Cztery Wieki Później

108 11 4
                                    


Czas unosi mnie,
Ponad ocean nieba w piękno nocy
Wiedz, że nawet on już nie ośmieli się
Tak wiele zaklęć znam...

Dla mnie czas wiecznie trwa...
Dla mnie król sługą... wiatr... da mi moc
I ukoi serce z wilka...
Nie zatrzyma mnie...
(...)
Blask płonących świec,
Odbija w oczach lustrem Twoje myśli
Moc, którą Ci dam zamieni Cię
W pragnienie wielu istnień.
Szept zmieni się w krzyk,
Kiedy rozpalę magią każde słowo.
Patrz, oto mój dar.
Zielona wróżka już na zawsze Tobą jest...

*

Dzisiaj mija tydzień, odkąd spotkałem się z Cho, a szef wydziału odpowiedzialnego za porozumienie międzygatunkowe, obiecał rozważyć moją kandydaturę. Wczesnym rankiem otrzymuję list, w którym proszą mnie, bym przybył do Ministerstwa w sprawie pracy.

Ubieram ciemne jeansy i czarną koszulę, a na szyi zawieszam dwa nieśmiertelniki, które dostałem od Rona i Hermiony. Było to jeszcze na siódmym roku w Hogwarcie. Zamiast wymyślnych prezentów na Gwiazdkę, zdecydowaliśmy się wymienić czymś, co będzie nam o sobie nawzajem przypominać. Wyryliśmy na nich nasze inicjały i od tamtego czasu, noszę je przy sobie.

^*^

Siedzę na ławce przed gabinetem mojego nowego pracodawcy. Po krótkiej rozmowie poprosił mnie, bym zaczekał na niego, tłumacząc się otrzymaniem ważnego raportu. Jestem niezmiernie ciekaw, czego dotyczy, rozpoznając na nagłówku kod przeznaczony dla aurorów. Czyżby odkryto nowe, wojenne fakty? A może natknięto się na trop jakiegoś śmierciożercy?

Drzwi otwierają się, a ja zrywam się na równe nogi, licząc na to, że może mężczyzna udzieli mi jakichś informacji. Ma zamyśloną minę i patrzy nieobecnym wzrokiem. Jego wargi rozchylają się, siwa broda sięga do kołnierza koszuli. Nagle patrzy na mnie, niby przytomniejąc, i z zamyśleniem pociera nasadę nosa.

― Myślę, że jest nam pan potrzebny. Natychmiast. Proszę za mną. ― Nie pytam go o to, co ma na myśli, to oczywiste.

Podążam za nim, rozglądając się nerwowo wokół siebie. Czy pozostali pracownicy wiedzą, że dzieje się coś ważnego? Mijają nas, kiwają głową. Spieszą się, poklepują po ramieniu, gwar narasta, gdy docieramy do głównego holu. Dostrzegam tam trzech aurorów, z którymi pracowałem. Nie uśmiecham się, jedynie ściskam im dłonie. Widzę, że dzieje się coś złego. Podchodzi do mnie Steven, najmłodszy z całego zespołu.

― Prosiłeś, by przekazywać ci wszelkie informacje na temat Malfoya Seniora, więc jeśli chcesz, możesz iść z nami. ― Mruga do mnie okiem. Najwyraźniej Malfoy jest zbyt dumny, by zmienić różdżkę, a jego własną, udało nam się zarejestrować przy ostatniej obławie. Teraz, gdy się aportuje, czy używa większej ilości magii, ministerstwo jest w stanie go wyśledzić, chociaż ostatnimi czasy wcale nie przeszkadzało mu to w ucieczce.

Kiwam głową, nie przepuszczę takiej okazji. Kiedy Hettherseon proponował mi miejsce w swoim zespole, a ja odmówiłem, zawarliśmy umowę, że będę uczestniczył w akcjach, które będą skupiały się na tym konkretnym śmierciożercy.

Używamy przygotowanego przez Ministerstwo świstoklika, gdyż nie jesteśmy w stanie ustalić dokładnego miejsca wzrostu mocy.

^*^

Kiedy lądujemy, szybko rozpoznaję okolicę. Prawdę mówiąc, nie wierzę w to, co widzę. Znajdujemy się jakąś przecznicę od mojego mieszkania, co znaczy, że Malfoy musiał mnie wyśledzić. Nie sądzę, by znalazł się tu przypadkiem. Spoglądam na aurorów i wiem, że nie mają pojęcia o tym, gdzie się znajdują.

Rozglądają się dookoła, rzucają rozmaite zaklęcia tropiące, próbując zorientować się, gdzie jest ich zbieg. Robię to, co oni: schylam się, jakbym coś znalazł, krążę po okolicy, grając na zwłokę. Jeden z aurorów rzuca zaklęcie ujawniające na każde ogrodzenie, spodziewając się, że zostanie rozpoznany rdzeń Malfoya. Nie mogą wtargnąć do żadnego z domów bez nakazu, poza tym nie mają powodów, by sądzić, że któryś z mieszkańców wspiera Śmierciożercę.

I że cię nie opuszczę | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz