Rozdział 23

120 17 15
                                    

Szybko zrobiłam ścieżkę ognia odgradzającą dziewczynę od napastników.

Dwóch mężczyzn spojrzało na mnie z szokiem po czym zaczęło zbliżać się do mnie. Spojrzałam w miejsce w którym nadal stoi dziewczyna. Mogłabym przysiąc że bezgłośnie powiedziała "dziękuję, jestem ci winna przysługę" w momencie kiedy zmniejszyłam ogień wystarczająco żeby pozwolić jej uciec. Lub mogło mi się tylko wydawać.

Tak jak chciałam po chwili jasnowłosa zniknęła, a osoby sprawiające zagrożenie nawet tego nie zauważyli bo za bardzo byli zajęci studiowaniem mojej twarzy, z której specjalnie zsunęłam kaptur.

Nagle jeden z nich podniósł jakieś urządzenie na wysokość twarzy i powiedział:

- Chyba znaleźliśmy tą dziewczynę która ostatnio spierdoliła ratując koleżanki. Przyślijcie wsparcie, macie naszą lokalizację. Szybko. Samych ogników.

Chyba nie chcieli żebym to słyszała. A kiedy moja twarz wyraziła zdziwienie ten drugi powiedział:

- Pojebało cię?! Czemu tak głośno mówisz?!

Roześmiałabym się gdyby nie to że nie miałam już jak uciekać do tyłu, bo moje plecy właśnie zderzyły się że ścianą.

Japierdziele co mam robić.

- Już nie uciekniesz - uśmiechnął się złowieszczo ten z nich kontrolujący ogień.

I dupa.

Skupiłam się na przypomnieniu i zorganizowaniu planu ucieczki. Mogłam lecieć do Akademii, ale pewnie zajedzie mi drogę wsparcie o którym mówił jeden z napastników. Mogę też lecieć nad najbliższe morze które nie jest wcale daleko, ponieważ było powiedziane że pomocą złapania mnie mają być tylko osoby władające ogniem i oprócz tego idioty który się do mnie zbliża nikt nie będzie mógł kontynuować pościgu pod wodą. Oczywiście o ile sama nie utonę, ale o to proszę szczęście, którego jak narazie mi brak.

W tym momencie mężczyzna zbliżył się do mnie na tyle, że jakbym wyciągnęła rękę do przodu to mogłabym go dotknąć. Szybko. Podjęłam decyzję co zrobię.

Szybko wyjęłam z mojej kieszeni sztylet i wbiłam mu go w brzuch, tak jak uczyła mnie mama. Wiedziałam że wykrwawi się jeśli nikt mu nie pomoże. Na początku spojrzał na mnie z zaskoczeniem a jakaś część mnie chciała wziąć ostrze i dźgnąć go jeszcze raz. Tym razem w serce. Szybko odgoniłam te myśl. Nie powinnam w ogóle się nad tym zastanawiać. Co jest nie tak?

Czekałam na wyrzuty sumienia kiedy on upadł na ziemię, jednak one nie nadeszły. Lepiej o tym nie myśleć tylko uciekać.

Spojrzałam na drugiego napastnika, który od razu rzucił się na pomoc temu pierwszemu, po czym bez zastanowienia wbiłam się w powietrze i pędziłam pomiędzy budynkami w stronę wody. To był naprawdę głupi pomysł, ale już raz przeżyłam kiedy nie powinnam. Pozostaje mieć nadzieję że drugi raz też się uda.

Teraz miałam wystarczająco dużo czasu na przemyślenie dlaczego do cholery potrzebowali posiłków. Nie mam wcale takiej mocy którą nie mogłaby się zająć dwójka wyszkolonych pieprzonych wojowników porywających innych. Ale w sumie słusznie je zawołali bo znowu spierdzieliłam.

Odwróciłam na chwilę głowę żeby zobaczyć za siebie dla pewności że nikt mnie nie goni. Kto by się spodziewał oczywiście że mnie kurwa gonią.

Dwie osoby, jeden płci męskiej, a druga damskiej. Mogło być gorzej.

W momencie w którym to pomyślałam zobaczyłam że dołączają do nich dwie kolejne trzy osoby. Oczywiście że musiałam wykrakać.

Jeszcze tylko trochę i będę nad wodą. Nie miałam w planach do niej wchodzić tylko lecieć na tyle nisko przy niej że nikt nie będzie ryzykować i odlecę.

Jak wiadomo nie od dziś nie mam szczęścia. Ten raz nie był wyjątkiem i wtedy kiedy zobaczyłam brzeg, zobaczyłam również sześciu innych skrzydlatych latających nad głęboką wodą. No to super, mam dwa wybory. Pierwszy: daje się złapać i zabrać nie wiadomo kurwa gdzie lub wpieprzam się do wody na całą pete i prawdopodobnie tonę a oni może wyłowią moje ciało kiedy przyjdzie wodne wsparcie, bo oczywiście tak jak mówili ci pierwsi idioci, nie było żadnej osoby która władałaby jakimkolwiek żywiołem innym od ognia. Nie wiem czy się cieszyć, czy płakać.

Wybieram opcję trzecią, czyli nie robić nic, oprócz podejmowania bezmyślnych decyzji. To od zawsze była moja specjalność.

Ja nie wiem czy ja jestem samobójcą, ale jakaś poboczna osoba która by się przyglądała moim działania napewno by tak pomyślała, mogę się kurna założyć.

I oto takim właśnie sposobem leciałam w tym momencie z zawrotną prędkością w stronę mojego bliskiego spotkania z wodą.

Kątem oka widziałam zdziwione miny wszystkich których widziałam. Mówiłam że będą myśleć że jestem samobójcą. Ja też bym tak myślała. I w sumie chyba tak myślę.

Naprawdę trochę głupi sposób żeby umrzeć. Już sobie wyobrażam jak na moim nagrobku albo w aktach pisze:

"Popełniła samobójstwo wpieprzając się do wody, mimo tego że była doskonale świadoma wysokiego procentu na śmierć."

Nie mogę tak zginąć, ale no cóż. To naprawdę była tępa decyzją. Jakby mnie złapali co co mogą mi zrobić. Mogłam dać się złapać, ale nieee no co ty, kto przecież chcę żyć? To nie modne.

Po chwili już czułam tylko morską wodę wyciągającą ciepło z mojego ciała. Przecież kiedyś mogłam normalnie pływać i nie czuć się tak jakby ktoś właśnie kradł całą moją energię. Moje skrzydła już zniknęły nie wytrzymując.

Muszę odciąć ogień bo zaraz naprawdę zginę. Nie myśl o ogniu. On nie jest częścią ciebie. Nie chcesz żeby nią był.

Dopiero kiedy poczułam że nie jest mi kradnięta życiowa energia, otworzyłam oczy, które wcześniej automatycznie zacisnęłam.

Kolejnym problemem jest to że nie mogę oddychać, a wodą ciągnie mnie w dół. Nie znam sposobu żeby go rozwiązać.

Moje płuca zaczynają płonąć i widzę czarne obłoki przeplatające się z wodą.

To koniec. Nie wiedziała że tak wygląda tonięcie. Ale ja nie mogę umrzeć, tak dużo jeszcze muszę zrobić. Muszę wygrać jakiś wyścig z braćmi. Właśnie, te zapewne już przegrałam a oni panikują. Nie mogę ich tak zostawić.

Czuję pieczenie na boku szyi i zaczerpuje powietrze ze zdziwieniem, po czym dotykam miejsca w którym czułam ból. Mam skrzela, o kurwa. Dobra bez zachwycania się, bo zaraz przyjdą wodne posiłki i będą mnie szukać, ale w takim tempie pływania na luzie mnie złapią. Dobra a gdyby teraz spróbować rozłożyć skrzydła? Spróbuję.

Udało się.

Ale kiedy spoglądam za moim ramieniem nie widzę moich żółtych skrzydeł. Nie. Tym razem są niebieskie. Co tu się odpieprza. Patrzę na moje dłonie, a pomiędzy palcami znajduje się błona. No zajebiście.

Muszę podpłynąć bliżej powierzchni bo nie chcę się natknąć na jakiegoś pieprzonego giga rekina. Wolę nie ryzykować. Ale kiedy patrzę na moje nogi mam jedną płetwę. Zajebiście jestem syrenką. Kurna mój łeb zaraz wybuchnie.

Płynę bliżej powierzchni a kiedy odpływam coraz dalej brzegu, jestem pewna że wszystkie osoby które wliczały się w mój pościg mnie widzą.

To nie może się dobrze skończyć, ale płynę w stronę domu zakładając że tam wrócili moi bracia kiedy nie mogli mnie znaleźć.

☆☆☆☆☆

1132 słów

Tak wiem że dawno nie było rozdziału, ale zastanawiałam się czy jest sens kontynuować tą książkę. Powiedzcie co wy myślicie.

Ten rozdział powstał głównie dzięki osobą które narzekały że dawno nie było oraz dzięki Kloteczek która non stop zawracała mi tym dupe

Standardowo zostawcie ☆ I komentarz

Do następnegooooo

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dragon Magic AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz