-23-

45 4 0
                                    

Obudziłam się polana zimnym potem, łapiąc głębokie i szybkie wdechy. To był sen. To był tylko sen. - Powtarzałam szeptem, usiłując się uspokoić. Zerknęłam na godzinę. Było już po szóstej.

Od razu wstałam i skierowałam się do łazienki, tylko po to by ujrzeć, że mój stale niezdjęty kostium jest w dość.. opłakanym stanie. Poprawianie mi go, łącznie zajęło coś koło czterdziestu minut. Nigdy bym nie pomyślała, jak niewyobrażalnie ciężko jest zmyć ten cały pozasychany makijaż, następnie robiąc nowy, który odwzorowany miał być do perfekcji. Nie wspominając już, że wciąż nie miałam wody. Chusteczki i waciki nasiąknięte płynem micelarnym i ubrudzone w kosmetykach, walały się więc po całej łazience.

Gdy byłam już ogarnięta, włożyłam wysokie trepy i zeszłam na parter. Zastałam tam demonicznego pająka, który dopiero co przeszedł przez wielkie drzwi wejściowe hotelu.

- Wszystko w porządku? - Rzuciłam. - Nie wyglądasz za dobrze. - Stan grzesznika faktycznie nie był najlepszy. Miał zaczerwienione oczy, oraz cienie pod nimi, marnie przykryte zciastkowanym już podkładem. Nawet z takiej odległości, w jakiej się znajdowaliśmy, mogłam również wyczuć zapach papierosów i innych, typowo nie grzecznych aromatów. I nawet pomimo, że mnie jako Vivienne, ten problem w żadnej sprawie nie powinien chodzić mi po głowie, to jednak jako Aiden wolałam grać słodko pierdzącą, by w końcu zdobywać te całe zaufanie. Po to tu jestem.

- A jak oczekujesz bym wyglądał, po całej jebanej nocy pierdolenia się z równie jebanymi, zdesperowanymi zboczeńcami? - Odpowiedział szybko, przejeżdżając dłonią po włosach. Jego ton był szorstki i jasno określał, że nastrój Angel'a nie był zbyt promienny. W końcu, czego się dziwić? Nie byłam głupia. Od samego początku wiedziałam, że wraca on z pracy u Valentin'a.

- Przykro mi.. - odpowiedziałam jedynie, z pół udawanym współczuciem w głosie. Gdy nie widział, potrząsnęłam głową. Nie mogłam rozczulać się nad duszą, pracującą dla Vees, a czułam że właśnie się do tego zbliżałam. Powoli, ale subtelnie. Im więcej czasu spędzałam w tym hoteliku, tym jakoś bardziej widziałam, że ma on na mnie wpływ, Wiedziałam więc doskonale, że mój pobyt tu nie może się przedłużać. Było trzeba działać.

- Co powiesz, na jakieś pyszne jedzonko? Mogę coś ugotować, by poprawić ci humor. Do tego spędzimy miło czas - zaproponowałam, chwilę po tym jak demon runął zmarnowany na kanapę.

Uniósł twarz, i spojrzał się na mnie z brwią uniesioną w górę. - I ty nam wmawiasz, że nie jesteś homo? - Spytał. Zrobił to poważnym tonem, chwilę później jednak wybuchł śmiechem.

- Przestań. Chciałem być miły - rzuciłam.

- Dobrze już, dobrze. Nie dąsaj - odparł. Jego sposób bycia zmienił się o 180 stopni. Ze smutnego Angela nie zostały nici. Powrócił dawny, lekko, bądź bardzo zboczony żartowniś.

Gdy o tym myślałam, patrzyłam, bądź to słyszałam.. Widziałam siebie. Ciężko to przyznać, jednak mam w życiu momenty, których wolałabym nigdy nie doświadczyć. Przed Vees zawsze zgrywam lekko zadziorną, w momentach kochaną przyjaciółkę. Gdy nikt nie widzi jednak, potrafię myśleć w czarnych kolorach przez godziny, nie rzadko nawet całe noce. Nie płaczę. Nie robiłam tego od bardzo wielu lat. Jedynie dołuje się w kółko, często obwiniając się za wszelakie niepowodzenia. Na końcu jednak, uśmiech powraca, tak samo jak beztroska Vivienne. Natrętne myśli opuszczają moje ciało na czas pracy, tylko po to by wrócić wieczorem i zabawa zaczyna się od nowa.

Czy to samo czuł Angel? Czy mimo, że był on z niższych sfer, mogłabym znaleźć w nim osobę, która jako jedna z nielicznych mnie zrozumie? Cóż.. Może i tak. Ale nie zamierzam zniżać się do takiego poziomu.

Nie bez powodu jestem w piekle. Za życia dopuściłam się ogromu zła, a po przybyciu do tego miejsca było jedynie gorzej. Już nawet nie wspomnę o tym, jak bardzo zmieniłam się po tym, jak jako Vees zdobyliśmy sławę. Żyłam od tamtej pory jedną zasadą: "Majątek, siła i władza są wszystkim. Bez nich jesteś bezużytecznym, szarym śmieciem, którego należy się pozbyć. Lepsi mogą gardzić słabszymi, taki jest ten świat. Więc nie użalaj się nad sobą, a pnij się w górę, by już nigdy nie musieć czuć tego cierpienia, którego każdy z nas kiedyś doświadczył."

W skrócie. Bogatsi, bardziej wpływowi, zawsze wygrywają.




Alastor x Reader l Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz