III Wampirze przyjęcie 2/4

67 6 3
                                    

Po kilku godzinach dojechali na miejsce. Najpierw wyszedł z pierwszej karocy ojciec wampira a zaraz po nim jego syn z Charlesem. Przez godzinę wampiry kosztowały krwi i różnych dań, a w tym czasie służba sześciu synów szlachty stała przed wejściem do sali jadalnianej. Młoda kobieta o opalonej cerze podeszła do zdenerwowanego demona i zapytała go:

– Pierwszy raz?

Czerwonowłosy popatrzył na nią odpowiadając:

– Tak jak mówisz. Czemu w taki sposób pomyślałaś? – rzekł, odwracając wzrok.

– Cały czas drapiesz się i spoglądasz na drzwi oczekując za swoim panem.

– Naprawdę? – zapytał zaskoczonym głosem. – Nie miałem o tym pojęcia.

– Spokojnie nic nikomu nie powiem.

– Dziękuję.

– Jesteś demonem Księżyca?

– Kogo?

– Tego chłopaka o depresyjnym wyglądzie.

– Chodzi ci o Neila?

Zatkała Charlesowi usta i rozglądając się po pomieszczeniu informując:

– Nie wolno używać tu imion naszych panów.

– Czy to służy temu, aby zdrajca nie poznał ich tożsamości? – zapytał demon.

– Tak, skrzydlaty.

– Dlaczego tak do mnie mówisz?

– To wina tego co masz na plecach.

Charles mruknął coś pod nosem, a po chwili usiadł na ławce, do której dosiadł się siwy mężczyzna mówiący:

– Ludzie tatuują ptaki by czuć wolność, ale w tym samym momencie trzymają kanarka w małej klatce – spojrzał na Charlesa, który z zainteresowaniem na niego spoglądał. – Jesteś tym kanarkiem. Codziennie marzysz o lataniu po błękitnym niebie, ale ktoś ci na to nigdy nie pozwoli.

Demon otworzył oczy i od razu odwrócił wzrok od mężczyzny, aby przemyśleć co powiedział. Starzec rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy zauważył, że nikt chwilowo nie patrzy, wyczarował małą czterolistną koniczynkę i włożył ją w dłoń chłopca. Mężczyzna rzekł do niego:

– Ta koniczynka przyniesie ci szczęście, więc jej pilnuj, bo może się okazać, że bez niej nigdy nie polatasz.

Zanim Charles odpowiedział to wampiry, w tym sześciu synów dowódców, wyszli z jadalni. Czerwonowłosy szybko schował roślinkę do kieszeni kamizelki. Każdy wampir kazał swojej służbie, aby za nim podążała. Wszyscy udali się do wielkiej sali prócz Neila, jego przyjaciela i ich służby, ponieważ udali się na wielki balkon, taki jak w teatrze. Na nim zamiast wielu siedzeń była ławka, na której wampiry usiadły. Mężczyzna o złotych włosach i ciemniejszej cerze zapytał przyjaciela:

– Masz nowego sługę?

– Długo namawiałem ojca, ale jak widzisz udało się.

– A to przypadkiem nie tak, że zabiłeś poprzednika?

– Możliwe.

– To właśnie jest mój Neil – śmiejąc się.

– Odezwał się ten, na którego każdy mówi „Słońce".

– A to moja wina Księżycu?

– Nie, James – odwrócił wzrok, ale po chwili położył się na nogach mężczyzny. – To wina tych głupich zasad.

Wampirzy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz