Rozdział 15

188 5 0
                                    

Michael

Boże jak to możliwe. Nie moge uwierzyć w ciąże Alice. Pieprzyliśmy się tylko raz i już taka sytuacja. Na początku nie wiedziałem w jaki sposób mam zareagować, nie byłem zbyt zachwycony z tej informacji. Jednak kiedy przyszedł lekarz na wizyte, zamiast słuchać co mam mi do powiedzenia o moim stanie, rozmyślałem w jaki sposób zareagować. Nie chciałem mieć dzieci w tym momencie. Potrzebowałem uspokoić cała sytuacje, za dużo się teraz dzieje. Cały czas przydażają nam się jakieś ataki i najpierw wolałbym znaleść osobę odpowiedzialną za całość, a później mógłbym myśleć o założeniu rodziny z Alice.  Jednak los postanowił dać nam potomka już teraz. Widziałem zdziwioną minę wszystkich zebranych z sali jak usłyszeli moją radość, zdziwiła mnie ich reakcja jednak długo się nad tym nie zastanawiałem. Nie dane mi było długo porozmawiać, ponieważ Alice dostała telefon i musieli ogarnąć sprawę wybuchu magazynu.  Moje rozmyślenia zostały przerwanę przez wchodzących do sali Alice i Santino. Spoglądając na ich miny już wiedziełem, że coś się spieprzyło.

- Co się dzieje

Spojrzałem sie na nich pytającym wzrokiem lecz jednak żadne z nich nie udzieliło mi odpowiedzi. Chyba potrzebowali chwili aby to wszystko przetrawić. Santino usiadł w fotelu a Alice usiadla na moim łóżku kilka razy westchnęła, aż nagle się odezwała.

- Jestem pewna na dziewiędziesiąt procent, o obecności kreta.

Coraz bardziej nie mogłem doczekać się aż powiedzą mi co się wydarzyło. Krew w moich żyłach zaczynała wrzeć od niepokoju.

- Dlaczego tak uważacie?

Spoglądałem na tą dwójkę i czekałem aż mi odpowiedzą tym razem głos zabrał Santino.

- kiedy dojechaliśmy na miejsce i zaczeliśmy rozwiązywać problem wszystko było wporządku, nie licząc tego, że Alice prawie zabiła jednego z twoich ludzi. Kiedy odsunąłem ją od niego, z każdej strony zaczęły padac strzały. To wszystko wyglądało jakby było ustawione.

Kiedy usłyszałem o próbującej Alice zabić mojego człowieka, w pewnym sensie duma rozpierała moją pierś.
Poczułem fale ciepła rozchodzącą się po moim ciele. Jedna taka myśl a mój kolega stał już na baczność. Dyżo bym dał aby Alice się teraz nim zajęła, lecz w tej sytuacji musiałem odstawić na bok swoje podniecenie i zająć się ważniejszymi sprawami. Jednak wolałbym abym to ja zajmował się wymierzaniem sprawiedliwości, lecz dalsze słowa wyprowadziły mnie z równowagi.

- Zajebie każdego kto maczał w tym palce.

-Ale to nie wszystko

Mój wywód przerwał Santino i nie dał mi kontunować

- wracając do ciebie również mieliśmy problemy, śledziły nas dwa samochody, czarne suvy. Muszę pochwalić twoją kobiete i powiedzieć że ma niezłego cela.

Spojrzał się na Alice i puścił jej oczko. W tym momencie do sali weszła Sofia z kawą w ręcę, patrząc na miny nie odezwała się słowem tylko w spokoju oparła się o parapet i zaczęła wsłuchiwać się w naszą rozmowę. Nie mogłem dalej leżeć bezczynnie w łóżku szpitalnym gdzie działy się takie rzeczy na moim terenie.
Zacząłem wstawać z łóżka i szykować się do wyjścia.

- Michael co ty wyprawiasz.

Po tonie Alice wiedziałem, że bez kłótni się nie obejrze.

- Wracam do domu i muszę zająć się wszystkim

- Kurwa Michael zostałeś potrzelony, byłeś w śpiączce i chcesz wrócić do domu, chyba oszalałeś.

- Alice...

Zemsta Casello Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz