-8-

57 4 2
                                    

- Znakomicie. Nikomu to przecież niepotrzebne, prawda? Już nie mówiąc o tym, jacy idioci zarządzają owym całokształtem w tym kręgle piekła. - Odrzekł. Jego tonacja jasno określała, że zrobiłam nawet dobre pierwsze wrażenie, z czego oczywiście byłam bardzo zadowolona.

- Haha.. - Księżniczka zaśmiała się nerwowo, wcinając się po między nas. - To właśnie jest Alastor. Nasz niezawodny menadżer hotelu - przedstawiła go.

Wiem, kim jest - pomyślałam, w głębi duszy wywracając oczami. - Niestety wiem.

- Aiden. I zgadzam się co do twoich poglądów - powiedziałam, niechętnie podając rękę w stronę chłopaka.

Byłam pewna, że w normalnej sytuacji, obrzydzałoby mnie nawet samo patrzenie na niego, nie wspominając już nic o rozmowie bądź owym kontakcie fizycznym. Musiałam jednak poświęcić się dla dobra Vees. Kampania była ważniejsza od chwili nienawiści, prawda? Dlatego nic nie sprawi, że poddam się teraz, gdy zaszedłam tak daleko.

- Cieszę się, mój drogi. - Radiowiec zamiast również podać mi dłoń, poklepał mnie po ramieniu jak jakiegoś dzieciaka, następnie znikając w czarnym cieniu. Mrugnęłam parę razy, realizując że był to w pewien sposób rodzaj zadrwienia, bądź ukazanie braku szacunku.

Brwi automatycznie mi się zmarszczyły, a twarz minimalnie poczerwieniała. Słowa księżniczki jednak, głoszące, że zaraz wręczy mi klucze, nieco wyrwały mnie z amoku i zarazem uspokoiły.

Jak dziewczyna obiecała, tak też zrobiła. Nie całe pięć minut później miałam już w rękach klucz do mojego pokoju hotelowego, za który o dziwo nie musiałam zapłacić ani grosza.

- Idziesz po tych schodach na górę, w prawo pokój numer 133 - wytłumaczyła mi księżniczka, tym samym układając jakieś papiery. - Podprowadziłabym cię, ale mam masę roboty, wybacz.

- Nie ma problemu - odpowiedziałam, chcąc nie chcąc z powrotem zakładając na barki ten cholerny plecak. Modliłam się by przypadkiem się nie wypierdolić, robiąc z siebie pośmiewisko.

- Chyba ciężkie.. Wiem! Może niech Alastor ci pomoże - zaproponowała.

Pokręciłam przecząco głową, mając nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.

- Nie, nie. Naprawdę nie trzeba. Wcale nie ciężkie, poradzę sobie sam - próbowałam się ratować, tym samym coraz to bardziej cofając się w tył.

Z mojej nieuwagi, nawet nie zorientowałam się, gdy na kogoś wpadłam. Powoli i ze strachem obróciłam głowę w stronę przeszkody, niestety chyba spodziewając się, kim była. Ku nieszczęściu, moje oczekiwania się spełniły, a ja zmuszona byłam szybko odskoczyć od Alastora.

- Wybacz, nie zauważyłem cię - palnęłam coś na szybko, błyskawicznie odwracając głowę gdzieś w innym kierunku.

- Ależ nic się nie stało, mój drogi. Pozwól, że to od ciebie wezmę - rzekł. Nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy poczułam jak ciężar z moich pleców został zdjęty.

Mruknęłam w geście podziękowania. Nawet jeśli miałam mu się podlizywać, słowo wdzięczności zwyczajnie stawiało opór by wyjść z moich ust w jego stronę. Chciałam się również zacząć opierać, jednak myśląc rozsądnie, było mi to totalnie nie na rękę. Dlatego więc poszłam z nim na piętro, starając się nie odzywać ani słowem.

Weszliśmy już na górę, z zamiarem skręcenia w kierunku, który podała mi dziewczyna. Myśl, że uda mi się skorzystać z jego pomocy bez wspoczęcia żadnej konwersacji, zaczęła teraz jedynie narastać. To co jednak powiedział mi chłopak, totalnie zwaliło mnie z nóg.

- Znaliśmy się przed tym jak zaszczyciłeś nas tu swoją wizytą, prawda? - Spytał.

Alastor x Reader l Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz