- Plan jest taki. Velvette dopracuje stylizację dla Vivienne, oczywiście dbając o każdy najmniejszy szczegół. Pamiętaj Vel, ma wyjść w chuj realistycznie - zagroził jej palcem, unosząc jedną brew do góry. Dziewczyna mrugnęła w zgodzie, szczerze to skupiając się bardziej na komórce niż na nim.
- Vivienne w takim oto stroju postara się o pokój w hotelu. Zamieszka tam na jakiś czas, zdobywając zaufanie wszystkich którzy tam są. Po paru dniach zaatakuje od środka, trując go czymś albo używając anielskiej broni gdy będzie pogrążony w śnie. Jak się postaramy, to może uda się to zrobić jeszcze przed eksterminacją - ogłosił.
W jego ustach wszystko wydawało się takie proste. Ja jednak doskonale wiedziałam, że w rzeczywistości wcale takie nie będzie.
- Vox, mam propozycję - powiedziałam z jednym pomysłem na myśli.
- Tak? - odparł szybko. Widać było, że był wdzięczny za moją zgodę na to całe udawanie. Dlatego doskonale wiedziałam, że przez najbliższy czas będzie on w stanie zrobić praktycznie wszystko o co poproszę.
- Z racji.. no wiesz, że pewnie przez dobry tydzień nie będę nocować w V Tower, czy moją robotę na temat rocznicy mógłby przejąć ktoś inny? - Spytałam w końcu, przyznam szczerze że nieco zestresowana.
Velvette spojrzała się na mnie w dziwny sposób, zupełnie jakby się na mnie zawiodła. - A co z kreacjami? Miałaś mi pomóc - powiedziała.
- Kurwa.. - przeklną cicho Vox. - Przez to wszystko zapomniałem o tym jebanym przyjęciu.
Nie odpowiedziałam ani mu, ani dziewczynie. Nie wiem dlaczego, zrobiło mi się nieco głupio, a wyrzuty sumienia zaczęły gryźć mnie coraz mocniej.
- Może w tym roku po prostu odpuścimy? - Zaproponował Val. - Mamy ważniejsze sprawy na głowie niż durna impreza.
- Nie - stanowczo zaprzeczył telewizor. - Odwołanie wszystkich zaproszeń zajmie nam znacznie więcej czasu. - Zaraz po tym jak to ogłosił, zaczął wyraźnie nad czymś myśleć.
- Wiecie co, zapomnijmy że o to pytałam. Wyrobię się ze wszystkim na spokojnie - wtrąciłam szybko. Sama nie wiem, po co to powiedziałam. Czułam zwyczajnie wewnętrzną potrzebę by ich zadowolić, oraz nie sprawić nikomu zawodu.
- Na pewno? - Spytał niebieski demon.
- Ta, ta. Na luzie. Ulotki zrobię zdalnie, jedynie możecie kogoś wynająć do ozdobienia sali - odparłam.
- Zaraz.. - głos Voxxiego stał się teraz nieco podejrzliwy. - To ty jeszcze nie zaczęłaś z robotą!?
O kurwa. Ale się wkopałam - pomyślałam nieco blednąc.
- Nie, nie! Miałam na myśli, że dokończę a nie zrobię że od nowa - kłamałam, usiłując się jakoś wybronić.
- Nie ważne - wzdychnął. - Po prostu zrób je jakoś na trzy-cztery dni przed rocznicą. Rozwiesimy wszędzie gdzie się da.
Przytaknęłam na zgodę, mając nadzieję że to koniec tematu.
- Wracajmy do planu. - Vox ziścił moje oczekiwania. - Vel, dasz radę zrobić teraz tą próbną stylizację? - Spytał.
- Pewnie - odparła, wstając niemal z prędkością światła. - Chodźmy do mojego studia, mam tam rzeczy.
Jak rozkazała, tak też zrobiliśmy. Nie minęła chwila gdy znajdowaliśmy się wszyscy w jej biurze, a ja autentycznie zaczęłam się czuć jak ten ostatni królik doświadczalny.
- Vivi, na podest - zarządziła. Posłusznie zrobiłam o co prosiła i stałam nieruchomo na wzniesieniu.
Vel zaczęła szperać we wszelakich szufladach które przeżyły ostatni atak Valentina, następnie przenosząc się na szukanie w burdelu, który owy chłopak narobił.
- Dzięki Val, teraz kurwa nic znaleźć nie mogę - skomentowała.
Spojrzałam się na histeryka, który obojętnie wywrócił oczami, tym samym nie odpowiadając jej nic.
- Jest! - Ogłosiła podekscytowana, nie całą minutę później. Widziałam jak trzyma w rękach jakiś czarny kłębek. Po przyjrzeniu się, zdałam sobie sprawę, że jest to peruka.
Wymieniłam szybki kontakt wzrokowy z Voxem. Założę się, że moja mina mówiła sama za siebie, o tym jak cholernie byłam ciekawa bądź wystraszona tego, co nawymyśla dziewczyna.
Zanim jednak ta zdążyła się do mnie zbliżyć, spojrzała się na dwójkę demonów, którzy oprócz stania nie robili absolutnie nic.
- Wynocha suki, nie potrzebuję tu was - powiedziała.
- pięć godzin później -
Nigdy nie spodziewałabym się, że taka stylizacja wymaga aż tak dużo czasu. Nie mówiąc już o tym, że Velvette wciąż robiła drobne poprawki w makijażu.
Nawet nie miałam okazji by przejrzeć się w lustrze, jednak po minie dziewczyny bądź zwyczajnie zwykłej intuicji doskonale wiedziałam, że mój kostium jest bardziej realistyczny niż zdawać by się mogło.
Piersi miałam ściśnięte bandażami, natomiast ramiona owinięte dodatkową warstwą materiału, by wydawały się one większe. Założyłam trzy warstwy ubrań, by ukryć kobiece krągłości i utworzyć mniej kształtną sylwetkę. Ostatnią warstwą był czarny płaszcz pożyczony od Voxa, koszula oraz przyduże spodnie. Naturalne włosy zawinięte miałam w rajstopę, a na ich miejsce weszła czarna, chłopięca peruka sięgająca trochę za uszy. Zakrywała ona mniej więcej połowę mojej twarzy, co dość mocno pomagało w zaistniałej sytuacji. Makijażem natomiast, Vel zaostrzyła mi rysy twarzy, zmieniając je na nieco bardziej męskie oraz zmieniła kształt brwi.
Ciemnym eyelinerem namalowała mi jeszcze ala pęknięcia na połowie twarzy, by jeszcze mocniej ją zakryć. Myśleliśmy jeszcze nad tym, by faktycznie przemalować kolor mojej białej skóry, jednak ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Za wiele pracy oraz za duże ryzyko.
Więc, oto byłam nowa ja, bądź raczej nowy ja. Gdy zauważyłam, że Vel skończyła z poprawkami, spytałam się czy mogę już spojrzeć w lustro, na co dostałam zgodę. Gdy tylko to zrobiłam, zaniemówiłam. Od zawsze wiedziałam, że dziewczyna jest wyśmienita we wszelakich charakteryzacjach, jednak aktualny projekt totalnie przerósł moje wszystkie oczekiwania. Normalnie nie poznawałam samej siebie. Praktycznie żadne słowa nie umiały dokładnie opisać tego, jak w wielkim zachwycie byłam.
Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. - Już skończyłyście? - Spytał Vox, nieco cichnąc na końcu.
- O kurwa - Val przepchnął go w drzwiach, podchodząc w moją stronę.
- Nieźle, co? - spytałam, robiąc wszelakie pozy, by z każdej strony ujrzeć dokładnie moją postać.
- Jest po prostu cudownie. Vel, spisałaś się - powiedział Vox, zaraz po tym jak również zjawił się koło nas.
- Pff, łatwizna - machnęła ręką, próbując zachować obojętny wyraz twarzy. Ciężko jej było jednak uchować mały uśmiech, który dostrzegłam.
- Gdyby nie wzrost, byłoby po prostu idealnie - skomentował telewizor.
- Już jest idealnie - odparłam szybko. - Ale właśnie.. wzrost. Vel, masz jakieś trepy na obcasie lub coś w ten deseń? - Spytałam.
- Pewnie. - Zaraz po krótkiej odpowiedzi, przyniosła mi parę, mocarnych butów dodających z dobre dziesięć, bądź nawet więcej centymetrów.
Byłam autentycznie w szoku, że wszystko idzie tak gładko. Dlatego wielki uśmiech nieco zszedł z mojej twarzy po przemyśleniu, że w dalszych częściach planu będzie tylko gorzej. W końcu zawsze tak jest, że gdy najpierw jest wszystko zajebiście, to potem wszystko się jebie.
CZYTASZ
Alastor x Reader l Hazbin Hotel
RomanceA co gdyby członków Vees była czwórka? Vivienne (ty), czyli jedna z potężniejszych overlordów pewnego dnia postanawia zemścić się na odwiecznym wrogu swojej kampanii, Alastorze. Plan jednak nie do końca idzie tak jak powinien, a dziewczyna zaczyna m...