~ rozdział 1 ~

281 28 27
                                    

Oślepiają go błyski fleszy. Morze kamer, mikrofonów i notesów wylewa się daleko w głąb ulicy, na której znajduje się komenda. Gavin (a może Graham?) wygłasza oficjalne oświadczenie. Wszystko wydaje się dziać w zwolnionym tempie, od wrzasku tłumu aż po wypowiedź tego przygłupiego inspektora. Lawina myśli zalewa jego Pałac Pamięci. Dlaczego ja się na to do cholery zgodziłem. Mogłem wylecieć gdzieś za granicę samolotem Mycrofta i tyle by mnie widzieli. Gdyby nie John... Nagle wszystko cichnie, oczy zgromadzonych skierowane są na niego.

- Sherlock, teraz ty wchodzisz - podpowiada mu jego jedyny przyjaciel, John Watson. Kładzie mu dłoń na ramieniu i delikatnie popycha do przodu - pod sam mikrofon - chcą cię usłyszeć.

Zaschło mu w gardle, a przecież wcale się nie stresuje. Nie, on po prostu ma już tego wszystkiego dość. Mógł jak zawsze rozwiązać sprawę i zniknąć, jednak ten głupi Anderson, który swoim IQ zaniża średnią całej ulicy musiał wpaść na ten jakże idiotyczny pomysł...

Orientuje się, że cisza trwa już odrobinę zbyt długo - musi ją szybko przerwać. Odchrząkując, poprawia kołnierz swojego płaszcza.

- Muszę przyznać, że rozwiązanie tego śledztwa zajęło mi zaskakująco dużo czasu. Być może jest to powiązane z faktem, że burmistrz osobiście zatuszował mnóstwo ważących na sprawie informacji... - zerka na Johna, który posyła mu krzepiący uśmiech - Mimo wszystko sprawa rozwiązana i to jest teraz najważniejsze - nie wiedząc co jeszcze mógłby powiedzieć, planuje się dyskretnie wycofać, jednak Inspektor Lestrade zatrzymuje go. Piorunuje policjanta spojrzeniem, kiedy ten szepcze mu na ucho;

- Teraz musisz odpowiedzieć na kilka pytań dziennikarzy - wzdycha zirytowany, doskonale wiedząc, co za chwilę nastąpi. Wybiera pierwszego lepszego dziennikarza z lewej. Jego ciemnozielona, pognieciona marynarka wyraźnie ukazuje wczorajszą zdradę na partnerce... Nie, żonie. Pewnie zrobił to z redaktorką.

- Panie Holmes, jak skomentuje Pan oburzające zachowanie burmistrza Johnsona?

- Było przewidywalne - z tłumu wyłania się kolejny paps;

- Czy James Cooper otrzyma karę śmierci za popełnione zbrodnie?

- Wszystko wyjaśni się w sądzie. Osobiście liczyłbym jednak na dożywocie.

-  Co sądzi Pan o współpracy z londyńską policją? - detektyw przewraca oczami.

- Wolałbym tego nie komentować - och, gdyby nie to, że Mycroft kręci coś z Lestradem, to wylałby teraz na nich całe wiadro pomyj, ale postanawia się zlitować - kto wie, może Gavin przybiegnie do niego z jakimś nowym morderstwem?

Detektyw odczuwa cichą satysfakcję, nikt jeszcze nie pytał o...

- Czy pogłoski o pańskim romansie z Johnem Watsonem są prawdziwe? - no właśnie, nieodłączne pytanie każdego wywiadu. Chyba nigdy nie doczeka się końca tych idiotycznych plotek. Zaciska zęby, jednak zdaje sobie sprawę, że milczenie będzie w tej sytuacji zbyt wymowne. Unikając wzroku Johna, chłodno odpowiada:

- Te idiotyczne plotki są tak prawdziwe, jak zeznania Coopera przed aresztowaniem - pozwala sobie na drobny uśmiech, próbując obrócić sytuację w żart. Z ulgą słyszy, jak przez tłum przebiega fala śmiechu. Delikatnie odwraca się w kierunku Johna i puszcza mu oczko. Lekarz oblizuje wargi w swój charakterystyczny sposób.  Gavin przekazuje pałeczkę matce jednej z ofiar, więc Sherlock znów się wyłącza. Dzięki Bogu, że już ma to z głowy.

~~~

- Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, co miałeś na myśli mówiąc rodzicom, że to dobry pomysł zorganizować wspólne święta? - nie wierzy. Po prostu nie wierzy w głupotę swojego starszego brata. On ma niby być tym mądrzejszym? Chyba w alternatywnej rzeczywistości. 

SOMEBODY || JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz