Dlaczego?

78 11 3
                                    

Łkam...
Samotne łzy w szkarłatnym deszczu
- Czy jestem ofiarą Twojej woli?
Wciąż żyję...
I jest tyle pytań...
Na które nie odpowiadasz
A ja wciąż czekam na Twój znak...

- Szukam Ciebie...
Płonąc w męczarni...
A Ty milczysz...

Z trudem łapię powietrze, próbując podźwignąć się z klęczek. Mój umysł jest zamroczony, gdy rozglądam się wokół. Wciąż tu jestem.

― Tom? ― szepczę, dostrzegając jego nieruchomą postać za kratami. Jego cienka koszulka jest brudna, a spodnie zsunięte do kostek. Zabiłbym bydlaka, który jest za to odpowiedzialny. Chcę coś zrobić, pomóc mu, cokolwiek. Nagle jednak coś słyszę. Na kształt szeptu. Odwracam się, jednak niczego nie widzę, tylko jakby smugę dymu. Robię chwiejny krok na przód, machając przed sobą dłońmi. Nie jestem pewien, czy one rzeczywiście tu są, czy to może tylko mój wymysł. ― Kim jesteś? ― szepczę, kiedy te dźwięki narastają, jakby się do mnie zbliżając. Cofam się, aż moje plecy dotykają krat. ― Tom, obudź się ― mówię, patrząc na niego przez ramię. ― Tom, nie zapanuję nad tym ― mamroczę, czując, że otwieram się na magię i ona wręcz ze mnie wycieka. A więc to jej nawoływania słyszę. Nagle coś łapie mnie od tyłu za szyję, sprawiając, że tracę oddech. Próbuję zassać powietrze przez nos. Zaciągam się, syczę. Zbliżają się.

Uderzam plecami o kraty, szarpiąc się.

― Tom, oni nadchodzą. Nadchodzą, Tom, proszę, Tom, nie daj mnie im zabrać ― jęczę, kiedy magia otacza mnie tak gęstym kokonem, że powoli czuję, iż słabnę. ― Tom Riddle nigdy nie krzyczy. Nawet, kiedy ból go rozdziera ― szepczę. Przypominam sobie coś więcej. To pomaga mi się opanować.

Niewidzialne ręce puszczają mnie, a ja osuwam się na posadzkę i uderzam w nią głową.

― Boisz się mnie?

Biegnę, rzucając się w kierunku tego głosu. Nie ma prawa mnie torturować, nie tym. Zdążam w samą porę, by wyszeptać drżącym głosem:

― Nie, Tom. Boję się tylko siebie.

Patrzę na nas, dławiąc się łzami. To nie musiało tak być. Chcę od tego uciec, więc wrzeszczę. Gdzie jest Tom?! Mieliśmy być zawsze razem. Miał mnie ochronić. Tom, gdzie jest Tom?

Severus nigdy mi nie wybaczy.

Zdławione sapnięcie. Odwracam się w samą porę, by dostrzec moment, w którym ostrze wbija się w moje ciało.

― To musi tak być, Harry. Obiecuję ci, że to nie koniec. ― Ten szept. Zatykam uszy i wrzeszczę, jednak Tom już stoi obok mnie, wyciągając swoją drobną dłoń. Przyjmuję ją i to pozwala mi się uspokoić. Nie jestem sam. Tom jest ze mną, zawsze mnie obroni.

Odwracam głowę od tamtej sceny. To nie ja, to była tylko avada.

― Dlaczego teraz, Tom? Zostawiłeś mnie samego. ― Kręcę głową, przytrzymując się jedną dłonią za nadgarstek. Nadgarstki są jego. Ja do niego należę.

― I tak wrócę... ― Głos jest tym razem inny i patrzę przez ramię z szeroko otwartymi oczami.

To Tom, a za nim unoszą się wirujące, białe płatki. To piękne. Wyciągam dłoń i pierwsza szkarłatna kropla opada na moją skórę. To nie tak...

Ostrze w jego klatce piersiowej. Moja pierś krwawi.

Krew, dlaczego tu jest tyle krwi.

Tom? Tom!?

Harry, obudź się.

Czy to Tom? To na pewno on. Znalazł się. Poruszam się po omacku, kiedy krew zalewa mi oczy. Płatki kwiatów wirują wokół nas, a Tom i tak stoi i krwawi.

I że cię nie opuszczę | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz