Rozdział XIV

30 1 0
                                    


Kiedy oczy Amili otworzyły się rankiem, poczuła się, jakby miała wstać z grobu. Przez całą noc nie zaznała spokoju, zasypiając w końcu Bóg wie o której, otulona chmurą smutku
i bezsennych myśli. Włosy splecione w nieładzie, oczy opuchnięte od płaczu, a serce nadal walczyło z bólem, który zdawał się nie mieć końca.

Noah – ta myśl przewijała się w jej umyśle jak dziki taniec chaosu. Jak mógł to zrobić? Jak mógł zniszczyć to, co mieli? Wszystkie wspólne chwile, obietnice i marzenia, teraz zdawały się być tylko pustymi słowami, niczym piasek przesypujący się przez palce.

Amili zerwała się z łóżka, ignorując ból głowy i zmęczenie. Rzuciła na siebie ubrania leżące na podłodze, zbyt zdezorientowana, by zastanowić się nad wyborem stroju. Kiedy spojrzała na zegar, wiedziała, że jest już za późno, by zdołać zebrać myśli przed pierwszą lekcją. Brunetka wiedziała, że musi zrobić coś dla siebie. Musi oderwać się od tego wszystkiego, choć na chwilę. Dlatego postanowiła, że tego dnia nie pójdzie do szkoły. Potrzebowała chwili samotności, by poukładać myśli, odnaleźć w sobie siłę do stawienia czoła kolejnemu dniu.

Schodząc na dół do salonu, Amili nie mogła ukryć przerażenia, kiedy zobaczyła Cartera, który nadal był w ich domu. On jeszcze jest u nas? – myślała, zatrzymując oddech na chwilę. Ale zaraz potem przypomniała sobie, że teraz to ona musi być silna, musi udawać, że wszystko jest w porządku.

– Mamo, czy mogłabyś odprowadzić Benka do szkoły? – Poprosiła, starając się zachować spokój.

Matka spojrzała na nią z niezadowoleniem, ale dziewczyna zdawała sobie sprawę, że to właśnie obecność Cartera w domu ratowała ją przed pytaniami i oskarżeniami.

– Coś się stało?

– Brzuch mnie boli, mogę zostać dziś w domu?

– Masz dziś lekcje matematyki, nie możesz tak opuścić lekcji przed egzaminami – Brzmiała normalnie, ale dziewczyna wiedziała, że mama była bardzo zła na nią.

– Wiem, odrobię, przepiszę lekcje od Li. – Próbowała załagodzić atmosferę.

Carter spojrzał z dziwnym uśmieszkiem na brunetkę.

Kiedy drzwi za nimi zamknęły się, Amili odetchnęła z ulgą. Ala ta ulga nie trwała zbyt długo.

Usiadła na kanapie i zanurzyła głowę w dłoniach, próbując odsunąć od siebie wszystkie złe myśli. Ale wciąż wracały, jak uporczywe macki ciemności, które próbują wciągnąć ją w otchłań rozpaczy. Przez chwilę dziewczyna pozwoliła sobie na rozpacz, na krótki moment pozwoliła sobie na to, by być słabą.

– W takim wydaniu Ciebie nie widziałem. – Syknął Wilson.

– A ty nie wyszedłeś z mamą? – Spytała zdezorientowana, szybko ocierając łzy.

– Nie wyszedłem. – Podszedł krok bliżej do dziewczyny i klęknął nad nią.

– Odsuń się Carter. – Wyrwała się z miejsca z takim rozpędem, że nieomylnie przewróciła szklankę na ziemię.

kurwa mać

– Uspokój się, zaraz posprzątam. – Mężczyzna próbował załagodzić sytuację.

– Zejdź mi z drogi Carter, daj mi spokój. – Lekko odsunęła mężczyznę i schyliła się, by zebrać szkło z ziemi. – Ja pierdole, ała...

– Mówiłem, daj posprzątam. – Z drwiącym uśmieszkiem spojrzał na dziewczynę.

– Nie potrzebuję twojej pomocy dam radę.

Carter wzruszył ramionami i cofnął się na krok, obserwując dziewczynę z pewnym zainteresowaniem. Wiedział, że brunetka ma w sobie ogromną siłę, ale również był świadomy jej bólu i zranienia.

Słodka Tajemnica I ZAKOŃCZONE IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz