Następnego dnia około godziny piątej rano mężczyźni dostają wiadomość, z której wynika, że stan Eleanor pozwala już na przesłuchanie jej. John niechętnie wciąga przez głowę swój ulubiony sweter, podczas gdy detektyw radośnie podskakuje po ich teraz już wspólnej sypialni.
Gdy dojeżdżają na miejsce, od razu widać, że coś jest nie tak. Pod szpitalem stoją trzy radiowozy z włączonymi kogutami, a wewnątrz panuje spore zamieszanie.
Wśród zbieraniny personelu, pacjentów i policjantów w końcu dostrzegają Lestrade'a, który nie szczędząc przekleństw zdziera sobie gardło na jakichś dwóch młodszych mundurowych.
- Co się dzieje, Gavin? - pyta na wstępie Sherlock, który nie wiadomo kiedy pomknął do przodu zostawiając Watsona w tyle - uciekła?
- Skąd ty to? - pyta z niedowierzaniem inspektor, jakby jeszcze nie znał Holmesa. Po chwili spuszcza zirytowany głowę - była tu jeszcze pół godziny temu! Chwilę po tym, jak wysłałem ci wiadomość, przybiega do mnie Anderson i wrzeszczy jak poparzony: "Eleanor Clarke zniknęła!"
- Cud, że zapamiętał tak długie zdanie... - mruczy pod nosem brunet, sprawiając, że John prawie dławi się śliną.
- Co?
- Sherlock pytał, czy są nagrania z kamer - wtrąca lekarz, nie chcąc jeszcze bardziej dobijać biednego policjanta. To musi być dla niego ciężki dzień, choć dopiero się zaczął. No i podobno Mycroft poleciał do Luksemburga na jakąś konferencję. Greg wygląda teraz nawiasem mówiąc jak siedem nieszczęść.
- Zaraz mamy dostać. Wysłałem Andersona...
- Nie, tylko nie to! Mówiłem ci już, że zaniża IQ całej ulicy... Znając życie upuści taśmy co najmniej dziesięć razy, zanim je tu doniesie - marudzi brunet, więc John postanawia poprawić mu humor splatając razem ich palce. Sherlock unosi brwi ewidentnie zaskoczony tym drobnym gestem.
- Trudno, już poszedł. Z resztą, gdybyś to ty decydował o dopuszczeniu policjanta do służby, to chyba mielibyśmy jedną komendę na cały Londyn.
Brunet już rozchyla wargi, gotów odpowiedzieć na tą jakże niesprawiedliwą zaczepkę (bo raczej nie pozwoliłby na istnienie choć jednej komendy), lecz akurat w tym momencie przybiega zdyszany Philip trzymając w dłoniach tekturowe pudełko.
- Prosiłem cię o jedną taśmę, skąd to pudło? - stęka cierpiętniczo Greg - nie mamy czasu przeglądać tego wszystkiego!
- Powiedzieli mi, że poprzednie nagrania również mogą nas zainteresować. Podobno podejrzanie się zachowywała.
- Nic nie mów - od razu wykrzykuje inspektor, widząc, jak detektyw szykuje się do skomentowania słów policjanta.
Watson uśmiecha się pod nosem. Jego detektyw jest taki upierdliwy.
- To co teraz zrobimy? - pyta trochę głupio, chcąc przerwać nieco niezręczną ciszę, która z jakiegoś powodu zapanowała. Greg opiera dłonie o biodra, wzdychając ciężko.
- To dosyć proste. Ludzie Grahama obejrzą wszystkie te nagrania, a jeśli zaobserwują jakąś niepokojącą zmianę lub znak, wyślą to do mnie - Holmes zerka na niego, po czym szybko się poprawia - w sensie do nas.
- To bardzo dobry pomysł - od razu podchwytuje blondyn, nie pozwalając Lestrade'owi na słowo protestu - to może w takim razie wrócimy do spania? - sugeruje niepewnie, marząc o powrocie do łóżka.
- W żadnym wypadku! - wypala entuzjastycznie Sherlock - najpierw musimy sprowadzić tu Mycrofta - na te słowa Greg z zainteresowaniem przekręca głowę w bok - dedukuję, że twój kolega z pracy nie żyje?

CZYTASZ
SOMEBODY || Johnlock
FanfictionA co gdyby Sherlock Holmes nie musiał pozorować swojej śmierci? Gdyby Jim Moriarty nigdy nie istniał, a John nie poznałby Mary? A co jeśli... detektyw również ma uczucia? W dodatku intensywniejsze, niż ktokolwiek byłby w to w stanie się spodziewać...