11. "Komplemenciarz."

421 49 11
                                    

W moim życiu nastał moment, w którym chciałam przestać oddychać. Stało się to dokładnie wtedy, kiedy Dylan przygniótł mnie swoim ciałem do ziemi i nakrył nas starym, śmierdzącym i zakurzonym kocem, przez który miałam ochotę kaszleć i kichać. Marna kryjówka, ale była to nasza jedyna opcja.

Pędem rzuciliśmy się do ucieczki, nim helikoptery zdołały nas dostrzec. Nie zważałam na ból w noce ani brak sił, pędziłam za Dylanem do najbliżej położonego budynku. Nie mieliśmy zbyt dużego wyboru, gdyż zabudowań było niewiele. Mało myśląc wpadliśmy do mieszkania, które okazało się puste, a jedynymi przedmiotami za jakimi moglibyśmy się ukryć był połamany stół i dywan. Niechętnie dałam nakryć się śmierdzącym materiałem, ale była to nasza jedyna opcja. Jedynie ślepy i głupi mógł nas nie zauważyć.

Po odgłosach wywnioskowaliśmy, że śmigłowców było kilka, a jeden z nich wylądował niebezpiecznie blisko nas. Po niedługim czasie zaczęliśmy słyszeć rozmowy strażniczek, które przeczesywały teren. Nie wróżyłam nam dobrego końca.

Coś boleśnie wbijało mi się w bok, ale każda próba poruszenia się, kończyła się ostrzegawczym warknięciem ze strony Dylana. Wolałam jednak to, niż śmierć kogoś z nas. Nie znosiłam Dylana, przez większość czasu na mnie krzyczał, wściekły nie wiadomo o co, albo obrażał. Jedynie od czasu do czasu trafiały mu się lepsze momenty i tylko przez nie, nie chciałam, żeby zginął. Ponieważ znając samą siebie, pamiętałabym tylko te dobre rzeczy, które dla mnie zrobił, a nie chciałam odczuwać smutku z powodu faceta bez manier.

– Kręcą się tutaj już koło godziny, mogłyby sobie już odlecieć, tym swoim wypasionym helikopterem – wyszeptał chłopak ze złością. W innych warunkach najpewniej bym go nie usłyszała, ale jego twarz znajdowała się centymetry od mojej. Niedorzeczna sytuacja.

– Zdrętwiały mi już niektóre części ciała – dodał.

Poruszył się niespokojnie dociskając moje ciało do przedmiotu wbijającego się w mój kręgosłup. Zagryzłam zęby, aby nie jęknąć.

– Nawet nie próbuj narzekać, to ty leżysz na mnie – warknęłam wściekle.

– Chyba nie powiesz mi, że ci się to nie podoba – rzucił kolejnym głupim żartem.

Przewróciłam oczami, żałując że tego nie widzi.

– Wiesz, nie bardzo. Wybacz, ale nie interesują mnie dupki męskiego rodzaju.

Dylan zachichotał, a jego ciało zadrżało.

– A żeńskiego?

– Żadnego – odpowiedziałam, a chłopak znowu zatrząsnął się ze śmiechu.

– Nie mów, że nikt cię nie pociąga.

– Co z tobą jest nie tak? – zadałam pytanie, które krążyło w moim umyśle od dawna. – Zaraz pewnie nas zabiją, a tobie zebrało się na żarty.

Ruszyłam uwięzionym pode mną ramieniem, czując jakby przechadzało się po nim stado mrówek.

– Nawet nie drgnij – powiedział nagle Dylan, a ja zamarłam w jeszcze nie wygodniejszej pozie niż kilka sekund temu. Z nerwów zacisnęłam palce na kurtce Dylana, jakby to miało mi jakikolwiek sposób pomoc.

Stare, drewniane deski zaskrzypiały pod zapewne uzbrojoną po zęby strażniczką, a pomieszczenie zalało światło latarki. Kobieta weszła w głąb budynku, a raczej jedynego pomieszczenia jakie z niego pozostało, oświetlając latarką każdy kont. Serce waliło mi jak oszalałe, a ja byłam pewna, że można było usłyszeć je w każdym zakątku ziemi. Dylan natomiast zadawał się zamienić w głaz, który nawet nie oddychał.

Enslaved. Wyjdź z podziemi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz