Jisung ponownie został wezwany na komisariat. Detektyw nie miał dla niego tym razem dobrych wieści. Oprócz jednej. Minho żył. A przynajmniej w dniu, w którym wysłał do niego list.
- to Pan Lee, prawda? - facet pokazał palcem postać w czarnym kapturze. Minho oddał kopertę w pocztowym okienku i zapłacił gotówką wyciągniętą z kieszeni bluzy. Jisung wpatrywał się w mały ekran... nie było wątpliwości. Wszędzie poznałby tą sylwetkę. Ale Minho na nagraniu był większy. Szeroki w barkach, nawet obszerna bluza nie była w stanie tego ukryć. Ale to na pewno był on. Żył. Miał się chyba... dobrze. Nie wyglądał na nieszczęśliwego.
- to Minho. Bezsprzecznie on.- więc mamy pewność, że tego dnia żył. Ale... namierzyliśmy też mężczyznę, z którym przebywa. W końcu. Płacił w sklepie obok za papierosy kartą. I jego tożsamość jest dla nas niepokojąca. Niech Pan usiądzie. - Jisung zaskoczony słowami funkcjonariusza opadł na niewygodne krzesło. - Pan Seo był poszukiwany w Korei kilka lat temu. Za... za przetrzymywanie małoletniego i doprowadzenie do jego śmierci. Również za znęcanie i wykorzystywanie seksualne. - Jisung siedział tam jak wbity w ziemię palik. Nie wiedział, co powiedzieć.
- jak to? I co? Uciekł wam? I teraz jak gdyby nigdy nic siedzi w Japonii i chodzi sobie z Minho po fajki? - detektyw wiedział jak to brzmi. Ale prawda była nieskomplikowana. Po prostu się nie udało.- Ten chłopiec... Jeongin... był poszukiwany przez wiele miesięcy. Seo był jego nauczycielem sztuk walki. Jego szkołę przeszukano nie raz nie dwa. Ale plany były stare. Policja nic nie wiedziała o zabudowaniach na dole. I nagle Seo zniknął. Z dnia na dzień zamknął szkołę, opróżnił wszystkie swoje konta bankowe i ślad po nim zaginął. Rodzice chłopca węszyli z tym jakiś trop. I mieli rację. Przeszukano wsystko od nowa i... znaleźli zwłoki chłopca... w piwnicach. On musiał strasznie cierpieć. Był pobity i chyba dziennie gwałcony. Wycieńczony, niedożywiony, z rozległym stanem zapalnym... straszny widok. Ale oszczędzę panu zdjęć z miejsca zbrodni. Wszystkie ślady prowadziły do trenera. Ale on nie jest głupcem, to sprytny facet. Długo go szukano ale potem sprawa uległa przedawnieniu. I nagle odnajdujemy jego ślad w Japonii... Gdy zwiedza Tokio z pańskim przyjacielem. Martwię się o pana Lee. Jest na łasce potwora...
Jisungowi wirowało w głowie. Minho z takim człowiekiem? Zabóją i gwałcicielem? Dlaczego? Dlaczego został tam z nim? Opuścił koty i przyjaciela. Co do siebie Han nie miał złudzeń. Przez Hyunjina ich przyjaźń straciła na wartości. Bo Hwang zawsze wracał jak zepsuty zagubiony bumerang. Gdy już nie miał pieniędzy albo dachu nad głową lądował w tyłku Jisunga, który zawsze wybaczał i przygarniał zużytą zabawkę. Nadal go to bolało...
Ale koty... kurwa... zawsze tak na nie uważał. Kupował najdroższe jedzenie dla nich a sam jadł byle co. Co mogło sprawić, że postanowił je porzucić? Jisung miał tylko jedno wyjaśnienie w swojej głowie...- co teraz zrobimy? Jak można go odszukać i sprowadzić do kraju? Ile wam to zjamie? Jak mogę pomóc? - nadzieja jednak nie umarla. Może będzie można wyrwać Minho z łap tego psychola.
Detektyw jednak nie miał optymistycznego wyrazu twarzy.- zamykamy dochodzenie... Pan Lee wydaje się tam przebywać na własną odpowiedzialność. Jest dorosły... wysłał list... potwierdza, że jest mu tam dobrze... mamy związane ręce. - Jisung poczuł się jakby ktoś uderzył go ciężkim butem w żołądek.
- jak to nic nie zrobicie? A ten skurwiel? On zabił niewinne dziecko! Przecież można go aresztować skoro już wiecie gdzie przebywa...- sprawa jest już przedawniona... naprawdę nie można nic zrobić... gdyby Seo narobił sobie problemów w Japonii, to co innego. Ale jest porządnym obywatelem. Płaci spore podatki.
Jest nie do ruszenia. Przykro mi...- przykro... kurwa przykro wam... tylko tyle potraficie... a na co idą moje podatki?
- z tego co wiem jest pan bezrobotny... domyślam się co pan czuje... ale przyjaciel chyba już wybrał... ciężko wyczuć dlaczego - Jisung domyślał się dlaczego... pamiętał takiego Lee. Któremu było wszystko jedno. Szwędał się po uliczkach nocami, prowokował los. Bo wtedy nie zależało mu na niczym... Minho był niebezpieczny sam dla siebie... i Han bał się, że teraz jest podobnie. Że ponownie wpadł w czarną dziurę, którą rozpaczliwie próbował załatać jakimś chorym związkiem. Huj wie co było między nimi...
- pierdolcie się więc... sam go znajdę... dajcie mi tylko adres tego... tego... Seo? - Jisung zerwał się z krzesła tak nagle, że aż upadło na ziemię.
- nie mamy adresu. Mamy dane firmy, jaką prowadzi. Numer podatkowy. Można go oczywiście odszukać ale... my się już tego nie podejmiemy... tu są dokumenty. Życzę panu powodzenia. - wszystko. Han zgarnął cienką teczkę ze stołu i wyszedł, trzaskając drzwiami i rzucając bluzgi na wszystkich, których mijał. Poszedł prosto do Feliksa, z którym utrzymywał kontant ze względu na koty Minho. Chłopak był inteligentny. Siedział całymi dniami w sieci. Komputer miał opanowany do perfekcji. Może uda mu się znaleźć cokolowiek o tym jebanym Changbinie...
- ciężko... to Japonia... mają dobry system bezpieczeństwa. Ale znam kogoś kto mógłby nam pomóc. Seungmin jest najlepszym hakerem, jakiego znam. Jeśli on go nie znajdzie to już nie ma nadziei. - Jisung przytaknął bez zastanowienia.
Znalezienie Seo Changbina nie zajęło Seungminowi długo. Po tygodniu miał już jego obecny adres, roczny dochód i wgląd w elektoniczną kartę zdrowia pacjenta. Changbin często robił badania na obecność HIV i chorób wenerycznych. Zarabiał lepiej niż świetnie. Jego dom znajdował się w eleganckiej dzielnicy niedaleko Osaki. Jisung wiedział wszystko, co powinien. Kupił bilet w jedną stronę. Za pieniądze, które przysłał mu Minho. Nie miał zamiaru wracać bez przyjaciela... tym razem nie odpuści, zaciągnie do lekarza, żeby przepracował swoje problemy od początku do końca. Minho musi wrócić!
CZYTASZ
Enjo kōsai 援助交際 II Minbin II Changho
FanfictionTik tok wizualizacja: https://vm.tiktok.com/ZGeWX1tqJ/ Minho przylatuje do Japonii na wakacje. Chce sie upewnic jak dobrze poznal jezyk i przekonac sie na wlasnej skorze czy da rade zjesc te wszystkie tajemnicze przysmaki. I czy naprawde mozna tu ku...