Nagły dźwięk, który wybudził mnie z głębokiego snu, który nadszedł stosunkowo niedawno, ponieważ poprzedzała go fala koszmarów. Na ich czele zawsze stał zakrwawiony Dean albo moja matka. Niezależnie od wersji, zawsze kończyłam marnie. Dean mścił się za zamordowanie go, a matka za zdradę. Zawsze w takich momentach, budziłam się mokra od potu, starając się zrozumieć, gdzie właściwie się znajdowałam, aby móc odróżnić sen od jawy.
Zapewne z tego powodu, zignorowałam budzik, postanawiając kontynuować sen. Zerwałam się gwałtownie, jakiś czas później, przypominając sobie, że miałam zjawić się na Sali treningowej. Wstałam na równe nogi, chwytając w dłoń telefon podarowany mi zeszłego wieczoru przez Luka. Godzina na małym ekranie, wskazywała, że byłam spóźniona pół godziny. Gdy zaczęłam wciągać na nogi spodnie z zeszłego dnia, na wieku skrzyni dostrzegłam stertę czarnych ubrań z umieszczoną na nich kartką. Spojrzałam spanikowana na klucz znajdujący się w drzwiach. Zaklęłam, uświadamiając sobie, że nie zamknęłam drzwi na noc. Jedna z największych głupot, jakie mogłam popełnić w tym miejscu. Zapewne nie brakowało tutaj ludzi chcących zamordować mnie we śnie.
Spojrzałam na nakreślona na kartce słowa, które nie wskazywały, kto mógł być ich autorem. Zwykłe „To na trening". Wcisnęłam się, w jak na mój gust, zbyt obcisłe czarne spodnie i równie obcisłą koszulkę z krótkim rękawem oraz parę lekkich, sportowych butów. Niemal wybiegłam z pokoju, starając się przypomnieć sobie drogę na najwyższe piętro. Nie zwracałam uwagi na mijane osoby. Nie chciałam podpaść pierwszego dnia, choć sama nie wiedziałam jeszcze komu. Z impetem wpadłam na salę treningową, a wzrok wszystkich spoczął na mnie. Zdyszanej, wiążącej w pośpiechu włosy w koński ogon. Błądziłam wzrokiem po Sali, szukając jakieś znajomej twarzy. Grupka dzieciaków, pod opieką czarnowłosej, młodej kobiety, wpatrywała się we mnie z widocznym niepokojem i zaciekawieniem. Następnie napotkałam poirytowany wzrok Dayo, który stał w lekkim rozkroku ze skrzyżowanymi na piersi, ramionami. Zaklęłam w myślach. Ze wszystkich musiał to być on.
– Trzydzieści kółek wokół Sali. Plus dodatkowo dwadzieścia karnych za spóźnienie. Lepiej nie pomyl się w liczeniu, bo będziesz biegać od początku – powiedział twardym, niewnoszącym sprzeciwu głosem.
Zacisnęłam zęby, powstrzymując zgryźliwy komentarz, który w tamtym momencie nie wyszedłby mi na dobre. Nie powstrzymałam się jednak przed rzuceniem wściekłego spojrzenia, za co zarobiłam dodatkowe dziesięć okrążeń.
Sala treningowa nie należała do najmniejszych, więc przeczuwałam, że nie dotrwam nawet do połowy.
– Szybciej, nie mam dla ciebie całego dnia! – Krzyknął Dayo podparty o ścianę po przeciwległej stronie sali. Jego uśmieszek wskazywał na to, że znęcanie się nade mną sprawiało mu nie małą przyjemność.
Obiecałam sobie, że uduszę odpowiedzialnego za dobór mojego trenera, nawet jeśli miałby być to Dylan lub sam James.
Dzieci wróciły do treningu, ćwicząc uderzenia na manekinach. Czułam się, jak idiotka, biegając w koło. Poczułam czyjś wzrok wypalający mi dziurę w czaszce. Nie był to, jednak Dayo, który oglądał właśnie znudzony swoje paznokcie.
Mój wzrok spotkał się za to ze spojrzeniem młodej, krótko ściętej dziewczyny, której włosy miały odcień wyblakłego turkusu z pojawiającym się, ciemnym odrostem. Również nosiła strój treningowy, ale obecnie podpierała się łokciem o drewniane drabinki. Ciemne oczy świdrowały mnie bez skrępowania.
– Które okrążenie? – zapytał Dayo, gdy tylko zauważył, że skupiam się na zupełnie czymś innym, niż bieg.
Spojrzałam na niego, zaciskając usta ze zdenerwowania. Nie wiedziałam.
CZYTASZ
Enslaved. Wyjdź z podziemi.
RomantikPrzyszłość. Wojna zniszczyła nadzieję ludzi. Kobiety przejęły władzę nad światem. W Państwie Wyzwolonym panuje ściśle określone prawo. Melanie nie jest zwykłą dziewczyną, jako córka prezydenta musi dawać przykład swoim zachowaniem i nienaganną pos...