Rozdział 9

455 51 13
                                    


Vincenzo

Odwieszam mokry ręcznik na suszarkę, zakładam bieliznę, po czym wchodzę do garderoby. Do dzisiejszego stroju dobieram szare spodnie, jasną koszulę oraz kamizelkę, jednak gdy tylko zdejmuję ją z wieszaka, odkrywam, że coś jest z nią nie tak. Unoszę ją, aby lepiej się jej przyjrzeć i wtedy dostrzegam równe cięcia. Po kamizelce zostały nierówne paski. Moja pierwsze oskarżenia padają na kota, jednak on ani razu nie wszedł do garderoby i prócz kilku pobitych naczyń i doniczek, nigdy nie podrapał mebli, zasłon a już na pewno nie tknąłby ubrań. Jak na porzuconego kuweciarza, ma jakieś kocie maniery. Zatem to nie jego sprawka.

Sięgam po kolejną kamizelkę i ta również jest pocięta. Biorę następną, następną i jeszcze raz następną. Wszystkie są zniszczone. I ja już dobrze wiem, czyja to robota. Tylko jedna osoba w tym domu ma motyw oraz nie boi się konsekwencji.

Porzucam koszule i w samych spodniach ruszam korytarzem prosto do sypialni należącej do Reevy. Pukam dwa razy, lecz nie słyszę odpowiedzi. Robię to ponownie i w końcu słyszę odpowiedź.

– Jeśli to ty, Vincenzo, to spierdalaj!

Kącik moich ust unosi się delikatnie. Nie sądziłem, że będzie mi dane ujrzeć w niej ten pazur oraz zaciekłość. Owszem, pół roku temu również potrafiła postawić na swoim, jednak wtedy była jeszcze przestraszona tym, że kogoś zabiła, że musiała uciekać i trafiła tutaj. Nie miała też powodu, aby mnie nienawidzić. Teraz ma, dlatego wysuwa pazurki i drapie bez ostrzeżenia.

– Nie odejdę, póki nie omówimy pewnej sprawy.

– Pierdol się! Nie mamy czego omawiać, a jeśli tu wejdziesz, nie odpowiadam za to, co się stanie.

Cholera podoba mi się ta gra i jestem ciekaw jak potoczy się dalej pomimo tego, że jestem wkurwiony za zniszczone ubranie.

– A ja nie odpowiadam za to, co się stanie, gdy w końcu wyjdziesz z pokoju.

– O coś mnie oskarżasz? Już mam na koncie morderstwo. Co jeszcze możesz mi zarzucić?

– Więc to nie ty zniszczyłaś mi kamizelki?

Odpowiada mi cisza tak głęboka, że mój oddech wydaje się brzmieć za głośno. Opieram się bokiem o ścianę, bo nie zamierzam odejść i tak łatwo się poddać. Mam wystarczająco dużo czasu, by spędzić je za drzwiami swojej kobiety.

– Reeva, wiem, że to ty. Chcę to wyjaśnić. Jeśli nie usłyszę teraz odmowy, wchodzę.

Daję jej chwilę na zastanowienie się, liczę do dziesięciu, a odpowiedź nie nadchodzi. Uznaję to za zgodę, dlatego naciskam klamkę i przekraczam próg sypialni. Widząc Reevę leżącą na łóżku w samej koszulce i nogami zgiętymi w kolanach rozumiem, co miała na myśli mówiąc, że nie odpowiada za to, co się stanie, gdy tu wejdę. A ona swoimi odzywkami dała sobie czas na wymyślenie planu na wyprowadzenie mnie z równowagi. Bo nie mogę powiedzieć, że widok jej nagich nóg oraz odsłoniętego brzucha jest mi obojętny. Skłamałbym.

– Nie masz w co się ubrać, Vin?

To zdrobnienie w jej ustach jest przekleństwem. Zaklęciem rzucanym, aby mnie omamić. Ona sama w sobie jest magiczna.

– A ty masz zamiar się ubrać?

– Jestem u siebie – zauważa. – Ty nie, a jednak stoisz tu bez koszulki.

Próbuję patrzeć jej w oczy, lecz mój wzrok ciągle ucieka do kobiecych palców, którymi gładzi wnętrze uda. Zbliża je do czerwonych majtek, muska je szybkim ruchem i wraca do kolana. Robi to z premedytacją. Dostrzegam przebiegły uśmieszek, jaki maluje się na jej twarzy.

Nieczysta Gra | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz