Rozdział 21

153 6 0
                                    

Alice

Moja głowa. Tak bardzo boli.  Staram się otworzyć powieki jednak również są strasznie ciężkie. Zaczęłam się zastanawiać po czym byłam tak zmęczona by mieć problem z otworzeniem oczu. Po długiej walce udało mi się powoli podnosić powieki. Jedno światło jakie padało przez okno powodowało ból. Dlatego po ciężkich chyba pietnastu minutach udało mi się otworzyć oczy. Jednak nie poznawałam miejsca w jakim się znajdowałam. Ściany były obdrapane, okno strasznie brudne, ledwo co można byłoby coś przez nie zobaczyć. Całe szczęście promienie słońca dawały radę się przedostać. Na środku sufitu była jedynie żarówka. Jednak najbardziej co mi się nie podobało to ból moich rąk, zdałam sobie sprawę z braku możliwości poruszania nimi. Byłam przywiązana. To był koszmar. Zostałam porwana. Moje myśli zaczęły szybko krążyć w głowie, a ja starałam sobie wszystko przypomnieć.
Oo nie. Rozmowa z Sofią, wybuch, ktoś mnie podniósł i przyłożył coś do ust, a potem tylko ciemność. Michael, błagam znajdź mnie. Miałam pełno pytań w głowie. Nie wiedziałam dlaczego ktoś to zrobił. Dlaczego ja. Dlaczego moja rodzina została zaatakowana. W świecie mafii ma się wiele wrogów. Jednak zastanawiało mnie dlaczego my. Czy zawiniłam ja. Czy zawinił Michael?  Wkońcu to on zajmuję się wszystkich. Ja spędzam czas w domu i oczekuje powrotu męża. Moje rozmyślenia przerwało wkładanie klucza do drzwi.
Bałam się zobaczyć osobę, która przekroczy próg. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moim oczom ukazał się Dominico. Patrzyłam na niego z otwartymi ustami i nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa. Zastanawiałam się co tu się dzieje. Czy on właśnie mnie ratował? Miałam niesamowity mętlik w głowie.

- No dzień dobry. Nasz kwiatuszek wkońcu się obudził.

Co jak co ale jego głos został delikatny kiedy do mnie mówił.

- Dominic?  Znalazłeś mnie?  Gdzie jest reszta? Gdzie jest Michael?

Patrzyłam się w jego oczy i oczekiwałam odpowiedzi. Jednak jego wredny uśmiech, zamiótł moje wszystkie nadzieje. To on był kretem u nas. To on zdradzał wszystkie nasze plany. Jak on mógł. Jak długo działał przeciwko nam?

- Ohh kwiatuszku, cały czas byłem przy tobie. A Michael pewnie niedługo nas odwiedzi, jeśli wogóle będzie wstanie cię odnaleść.

- Co ja tu robię?

Miałam nadzieję na usłyszenie odpowiedzi. Jednak zadręczał mnie swoim milczeniem i patrzeniem prosto w moje oczy. Pierwszy raz widziałam w jego oczach pustkę. Tak wielką pustkę.

- W tej chwili? Odpoczywasz. I niech pomyślę, zbierasz siły.

- Siły? Ale na co? Co się dzieje? Czego ode mnie chcesz?

- Ja? Niczego, jednak mój szef ma wobec ciebie plany.

Podszedł do mnie postawił jedzenie obok z butelką wody. Po chwili odwrócił się i zmierzył ku drzwiom. Znowu zostałam sama. Zastanawiałam się w jaki sposób mam coś zjeść mając związane ręce. Nosz kurwa. Umrę tutaj. Jest już po mnie.
Po chwili znowu usłyszałam przekręcanie zamka i ponownie tą samą osobę.
Tym razem bez żadnych słów podszedł do mnie i odwiązał, po czym spowrotem się odwrócił i wyszedł. Moje ręce były mocno posiniaczone od siły związania ich. Zastanawiałam się jak długo tutaj będę i dla kogo jestem tutaj przetrzymywana.
Również martwiłam się o Michaela, Sofie, i Santino. Nie wiedziałam czy żyją. Czy coś im się stało. Po policzkach zaczęły lecieć delikatnie łzy. Pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Jednak aby przetrwać wiedziałam, że muszę być silna inaczej nic z tego nie będzie. Zjadłam wszystko co zostało mi podane i napiłam się wody. Nie wypiłam wszystkiego musiałam oszczędzać bo nie wiedziałam kiedy poraz kolejny dostanę coś do picia.  Nawet nie wiem kiedy a zasnęłam. Obudziłam się w momencie kiedy promienie słońca zaczęły wpadać do środka. Przespałam bardzo dużo czasu. Czyźby dodali mi coś do jedzenia? Minęło sporo czasu dopoki nie usłyszałam przekręcającego się zamka.
Tym razem w pomieszczeniu pojawił się całkiem obcy facet. Był dobrze zbudowany. Szerokie barki, duże mięśnie. Był wysoki o mocno zaostrzonej szczęce i delikatnym zarostem. Był przystojnym facetem. Jednak był również moim porywaczem. Kiedy zaczął zbliżać się w moją stronę, zaczęłam jak najdalej się odsuwać w kąt łóżka. Jego uśmiech robił się coraz szerszy. Wiedział że się go boję.

Zemsta Casello Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz