一緒の生活

51 7 16
                                    

- ile razy mam ci powtarzać, że nikt cię tu nie usłyszy? - Changbin ciągnął Minho za schwytane z tyłu ręce. Trzecia w tym tygodniu próba ucieczki również się nie powiodła i chłopak po chwili ponownie opierał własne nadgarstki na miekkim łóżku wypinając tyłek. Bawili się w kotka i myszkę od kilku słonecznych dni, ale los myszy niestety był od samego początku skazany na porażkę. Lee powoli przyzwyczajał się do nowego rytmu dnia.
Za pierwszym razem, gdy próbował wezwać pomoc jego głos drżał z ekscytacji, był niemal pewny, że sąsiad Binniego słyszy jego krzyki. Facet był praktycznie na wyciągnięcie ręki. Siedział z papierosem w przylegającym do posesji Seo ogródku, patrzył w okno, w które Minho rozpaczliwie walił pięściami. Ale to, co było w pierwszym momencie tak oczywiste stało się po chwili oczywistą kpiną. Dom był wygłuszony perfekcyjnie. Z zewnątrz też nie można było nic dostrzec, skurwysyn miał zamontowane te inteligentne nowoczesne szyby. Drugą próbę ucieczki Minho podjął jeszcze raz tego samego dnia, gdy Changbin zaprowadził go do łazienki by ten wziął prysznic. Okienko nad prysznicem nie było zbyt duże ale kusiło wolnością. Gdy tylko Seo wyszedł na chwilę po ręczniki Lee rzucił się rozpaczliwie w kierunku matowj szyby podciągając się do góry na swoich wytrenowanych rękach. Oczy napotkały jednak brak jakiejkolwiek klamki. Poczucie rozczarowania sprowadziło go ponownie na ziemię, gdzie Binnie już czekał, żeby wymierzyć sprawiedliwość.
Za każdym kolejnym razem bolało mniej. Ciało zaskakująco szybko przyzwyczaiło się do przemocy. Wieczorami Changbin zmieniał się nagle w troskliwego opiekuna, opatrującego rany i smarującego rozsiane po całym ciele siniaki. Minho, który w ciągu dnia nienawidził Seo całym sercem z trudem przyznawał sam przed sobą, że czeka z utęsknieniem na te rzadkie chwile czułości. Gdy silna ręka wcierała ciepłą maść w obolałe ciało Lee zamykał oczy z przyjemnością
- gdybyś nie był taki niesposłuszny, nie musiałbym tak często cię karać. - Changbin odręcił buteleczkę z wodą utlenioną i wylał sporą porcję na biały wacik, którym przetarł krwawiący łuk brwiowy młodszego. Minho miał ogromną wewnętrzną wolę walki. Gdy tylko widział okazję do konfrontacji starał się wykorzystać swoją szansę . Ale Changbin był zawsze o krok i myśl przed nim. Jakby przeczytał scenariusz prędzej niż sam Lee. Jak dziś, gdy młodszy próbował uciec, kiedy Binnie odbierał zakupy sprzed domu i na chwilę zostawił uchylone drzwi. Lee nawet nie zdążył wystawić porządnie głowy na zewnątrz, gdy potężny cios wylądował na jego skroni. Czasem miał wrażenie, że to wszystko nadal jest grą. Dawano mu możliwość ucieczki by po chwili brutalnie go pacyfikować. - ale lubię w tobie to, że jesteś taki waleczny. Nie jesteś bezwładną kukiełką. Wiedziałem, że będziesz idealny. - przykładał przyjemnie zimny kompres do skóry a Minho zdał sobie sprawę, że czuje się w tej sytuacji wyjątkowo dobrze. Było mu za siebie wstyd, gdy zaczął opierać policzek na dłoni kata.

- czekałem na to.. jeszcze trochę i nauczymy się żyć dobrze razem, zobaczysz. - nie do końca ta wizja spełniła się od razu ale z czasem Minho coraz rzadziej próbował się buntować. Jego wewnętrzny ogień gasł z każdym kolejnym dniem.

Powoli odnajdywał się w nowej rzeczywistości. Gdy Changbin miał swoich klientów siedział zamknięty w sypialni, z której nie słyszał absolutnie nic. Ale sama świadomość tego, iż kilka metrów od niego był człowiek, który teoretycznie mógł mu pomóc była straszna. Początkowo tylko płakał. Z czsem po prostu czekał aż skończą. Walenie w ścianę i krzyki nie przynosiły żadnych rezultatów. Nikt go nie słyszał.

- dlaczego to robisz? Po co Ci jestem? - te pytania padały najczęściej po tym, jak Changbin wykończony pracą padał na łóżko obok swojego więźnia. Minho nie rozumiał. Binnie mógł uprawiać seks praktycznie codziennie, z tego co zauważył popyt na jego nietypowe usługi był ogromny. Był niezaprzeczalnym mistrzem w zadawaniu przyjemności.
- to miłe gdy mam pewność, że jesteś obok. Zawsze na mnie czekasz, zawsze jesteś gotowy i chętny. - Seo trzymał chłopaka na sobie masując mu tyłek. Nawet gdy miał klienta, nigdy nie odpuszczał seksu ze swoim chłopcem.
- nie zawsze... wiesz, że nie chcę tu być - Minho nadal próbował się dowiedzieć, jaki los go czeka ale regularnie był zbywany. - wypuść mnie. Nic nikomu nie powiem. Przyrzekam...
- nie cukiereczku... Chcę cię tu mieć na zawsze. Oglądać twoją słodką gołą dupkę o poranku i patrzeć na ciebie jak jesz koło mnie na podłodze...
Pieprzyć cię co wieczór i zasypiać tuląc cię w ramionach.
- czy kiedyś stąd wyjdę? Potrzebuję powietrza...
- możemy wyjść... teraz? Chodź! - było już ciemno gdy Changbin otworzył tarasowe okno. Zimne powietrze uderzyło Minho w nozdrza. Zachwiał się lekko i nadal stał w salonie, bojąc się zrobić krok.
- czy dostanę ubranie? - noc była mroźna, sam Changbin miał na sobie ciepły rozpinany sweter.

- nie skarbie... ale będziesz mógł się do mnie przytulić. - Binnie wyszedł pierwszy, robiąc kilka kroków po drewnianych deskach. Minho nadal stał i czekał. Znowu bał się, że to kolejna prowokacja.

Changbin wyciągnął papierosy i zapalniczkę. Włożył szluga do ust i odpalił. Zaciągnął się głęboko i patrząc na Minho podał paczkę w jego stronę. - chcesz? Zrelaksujesz się trochę. - Lee czuł jak ręce wyrywają mu się do kolorowego kartonika. Kiedyś popalał do drinka ale nigdy nie był specjalnie uzależniony od nikotyny. Ale w tym momencie zapragnął zapalić, jak jeszcze nigdy dotąd. Zrobił mały krok w kierunku pokusy. Wyciągał dłoń z obawą, że za chwilę doświadczy bólu. Ale Changbin nic mu nie zrobił. Patrzył jak młody odpala drżącymi rękami papierosa i zaciąga się łapczywie dymem.
- miło prawda? Możemy wychodzić tak codziennie. Jeśli będziesz grzeczny. Możemy robić wiele przyjemnych rzeczy, jeśli zaczniesz mnie słuchać i przestaniesz walczyć. Odpuść Minho... nie wygrasz ze mną. Poddaj się - mówił tak spokojnie, jakby informował go, co będzie jutro na obiad. - w drugiej kieszeni mam paralizator... jeśli w tej chwili myślisz o ucieczce... nie warto...

W tym momecie Minho się poddał. Nawet nie dokończył papierosa, podszedł do starszego i wtulił się w niego, w ten jego przyjemnie ciepły drapiący sweter. Chciał płakać ale już nie potrafił.
Changbin złapał go w talii i pomimo ciemności wypatrzył ten poddańczy wzrok. Ucieszył się, że chłopak w końcu zrozumiał. Otulił go swetrem, bo Minho coraz mocniej dygotał z zimna. Odgarnął mu pojedyńcze kosmyki z czoła, pogłaskał go po twarzy. Zbliżył własne usta do jego i delikatnie pocałował. A Lee już nie protestował, wręcz przeciwnie, sam chętnie oddał pocałunek. Po tak długim czasie bicia i znęcania się nad nim nie marzył o niczym innym jak o małej porcji uczucia. Wiedział, kto go całuje, ale tak bardzo już tęsknił za drugim człowiekiem.
Nie miał pojęcia jak długo tu był ale sądząc po tym, jak bardzo urosły mu włosy to około miesiąca. Może trochę dłużej...

Enjo kōsai  援助交際 II Minbin II ChanghoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz