ふぐ

52 8 12
                                    

Minho nie mogl sie juz doczekac az dotra na miejsce. Nie chcial jesc, nie chcial spac. Coz to w ogole byl za pomysl? Chcial przeplukac dupe woda i wystawic ja przed profesjonalista. Trzasl sie na sama mysl po tych sprosnych obietnicach.
Changbin skrecil w zatloczona uliczke, ktora konczyla sie malym japonskim domkiem.

- nie mieszkam w burdelu. - Binnie znal juz to zdziwione spojrzenie. Faceci zwykle oczekiwali brudnego hotelu, obwieszonego neonami w kszatlcie kutasow. Zaparkowal na niewielkim podjezdzie i ponownie zwrocil sie do Minho.
- chcialbys mnie o cos zapytac nim wejdziemy? Chce, zeby miedzy nami bylo wszystko jasne - ten profesjonalny ton ponownie zawstydzil Minho. On nie chcial rozmawiac, nie teraz. Szczerze mowiac, troche sie wstydzil. Czym innym byly fantazje, a czym innym otwarta rozmowa prosto w oczy z czlowiekiem, ktorego dopiero poznal.
- nie krepuj sie, jestem dziwka, nic mnie juz raczej nie zaskoczy...
- moze napijemy sie czegos i potem wszystko Ci opowiem? - to wydawalo sie rozsadne. Kilka drinkow z pewnoscia by go rozluznilo.
- nie. Nie bedziesz nic pil. Juz czuje od Ciebie piwo, dlatego najpierw cos zjesz i odpoczniesz. Dawales juz kiedys dupy na trzezwo? - pytanie uderzylo mocno. Skad wiedzial? Dlaczego to wiedzial?
- nie... ale to nie ma znaczenia... chce po prostu dostac to, za co place- wyciagnal portfel z torby i chcial udobruchac mezczyzne szybka zaplata.
- ty placisz, ty wymagasz... - Binnie wyciagal juz reke po plik banknotow. Zatrzymal sie. - Ale jesli... spedzimy te noc na moich zasadach. Nie bedziesz musial nic placic. A ja chce Cie zerznac na trzezwo. - Minho czul jak prad przebiegl mu po kregoslupie i chwilowo zatrzymal sie w ledzwiach. Nie chodzilo o to, te zaoszczedzi mnostwo kasy, ktora i tak byl w stanie wydac. Ton, jakim Changbin to powiedzial byl taki wladczy i nie znoszacy jakiegokolwiek sprzeciwu. Pierwszy raz czul, ze jest we wlasciwych rekach. To nie byl juz facet, ktory po prostu chcial go przeleciec, byle jak, byle pochwalic sie, ze z nim byl. Binnie byl inny, absolutnie pewny swoich umiejetnosci. W koncu profesjonalista.
Minho powoli schowal pieniadze spowrotem. Jesli mu sie spodoba, wroci tu znowu i wtedy bedzie mogl z czystym sumieniem zaplacic.
- chodzmy wiec - zgarnal torbe z tylnego siedzenia i zaprosil chlopaka do siebie.

W srodku bylo bardzo przyjemnie. Dosc minimalistycznie ale czysto i schludnie. Nie bylo pejczy ani kajdankow przyczepionych do sciany. Najzwyklejszy na swiecie dom z ogromnym salonem, w ktorym byl tylko stolik i kilka miekkich puf.
- nie lubie zbednych gratow. Rozgosc sie. Co bedziesz jadl? - Changnin podnosil juz sluchawke do ucha i patrzyl na Minho wymownie. Nie warto bylo sie sprzeciwiac.
- obojetnie... w sumie nie jestem glodny... chcialbym sie tylko umyc... wiesz...
- dobrze. Ile wazysz? - to bylo dziwne... - jadles juz rybe fugu?
Minho zaczynal rozumiec sens pytania. Ryba fugu byla potrawa ryzykowna, owiana na swiecie zla slawa, ze wzgledu na zawartosc tetradoksyny, ktora paralizowala miesnie oddechowe, prowadzac do szybkiej i bolesnej smierci poprzez uduszenie. Kucharz, ktory ja przyrzadza powinien znac posture klienta, zeby moc ocenic ile trucizny pozostawic w rybie. Ta pozycja od dawna znajdowala sie na liscie rzeczy, ktore Minho chcial sprobowac. Changbin mial dobrego nosa, jesli chodzilo o spelnianie jego zachcianek.
- 60 kilogramow. I mam 1,72m wzrostu.
- tylko tyle? Wygladasz na wiekszego... dobrze... jedzenie bedzie za godzine. Obok jest pokoj w ktorym mozesz odpoczac. Lazienka jest tam. Masz czyste reczniki i nowy zestaw do lewatywy. Jesli potrzebujesz...
- dlaczego tak bardzo chcesz zebym odpoczal? - czul sie zirytowany tym ciaglym naleganiem na jedzenie i odpoczynek.
- bo jesli mamy sie pieprzyc cala noc chce byc pewny, ze masz wystarczajaco duzo sily... - te slowa po raz kolejny sprawily ze Minho zapomnial jezyka w gebie.

Changbin patrzyl na chlopca glodnymi oczami. Ciezko bylo mu teraz zgrywac profesjonaliste, rzadko kiedy goscil u siebie takie cukiereczki. Najczesciej przychodzli juz doswiadczeni faceci, doskonale wiedzacy, czego od niego oczekuja. A Minho byl dzieciakiem, ktory myslal, ze lubi ostro a rumienil sie na pytanie o wlasne preferencje. Pewnie wciaz wstydzil sie swojej orientacji, skoro nawet nigdy nie ruchal sie bez drinka.

Gdy dostarczono jedzenie, Lee byl juz po prysznicu, w lekkich wygodnych ciuchach, ktore nie krepowaly ruchow. Wszedl do salonu, ktory byl przyjemnie oswietlony, malenkie lampki zapewnialy dobra widocznosc i mile uczucie intymnosci. Changbin rozsunal stolik, na ktorym upchnal niezliczona ilosc przystawek. On tez sie przebral. W czarnym dresie prezentowal sie bardzo atrakcyjnie
- wyjdziesz stad dopiero jutro rano. Nie zbije Cie ani nie skrzywdze... nie jestes jeszcze gotowy. Pomoge Ci odkryc, co lubisz. Czy na cos chorujesz? Serce? - Minho prawie zaksztusil sie porcja ryzu, ktora niedawno wsadzil do ust. Nie przywykl do takich rozmow przy jedzeniu.

- nie, jestem zdrowy. Co znaczy, ze wyjde stad dopiero jutro? Zamknales drzwi? - Binnie tylko pokiwal glowa. Widzial jak Minho walczy w sobie. Ale nie zaczal panikowac. To dobrze.

- chce Ci pokazac, co znaczy byc na dole, skoro to Cie podnieca. Wiec od teraz Twoje miejsce jest pode mna. Od teraz jestes moj, zrozumiales? Nie odzywasz sie niepytany i robisz to, co Ci powiem. Obiecuje, ze Ci sie spodoba. Jest i Twoja ryba... sprobuj... - podal mu ostatni talerz z cienko pokrojonymi kawalkami jasnego miesa. Minho niesmialo wlozyl pierwszy kes do ust. Smakowala fantastycznie, delikatnie i inaczej niz cokolwiek co jadl do tej pory. Cienkie platy szybko znikaly w jego ustach, powodujac lekkie mrowienie warg i jezyka. Gdy zjadl juz wszystko zaczal delikatnie dotykac swojej twarzy, ktora minimalnie stracila zdolnosc odczuwania. To bylo dziwne. I zabwane.

Binnie spogladal na niego spod fioletowej grzywki. Za chwile beda mogli zaczac. Powoli zaczal sprzatac ze stolu, bedzie potrzebny do czegos innego. Byl juz bardzo podekscytowany. Nawet trzepnal sobie wczesniej reka, czego nigdy nie robil przy zadnym wczesniejszym kliencie. Chcial byc pewny, ze wytrzyma.

- poloz sie na stole. - Changbin zaslanial wielkie okna pionowymi czarnymi zaluzjami. Sam nie mial juz koszulki i przed chwila o to samo poprosil Minho. Tak jak sie spodziewal, mial cudne cialo, mlode jedrne i silne.
- nie tak slonce... na plecach. Najpierw mi obciagniesz. Jak dobra suka. Otworz buzie. - pociagnal chlopaka na skraj stolu, tak by glowa lekko mu zwisala. Stanal nad nim i wyciagnal kutasa przed jego oczy. Chcial, zeby Minho dobrze sie przyjrzal.
- szeroko... - sciagnal napletek i lekko pchal w gorace usta. Poczatkowo nie napieral zbyt gleboko, po prostu napawal sie widokiem. - nic nie czujesz, prawda? - Lee skinal glowa, nadal mial zdretwiale wargi. - zaraz poczujesz - Binnie polozyl mu reke na krtani, lubil ten moment gdy przy glebszym pchnieciu mozna bylo wyczuc wlasnego kutasa pod czyjas skora. Wszedl prawie do konca, powodujac u Minho nagly atak dusznosci. - nosem, wszystko dobrze. Rozluznij sie - masowal go po gardle, ktore dlawilo sie wielkim fiutem. Wiedzial, ze pewnie oczy, ktorych nie mogl teraz dostrzec zachodza juz lzami.
Nie byl zbyt brutalny ale tez nie traktowal chlopaka ulgowo. Ale z pewnoscia troche go zmeczyl.
- spuszcze Ci sie teraz w usta, dobrze ? - byl pewien ze Minho odmowi, ale ruch glowy jednoznacznie wskazywal na przyzwolenie.

Enjo kōsai  援助交際 II Minbin II ChanghoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz