IV Przyjaciel i Krew 2/6

57 6 3
                                    

Uszczypnął się w rękę, po czym z trudem wstał z podłogi i poszedł w stronę piwnicy, nazywaną przez wampiry „spiżarnią". Ta nazwa wzięła się, gdyż tam są więzieni niewolnicy i więźniowie, z których pobierają krew. Często zdarza się, że oprócz wcześniej wymienionych, trafia tam była służba, kochankowie i inni pracownicy. Dla jednych to największy koszmar, aby tam trafić, a dla drugich praca. Demon, po dłuższej wędrówce, otworzył drzwi piwnicy, za którymi ciemne tapety zamieniły się w kamienne ściany. Zszedł po śliskich schodach i otworzył skrytkę ukrywającą sprzęt do pobierania krwi, w tym probówki. Jego oddech się na moment zatrzymał. Jego ręce się trzęsły, a oczy spoglądały na drzwi wyjściowe i po chwili na skrytkę. Uderzył się z całej siły w nogę i nagle odzyskał zimną krew. Zabrał co było mu potrzebne i poszedł wzdłuż korytarza.

Po kilku minutach słało się ciemno, bo Charles zapomniał wziąć jakiegokolwiek źródła światła. Aby było jaśniej, zdjął rękawiczkę i pstryknął palcami, prawej ręki, ukazując palec wskazujący ku górze, w ten sposób otrzymał małe źródło światła. Zauważył mapę przy rozdrożu. Po chwili namysłu skręcił w lewo, dzięki czemu znalazł odpowiednią klatkę. W środku jej był chudy starzec, odwrócony plecami do demona. Obok była tabliczka z podstawowymi informacjami i ze zdjęciem przed trafieniem w to miejsce. Charles nie mógł się nadziwić, gdy na starej fotografii znajdował się uśmiechnięty chłopak, niewiele od niego starszy, o pięknych, radosnych, niebieskich oczach. Demon po chwili powiedział:

– Dawaj rękę między szparę krat.

Mężczyzna zamiast posłuchać rozkazu to zaczął mówić w nieznanym, przez służącego, języku. Charles odłożył na podłogę sprzęt medyczny i strzelił płomyczkiem lewą ręką.

– Odwróć się jak do ciebie mówię – rzekł demon.

– Boli... – wymamrotał starzec, zmęczonym głosem.

– Dawaj rękę, bo pan Edwards nie lubi czekać za posiłkiem.

– Ojciec? – to jedno słowo miało w sobie dźwięk radości, nadziei jak i lekkiego niepokoju, strachu. – On o mnie pamięta? Wiedziałem, że mnie nie zapomni!

– „Co jest z tym mężczyzną nie tak?" – pomyślał Charles, podnosząc sprzęt do pobierania krwi. – „Ten wampir chce tylko zjeść, a on myśli, że to jego zbawiciel."

– Mówisz o ojcu, a nie jego głupim synu? Mam rację? – mężczyzna zapytał z poważnym tonem.

– Tak.

– Myślałem, że mnie nienawidzi po tym jak wypalił mi oczy.

Demon się zdziwił, ale szybko przypomniał sobie, że nie przyszedł tu pogadać z byłym kochankiem swojego pierwszego pana, dlatego powiedział:

– Odwróć się i daj mi swoją rękę.

Tym razem starzec posłuchał Charlesa w zamian podarował bolesny widok twarzy, która zetknęła się z ogniem. Demon głośno przełknął ślinę, lecz szybko wykonał swoje zadanie i kiedy chciał odejść usłyszał głos starca:

– Ojciec zawsze okalecza tych co nie spełnili jego oczekiwań. Musisz się starać, aby nie skończyć jak ja, Charlesie.

– Jak mnie nazwałeś? – demon próbując zachować spokój, stanął jak wryty.

– Masz swoje imię na rękawiczce.

Chłopak zaskoczony zgasił na chwilę światło i palcami przejechał po rękawiczce lewej ręki. Ku jego zdziwieniu okazało się, że mężczyzna mówi prawdę, dlatego rzekł:

– Na szczęście nie pracuję dla tego gnoja, więc mi nic nie grozi.

Po pobraniu krwi, zapalił znowu ogień na swoim palcu i odchodząc, słyszał krzyki starca, który obrażał demona za nazwanie jego ideału „gnojem". Kiedy wrócił na wcześniejsze rozdroże, pomyślał, że skoro jest już pod ziemią to może dla siebie coś zorganizować, dlatego skręcił we wcześniejszą prawą stronę. Szedł tak długo, że znalazł wiele pomieszczeń, w których znajdują się uczestnicy programu ze sierotami. Tamci przeciwieństwie do Charlesa nie nadawali się do służenia wampirom przez swoje wady. Niski wzrost, cichy głos, mała inteligencja, słaba wytrzymałość, trudność lub zbyt wielka łatwość manipulacji nad nimi. Wszedł do środka, jednego z nich. Ujrzał wiele znajomych twarzy ludzi, elfów oraz zmiennokształtnych, którzy nienawidzili demona z całego serca. Dziewiętnaście istot siedziało przywiązane, od kilku lat, na kamiennych krzesłach.

– Kto ma grupę krwi 0? – zapytał miłym głosem Charles.

– Wiesz doskonale przydupasie swojego ojczulka! – krzyknął z całych sił zirytowany mężczyzna.

– A no tak – śmiejąc się. – Zapominam czasem, że tylko jedna dziewczyna, o pięknej urodzie, ma tą grupę – spojrzał się na swój cel. – Daj mi swoją rękę Nori.

Wystraszona dziewczyna wykonała polecenie Charlesa, pomimo słów pozostałych, które mówiły o sprzeciwie. Niestety dawne przyzwyczajenia zwyciężyły, bo kiedyś ona była jedynym źródłem nasycenia dla demona. Zawsze zabierał ją, gdzieś, gdzie niebyło dużo ludzi i gryzł ją do momentu, gdy mógł napić się jej krwi, lecz kiedy się sprzeciwiła trafiła tutaj jako siódma.

Chłopak po kilku chwilach napełnił cztery fiolki i rzekł zadowolony:

– Wystarczy mi to na kilka miesięcy, więc widzimy się następnym razem – kiedy miał wyjść, nagle przypomniał coś sobie i dodał. – Zanim zapomnę to wybaczcie moi przyjaciele, że traktowałem naszą przyjaźń jako rywalizacje, ale wiecie – chichotał się pod nosem. – Jakbym tak się nie zachowywał to siedziałbym tutaj z wami.

Tymi wrednymi słowami polepszył sobie odrobinę humor i zapomniał, choć na chwilę, o niewdzięcznym życiu. W pewnym momencie nawet zaczął się śmiać z tego jak to jest wszystko idiotyczne, myśląc:

– „Przeżyłem tylko dlatego, że jestem demonem upatrzonym przez pana Edwardsa. Byłem chamski dla wszystkich, bo byłem wiecznie głodny, a potem z braku jej krwi osłabłem i przyszła po mnie karma. Chyba staję się hipokratycznym wampirem" – przez ostatnią myśl posmutniał, choć jego usta szykowały się do śmiechu.

Do chłopaka odezwał się dziewczęcy głos:

– Hej, Charli! Nie wiedziałam, że potrafisz się uśmiechać.

Demon ujrzał przed oczyma niższą od siebie dziewczynę z czarnoczerwonymi włosami, oczami i parą rogów, a na jej plecach były identyczne czarne skrzydła jak u Charlesa.

– Nie wołałem ciebie Karmo – powiedział demon.

– Ale pomyślałeś o moim osiągnięciu! – odpowiedziała radosna dziewczyna.

– Zniszczenia mi sensu życia?

– Błąd! -wykrzyczała. – Daniu ci sensu!

– Niby w jaki sposób?

– Wcześniej robiłeś wszystko, aby przeżyć, ale po tym jak wkroczyłam to zacząłeś mieć wszystkich gdzieś.

– Spadaj, bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać podczas pracy.

– Tu się zgadamy.

Po tych słowach dziewczyna, na którą woła się Karma zniknęła w ciemnościach. Charles zignorował to, dlatego znalazł się przy schodach prowadzących do wyjścia. Demon odkładając sprzęt medyczny, schował probówki, z krwią dziewczyny, pod ubraniem. 

Wampirzy SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz