ジレンマ

65 8 42
                                    

Changbin myślał. Stał jak ostatni kretyn w mroźną noc i odpalał kolejnego z rzędu papierosa.

- nic nie powiesz? - Minho wyszedł za nim na taras. Był goły i nadal lekko mokry. O tak późnej godzinie nie było już szansy spotkania żadnego sąsiada, codziennie wychodzili więc razem przed spaniem zapalić.
Zabrał Binniemu papierosa z paczki i odpalił od razu. Zaciągał się głęboko dymem i patrzył czekajac na odpowiedź. Musiał wiedzieć co będzie między nimi.

- chodź bliżej, zmarzniesz... - przywołał go znanym ruchem ręki. Minho wyrzucił niedopałek i podszedł jak dobrze wytresowane zwierzę. Oparł głowę na muskularnym ramieniu. Oboje byli zawieszeni w jakiejś nierealnej rzeczywistości.

- nie mogę... dzięki nim... hmmm... Minho... to nie takie proste.. - Changbin plątał się w odpowiedzi. Chciał i nie chciał... oczywiście czuł, że między nimi jest coś więcej.

- pieprzysz... chodzi o pieniądze? - Minho nadal myślał naiwnie. Był młody i szczery w uczuciach.

- nie... Minho, mam pieniądze. Tu chodzi o coś innego. Muszę wyładować mój gniew. Mam go tak dużo. Boję się, że to wszystko skupi się na tobie. Jeśli będziesz jedyny... nie radzę sobie z tym... - Seo starał się wyjaśnić jak najwięcej, jak najmniejszą ilością słów. Śmierć Jeongina od dawna drążyła mu dziurę w sercu. On też mu kiedyś tak zaufał. Umarł samotnie w zawilgoconej piwnicy. Bo Changbin poczuł się Bogiem, bo bicie młodego i nieustanne gwałcenie sprawiało mu tak ogromną przyjemność, że zapomniał o tym, że jest człowiekiem. W ciągu dnia prowadził jak zwykle swoje zajęcia a wieczorami schodził na dół dręczyć swojego kochanka. Nie potrafił się powstrzymać. Jeongin błagał, prosił, płakał dziennie by go wypuścić. Mówił, że źle się czuje, że prawdopodobnie ma gorączkę, że jest mu tak strasznie zimno. Ale Binnie nie słuchał, zatracił się całkowicie we własnej egoistycznej przyjemności. Gdyby nie Jeongin pewnie nawet by nie odkrył tych mrocznych zakamarków swojej duszy. Ale niestety stało się inaczej i chłopak zginął.

- nie boję się ciebie.. - Minho ocierał się głową o muskularne ciało jak kot proszący o kolejny przysmak. Ale Changbin nie potrafił się przełamać. Nie chciał mu tego zrobić, czuł do niego... za dużo. Złapał go za kark i zaprowadził ponownie do domu. Swój wewnętrzny niepokój przekazał młodszemu. Zamknął porządnie okna. Minho, lekko przestraszony przylgnął plecami do ściany.

- miałem już kiedyś takiego chłopca jak ty. Źle się to skończyło. Minho... ja lubię ostro... - oh jak ciężko mu było się wytłumaczyć. Przyznawanie się do własnej słabości sprawiało mu tyle problemów. Lee słuchał z zainteresowaniem. Poczuł lekką zazdrość, że nie był pierwszym tego typu kochankiem Binniego. Do tej pory wierzył, że był wyjątkowy i jedyny. Tak wspaniały, że Changbin chciał go mieć tylko dla siebie. Ale jednak nie. Ktoś przed nim skruszył już kiedyś jego serce.

- chcę spróbować. Nie boję się niczego. Chcę tu zostać i należeć tylko do ciebie. Pozwól mi. Zgodzę się na wszystko. - Changbin nie wierzył w to, co mówił młodszy.

- ten chłopak zmarł! Zakatowałam go na śmierć. Ruchałem miesiącami aż umarł z wycieńczenia, rozumiesz to, Minho! Kurwa, wiem jakim potworem mogę się stać! - wykrzyczał mu wszystko na jednym wydechu. I nastała cisza. Minho był lekko zaskoczony, ale nie tak, żeby odebrało mu trwale mowę. Nie myślał już racjonalnie. Od dawna idealizował Changbina, jak tylko potrafił. Sam stworzył jego obraz, w który teraz bezsprzecznie wierzył. Ten chłopak... pewnie był sam sobie winien, pewnie był niegrzeczny albo próbował uciekać. A on nie miał zamiaru taki być. Chciał, żeby Binnie był z niego zadowolny. Uszczęśliwianie go było dla niego teraz priorytetem.

- nie szkodzi... chcę spróbować...

- jesteś idiotą Minho?! Nie rozumiesz? A jeśli skończysz tak jak on? Odebrało ci rozum?

- nie obchodzi mnie to. Chcę tu zostać. Nie mam już do czego wracać. Jak długo tu jestem? Cztery miesiące? Dłużej? Jedynie co... martwię się o koty... Nie zostawiłem wystarczająco dużo pieniędzy na ich utrzymanie... - Minho zamyślił się na chwilę... miał wyrzuty sumienia.
- chciałbym wysłać resztę pieniądzy dla nich. I krótką wiadomość, że już nie wrócę. Żeby Jisung się nie martwił. Czy możemy? A potem zrobisz ze mną, co zechcesz. - mówił tak spokojnie, jakby już od dawna o tym myślał. Changbin był w szoku. Minho był świadomy swoich słów ale to nie było normalne zachowanie. Nikt, ot tak, nie pozwoliłby się zamknąć na zawsze z brutalem. Z nim było ewidentnie coś nie tak. On miał jakąś głęboką depresję. Ale nadal mówił z sensem.

- jesteś pewny? Chcesz tu zostać? - potrzebował tego zapewnienia po raz kolejny.

- chcę. Chcę być twój. Nigdy nie byłem bardziej szczęśliwy niż tu. - Changbin podszedł do niego tak blisko, że ich oddechy połączyły się w jeden. Uderzył go mocno w twarz. A Minho się uśmiechnął. Oczy miał lekko wilgotne ale śmiał się szczerze. - chcę tu zostać.
Changbin nie myślał wiele.. szarpnął go za bark i obrócił twarzą do ściany. Jedną ręką rozpinał już rozporek, drugą niedbale wpychał w tyłek młodego. Minho dyszał ciężko, nie rzucał się, po prostu czekał z utęsknieniem na ostry numerek. Gdy kutas powoli zaczął mu rozpychać odbyt jęknął głośno w ścianę zaciągając potem zapach farby w płuca. Changbin pieprzył go mocno, bez gumy, bez jakiegokolwiek nawilżania. Surowo i ostro, tak, że im obu sprawiało to ból. Pod sam koniec zaczął go jeszcze podduszać, Minho odleciał na sam skraj świadomości. - chcę tu zostać...

Jisung biegł jak oszalały ściskając dużą kopertę oklejoną znaczkami z Japonii. Znalazł ją dziś rano w skrzynce na listy. W środku była spora ilość gotówki, krótki list i dowód osobisty Minho. Gdy rozrywał list czuł jak ręce mu drżą, spodziewał się absolutnie wszystkiego. Żądania okupu, zdjęć Minho w jakimś opuszczonym budynku, nawet aktu ślubu. Minho poznał tam kogoś i oszalał. Ale na pewno nie spodziewał się tego.

„ Jisnug...
Na pewno martwisz się o mnie i zastanawiasz gdzie jestem. Jest mi tu dobrze i nie zamierzam już wracać do Seulu. Sprzedaj wszystkie moje rzeczy i zaopiekuj się proszę kotami. Mam nadzieję, że pieniędzy wystarczy na długo. Nie szukaj mnie.

P.S. mam nadzieję, że ten skurwiel Hwang jest ci nadal wierny.

Minho."

Jisung wpadł z listem na komendę, prosto do detektywa zajmującego się sprawą Minho.

- to już jest coś. Ale nadal nie ma tu kompletnie żadnych informacji. Stempel z poczty niczego nie sugeruje. Ale natychmiast to sprawdzimy. Jest pan pewny, że to pismo pana Lee?

- tak... Minho ma specyficzny styl. I dopiska na końcu nie pozostawia złudzeń. To on.

- miejmy nadzieję, że napisał to niedawno. Zaraz skontaktuję się z naszymi partmerami w Japoni. Jeśli pański przyjaciel nadal żyje dam z siebie wszystko by go odnaleźć...

Enjo kōsai  援助交際 II Minbin II ChanghoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz