Tęskniliście?
***
Reeva
Ten dom kiedyś wydawał mi się wielki, a teraz jest zwyczajny. Wręcz pospolity. Już mnie nie przytłacza i co gorsza, czuję się, jakbym wyjechała raptem na kilka dni i wróciła z wypadu z przyjaciółką. Rzecz w tym, że mój wypad trwał sześć miesięcy, zostałam na niego wysłana nie z własnej woli i tak samo tutaj wracam. Bo jestem do tego zmuszona.
Jednak moje serce bije szybciej. Budzi się we mnie tęsknota, której próbowałam się wyzbyć. Mam tu tak wiele wspomnień, ale jedno wyryło się w mojej głowie tak głęboko, że ciężko nie roztrząsać sceny tego żałosnego pożegnania.
– Nie musisz nic mówić, możesz nawet na niego nie patrzeć.
Spoglądam na Valerie, ściskając w dłoni pasek torby.
– Tego drugiego nie uniknę – odpowiadam, po czym ruszam do budynku.
Nie zastanawiam się, dokąd mam iść. Nogi same niosą mnie po schodach na piętro. W domu czuję ten znajomy zapach palonego drewna. A ten budzi wspomnienia. Biorę wdech, gotowa stawić czoła mieszkającemu tu dupkowi, lecz wchodząc do salonu napotykam jeszcze kilka osób.
Wszyscy przerywają rozmowę. Cristian uśmiecha się do mnie, dwójka stojących obok facetów tylko mi się przygląda, Valerie staje za mną, z kolei w fotelu siedzi mężczyzna ubrany w białą koszulę i ciemną, szarą kamizelkę. Unosi wzrok i kiedy nasze spojrzenia się spotykają, czuję jedynie wściekłość oraz żal.
Zduszam w sobie krzyk, przekleństwa, łzy. Tłumię emocje. Podchodzę do niego powoli, cały czas utrzymuję z nim kontakt wzrokowy i nawet sięgając po stojącą na stoliku szklankę z wodą nie odwracam spojrzenia. Chwytam ją i bez zastanowienia wylewam całą zawartość prosto na mężczyznę. Za sobą słyszę parsknięcie Valerie.
– Pierdol się, Vincenzo – cedzę, a następnie idę na następne piętro prosto do pokoju, który dawniej zajmowałam.
Zamykam się w nim, opieram plecami o ścianę i torba sama wypada mi z dłoni. Biorę drżący wdech. Oczy zaczynają mnie piec od napływających łez, którym nie pozwalam wypłynąć. Nie pozwolę, aby znowu doprowadził mnie do płaczu. Wyleczyłam się z niego.
Podczas lotu niewiele spałam, a wielkie łóżko jest kuszące. Zrzucam buty, po czym opadam na miękki materac. Zamykam oczy, gdy nagle rozlega się pukanie. Ignoruję to, lecz ktoś nie daje za wygraną.
– Reeva? Mogę wejść?
Otwieram powieki, słysząc głos Cristiana. Mam ochotę go nienawidzić, ale nie potrafię. Wsparł mnie jak potrafił, nie miał pojęcia o planach Vincenza, lecz potem się nie odzywał. Pewnie brat mu tego zabronił, a w tym domu chyba tylko Valerie ma odwagę sprzeciwić się kuzynowi. Przynajmniej sama tak twierdzi.
– Wejdź.
Mężczyzna wchodzi do pokoju. Podnoszę się, a on siada na materacu, kładąc obok siebie apteczkę.
– Leż, pewnie jesteś wykończona.
Ponownie opadam na poduszki, bo ma racje. Czuję się, jakbym nie spała od kilku dni, w dodatku boli mnie głowa oraz ręce. Bandaże wrzynają mi się w skórę.
– Widzę, że bawiłaś się bandażami. – Zerka na moje dłonie. – Mogę zobaczyć rany? Przydałoby się zmienić opatrunki.
– Rób, co musisz – pozwalam, wyciągając ku niemu ramiona.
CZYTASZ
Nieczysta Gra | 18+
RomanceDrugi tom Niebezpiecznej Umowy. Złamane serce z czasem się zagoiło. Reeva zaczęła żyć życiem, które kiedyś obiecał jej Vincenzo i chociaż zapragnęła zostać u jego boku, pogodziła się z faktem, że ją odesłał. Dotrzymał umowy. Ona również. Pół roku sp...