Rozdział 6

468 54 13
                                    

Które POV lubicie najbardziej?

***

Vincenzo

– Ma charakterek – komentuje Corrado, gdy tylko Reeva opuszcza pokój, trzaskając za sobą drzwiami.

Wyciągam przed siebie rękę, po czym zrzucam z blatu kurz, jaki tu ze sobą przyniosła. Zrobiła to specjalnie, podła diablica. Nie sądziłem, że po powrocie okaże się taka nieposłuszna.

– I jest ostro wkurwiona – dodaje.

– Nie dziwię jej się – wtrąca Valerie. – Też bym była, gdyby ktoś bez uprzedzenia kazał mi wyjechać i zostawił na pół roku.

Mierzy mnie znaczącym spojrzeniem.

– Trzymaj język za zębami, Val – ostrzegam.

– Nie groź mojej siostrze, Vincenzo – Corrado zniża ton. – Plecie głupoty, bo pewnie dostała okresu.

Lorenzo uśmiecha się, za to Val robi się cała czerwona na twarzy, jednak nie odzywa się, bo brat ucisza ją spojrzeniem. Zaciska wargi i niezadowolona odwraca spojrzenie. Nikt nie zwraca już na nią uwagi.

Odchrząkuję.

– Nie możemy wierzyć, że niczego nie wie. Targają nią negatywne emocje, więc zapytam, kiedy ochłonie.

Kuzyni zgodnie kiwają głowami.

– Co już ustaliliście?

– Należeli do tamtejszej szajki. Głównie dilerka. To w sumie niewielka grupa przestępcza, żadna potężna rodzina – odpowiada Corrado.

– Dlaczego strzelali?

– Ponoć chodziło o trwający spór między dwoma działającymi tam gangami. Podejrzewamy, że tamtejsze budynki należały do jednego gangu i ten drugi chciał się zwyczajnie zemścić.

– Czyli Reeva znalazła się tam w nieodpowiednim czasie – dodaje Lorenzo.

– Albo była celem – mówię dosadnie. – Nie możemy wykluczyć tej opcji, skoro tylko podejrzewacie.

Przez tyle czasu powinni znaleźć winnych i ich do mnie sprowadzić. Powinienem też mieć na biurku wszystkie informacje o ich bandzie i tym, jaki mieli cel. A na razie mam tylko jebane przypuszczenia.

– Macie ich do mnie przyprowadzić – wydaję rozkaz. – Wszystkich odpowiedzialnych za strzelaninę.

Corrado i Lorenzo ruszają do wyjścia. Valerie z westchnieniem podnosi się z kanapy, jednak ją zatrzymuję:

–Val, poczekaj.

Zatrzymuje się, czeka aż jej rodzeństwo opuści gabinet, po czym odwraca się do mnie przodem. Wskazuję zatem na krzesło i nie zaczynam tematu, póki nie zajmie miejsca.

– Nie przeproszę za swoje słowa.

– Wiem. – Stukam paznokciami o krawędź stołu. – Powiedz mi, z kim Reeva spotkała się tamtego wieczoru.

– Teraz cię to obchodzi? – prycha.

– Odpowiedz – nalegam.

Zaciska wargi, przewraca oczami, czego nie znoszę, po czym splata ramiona na piersi.

– Pewnie mówiła prawdę. Spotykała się od kilku tygodni z jakimś nudziarzem Maximem. Koleś ma tak nudną historię, że pewnie seks z nim byłby nudny.

Gdy zaciskam wargi, na ustach Val kwitnie uśmiech.

– Co, Vin? Nie podoba ci się wizja, że twoja kobieta pieprzy się z innym i czerpie z tego przyjemność? Szkoda, że nie miała szansy tego zrobić. Na pewno chętnie by ci to wypominała. I opowiadała wszystko z bardzo drobnymi szczegółami.

Perfidnie się szczerzy, a mnie krew zalewa na myśl, że ktoś inny jej dotykał, że ją całował, odgarniał włosy za ucho i mówił, jaka jest perfekcyjna. To należy tylko do moich obowiązków. Żaden inny mężczyzna nie ma prawa traktować jej jak swojej.

I chociaż całe ciało mi wibruje z gniewu, biorę wdech na uspokojenie. Całą swoją złość wykorzystam do przesłuchań strzelców i na pozbycie się ich.

– Zbierz o tym Maximie wszystkie informacje. Od jego narodzin do teraz. Chcę znać każdy szczegół.

Val nie odpowiada. Milczenie biorę za zgodę i kiedy sam nic nie dodaję, kobieta opuszcza gabinet. Pomieszczenie ponownie wypełnia cisza tak głęboka, że w pewnym momencie zaczynam słyszeć własny oddech oraz bicie serca w uszach.

Zerkam na ekran laptopa. Na poczcie firmowej nie mam żadnej nowej wiadomości, na tej zaszyfrowanej wieloma zabezpieczeniami również pusto. Nikt niczego ode mnie nie chce, nie truje mi dupy byle gównem, zatem mogę uznać, że mam wolne. Przynajmniej na jakiś czas, póki rodzeństwo bądź kuzynostwo nie przyniosą jakichś wieści.

Niewiedza w sprawie tego, czy Reeva była celem, czy tylko znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, mnie frustruje. Nie wiem, kto naprawdę za tym stoi. Może to naprawdę zwykłe porachunki tamtejszych gangów? To byłoby najbardziej prawdopodobne, bo przecież zadbałem o to, aby Reeva trafiła w miejsce, w którym będzie bezpieczna. W Denver nie ma żadnych potężnych rodzin, tylko małe grupki, głównie nastolatków i młodych dorosłych, którym źle się w życiu ułożyło. Wydawało mi się, że wybrałem dobrze.

I mam, kurwa, nadzieję, że się nie pomyliłem.

Nie mając nic, czym mógłbym się zająć przez następne godziny, zamykam klapę laptopa, po czym wychodzę na korytarz. Zmierzam do głównego holu, stamtąd po schodach na piętro i do kuchni. Już po wyjściu zza ścianki zauważam w salonie przewróconą doniczkę. Roślina ledwo się trzyma, ziemia jest rozsypana, a w niej zauważam ślady kocich łap.

Pierdolony księżycowy kuweciarz.

Kucam z westchnieniem, podnoszę doniczkę, którą potem stawiam na niskim stoliczku, gdy wtedy przez okno dostrzegam Reevę leżącą na leżaku. Chociaż temperatury nie są jeszcze wysokie i basen nadal jest zakryty, ona korzysta ze słońca, wystawiając na nie odkryte ramiona, głęboki dekolt i te piekielnie seksowne nogi.

Wpatruję się w nią, nawet nie mrugam w obawie, że kiedy to zrobię, ona magicznie zniknie. Cholernie ciężko było przywyknąć do nowej sytuacji. Do tego, że nie jej nie było, że łóżko obok było puste, że jej zapach znikał. Gdybym jej wtedy nie odesłał, straciłbym ją na zawsze.

Bo ten, kto na nią poluje, zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel.

Nieczysta Gra | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz