Czas straszliwie się wlecze, gdy Johna nie ma obok. Dlatego po dokończeniu jednego z eksperymentów, postrzeleniu ściany kilka razy, przejrzeniu wszystkich możliwych gazet i finalnym odwiedzeniu Johna w pracy Sherlock zaczyna świrować z nudów. Zirytowany dzwoni do Grahama (a może Gavina?). Mężczyzna odbiera przy pierwszym sygnale.
- Wszystko w porządku? - z jakiegoś powodu ta troska w głosie inspektora działa na niego jak płachta na byka.
- Nic nie jest w porządku, znajdź mi morderstwo! - marudzi, a Lestrade śmieje się cicho do słuchawki. Co w tym śmiesznego?
- Sherlock, przecież nie mogę tak po prostu wysunąć z rękawa jakiejś ciekawej sprawy. Gdyby coś się działo, będziesz wiedział pierwszy.
- Kłamstwo. Oba te zdania. Zawsze możesz sam kogoś zamordować, a pierwszą osobą która się dowie będzie mój brat. Tak więc proszę mi tu nie mydlić oczu.
- Niech zgadnę, John jest w pracy? Już się stęskniłeś? - wzdycha ze współczuciem policjant. Dość. Sherlock się rozłącza. Nie będzie słuchał wywodów tego idioty. Tym bardziej dlatego, że ma rację.
- Pani Hudson! - woła, wiedząc że kobieta przybiegnie tu w mgnieniu oka - herbata dla mnie.
- Sherlock, ile razy mam powtarzać, że nie jestem waszą gosposią! - obrusza się staruszka, jednak po spojrzeniu na niego odpuszcza - a magiczne słowo?
Serio? Co on ma pięć lat?
Mimo wszystko naprawdę potrzebuje teraz tego gorącego napoju, dlatego zmusza się do wyduszenia cichego;
- Poproszę - najwyraźniej to wystarcza, ponieważ już po chwili kobieta odchodzi usatysfakcjonowana do kuchni. Ich kuchni. Ups.
- SHERLOCK! - detektyw chowa się za gazetą - co robią w zlewie martwe szczury!?
- To część eksperymentu, proszę się nimi nie martwić - odpowiada ze stoickim spokojem, jeszcze bardziej rozjuszając panią Hudson.
- Mają zniknąć do dwunastej!
- Oczywiście! - może wrobi w ich sprzątnięcie Johna?
~~~
Dzięki (nieistniejącemu) Bogu! Nareszcie Gavin dzwoni z czymś ciekawym. Oby, bo inaczej skończy jak szczury w zlewie.
- Mam nadzieję, że to jakiś rodzynek - mówi Sherlock, nie dając inspektorowi szansy na przywitanie się. Słyszy zirytowanie westchnięcie mężczyzny. Oho, szykuje się coś dobrego!
- Powiedzmy, że tak. Tym razem to staruszka, tak samo jak poprzednio ciała obce w podbrzuszu. Molly niedługo ją prześwietli, ale może chcesz się trochę rozejrzeć na miejscu zbrodni...
- Jeszcze pytasz? Dawaj adres.
~~~
- Hmmm... Tak, definitywnie nieżywa. Choć i tak od dawna męczył ją reumatyzm, w sumie zabójca wyświadczył jej przysługę - ignoruje zniesmaczone spojrzenia Andersona i Donovan, którzy dosłownie dyszą mu w kark - Gavin, weź coś zrób z tymi baranami za moimi plecami!
Greg wzdycha zirytowany, jednak kiwa głową w kierunku policjantów odsyłając ich na dwór.
- Madison Stone. Brytyjka, dosyć zamożna. Śmierć przed uduszenie. Mamy tu chyba przypadek seryjnego mordercy.
- Na pewno, a nie chyba. Temu komuś bardzo zależy na zastraszeniu mnie. Dobra, teraz mam już pewność. Graham, niech wszyscy siwowłosi inspektorzy nie opuszczają swoich domów.
CZYTASZ
SOMEBODY || Johnlock
FanfictionA co gdyby Sherlock Holmes nie musiał pozorować swojej śmierci? Gdyby Jim Moriarty nigdy nie istniał, a John nie poznałby Mary? A co jeśli... detektyw również ma uczucia? W dodatku intensywniejsze, niż ktokolwiek byłby w to w stanie się spodziewać...