego czekało. Razem z grupą nastolatków.

— Naszego przyjaciela wciąż nie udało nam się tu przyprowadzić. Próbuje złapać jakiegoś człowieka za bycie magiem ognia — ledwie Lee usłyszał ostatnie dwa słowa, nieznacznie się spiął.

— Pewnie go jeszcze kiedyś poznam. Obierz proszę marchewkę, ja pokroję cebulę.

Żądełko od razu zabrała się do pracy, zostawiając Strzałę sam na sam z Lee.

— Coś cię męczy — stwierdził zazwyczaj cichy chłopak, zadziwiając czarnowłosego. Głos nawet pasował do jego wyglądu, ale wciąż, Lee słyszał go pierwszy raz.

— Tak... Ten najlepszy herbaciarz, o którym wam mówiłem, będzie prowadził własne miejsce. Zaproponował mi tam pracę.

— To w czym problem? — zapytała krótkowłosa, słysząc odpowiedź.

— Nie wiem... Boję się — stwierdził, lekko się uśmiechając. — Nie wiem czego.

Nastała między nimi cisza. Woda zaczęła się gotować i Lee zaczął wrzucać do niej składniki. Z niektórymi przyprawami, skradzionymi z magazynka, będzie musiał poczekać. Chociaż skradzione to złe słowo, zabrał to ze skrzyni oznaczonej "Do Wyrzucenia".

— Wiesz, strach to nic złego — po raz kolejny odezwał się Strzała. To było aż dziwne, jaki był dzisiaj rozmowny. — Tylko nie można stać w miejscu. Cały świat idzie do przodu, jak staniesz, zostaniesz z tyłu.

— Plus, jakby ci się nie udało, możesz przyłączyć się do nas — dopowiedziała Żądełko.

Lee, już pewniejszy siebie, podziękował im. Potem zapach zupy rozniósł się po okolicy, po raz kolejny przyciągając głodnych ludzi.

— Macie, dla waszego przyjaciela — ostatnią porcję Lee nałożył do kubka, który podobno był panu Pao niepotrzebny. Owinął wieczko oczyszczonymi liśćmi, po czym zebrał z nich wodę na tyle, by były twarde. — Żeby się nie wylało po drodze. Powinien ściągnąć z łatwością.

— Dziękujemy. I powodzenia w nowej pracy.

Następnego dnia, z samego rana, Lee dał Mushiemu twierdzącą odpowiedź. Nie przewidział tylko, że jego pracą nie będzie teraz tylko siedzenie na zapleczu. Teraz miał jeszcze obsługiwać gości, same pudełka z herbatą też były na wierzchu. Miał robić wszystko na widoku. Z tą okropną blizną.

— Je-jego syn też ma bliznę — próbował dodać sobie otuchy. — Też ma bliznę. Dam radę.

***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.

Sól, Pieprz I Mocne Wrażenia |Jet x OC|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz