Rozdział 13

411 55 14
                                    

#denaro2

Przy pisaniu tego rozdziału czułam istny ból. Nie chcąc tutaj spoilerować przypomnę tylko o tym, co pisałam na samym początku przed publikacją rozdziałów. Bohaterowie robią to, co robią to normalne, że popełniają błędy i dostrzegają je po fakcie. Chcę tu zaznaczyć, że w tym rozdziale Vincenzo miał swoje powody, by podjąć takie a nie inne kroki. Zresztą jeszcze to zrozumiecie.

Miłego czytania.

*

Reeva

W jednej chwili robi mi się gorąco i zimno zarazem. Z trudem przełykam kęs, od którego nachodzą mnie mdłości.

– Mam nadzieję, bo gdybym cię nie znalazł byłby to twój ostatni posiłek przed śmiercią.

Vincenzo siada na ławce. W ciągu sekundy tracę ochotę na jedzenie i na kawę. Odkładam kubek obok siebie i wycieram spocone dłonie o spodnie.

– Zrobiłaś coś odważnego i zarazem lekkomyślnego, wiesz?

Zerkam na niego kątem oka, a potem za niego. Nie dziwi mnie widok dwójki ochroniarzy, którzy starają się wmieszać w otoczenie.

– Zabijesz tych, którzy mnie wypuścili?

Byłby to tego zdolny. I to także nie jest dla mnie zaskakujące.

– Nie. Nie mogę sobie teraz pozwolić na stratę w ludziach.

Nie cieszy mnie to ani nie zawodzi. Nic w sumie nie czuję. Żadnego współczucia dla żołnierzy ani ulgi. Zupełnie nic.

– Daj kluczyki.

– Mogę wrócić sama.

– Nie zaczynaj, Reeva – mówi ostrzegawczym tonem. – Daj kluczyki.

Z westchnieniem sięgam do kieszeni, po czym wyciągam przedmiot i oddaję go mężczyźnie. Wtedy Vincenzo wstaje i zaczyna się oddalać. Niechętnie za nim idę. Ochroniarze przerywają rozmowę. Patrzą na mnie nieodgadnionym wyrazem twarzy. Aż przechodzą mnie ciarki.

Vin otwiera samochód, lecz drzwi od strony pasażera już nie. Zachowuje się trochę, jak obrażone dziecko, nawet na mnie nie patrzy, nie odzywa się już za wyjątkiem rozkazu, bym wsiadła. Jego ludzie jadą przed nami. Przez drogę przez miasto zerkam co jakiś czas na Vincenza.

Nie umiem określić, czy jest zły. Ma obojętny wyraz twarzy, jakby nie odczuwał żadnych emocji. To niepokojące.

– Zrobiłaś prawo jazdy.

To bardziej stwierdzenie niż pytanie, dlatego przytakuję.

– Za którym razem zdałaś?

– Teorie za pierwszym, praktykę za drugim.

Patrzę na niego, ale nie zauważam pozytywnej ani negatywnej reakcji. Znowu ta obojętność, która towarzyszy mu do końca podróży. Przejeżdżając przez bramy, patrzę na strzegących jej ludzi, doszukuję wszelkich ran i kwitnących siniaków na ich twarzach, jednak wszyscy wyglądają na nienaruszonych.

Może i Vin mówił, że nikogo nie zabije, ale zawsze może ich pobić. To też w jego stylu.

Mężczyzna zatrzymuje samochód przed domem. Kluczyki zostawia w stacyjce, potem wychodzi, okrąża pojazd i w szybkim tempie znajduje się obok mnie. Zatrzaskuję za sobą drzwi, a on nagle zaciska palce na moim ramieniu.

– Chodź.

Ciągnie mnie do domu. Nie podoba mi się to, że obserwuje nas kilku ludzi i są bardzo zainteresowani tym widokiem. Czy w ten sposób Vincenzo chce mnie ukarać? Upokorzeniem na oczach swoich ludzi?

Nieczysta Gra | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz