Trumian Show

75 12 5
                                    

Królowie Świata!
Przecież wciąż pragniecie Nieba!
Wtykając głowę drugiego na żerdź
Gdy nam rzucicie przy okazji kawał chleba
Pozabijamy się dla was na śmierć!
Ostatnie słowa rozkołyszą wielki tłum
Wy — Przyszłe Wdowy
Nie strońcie od łez!
Zaraz Sieroty Świata
Stworzą Wielki Chór
Czas zburzyć mur
I zacząć show
Trumian Show...

Przekładam poplamioną od kawy teczkę na kupkę - do wyrzucenia - po czym usadawiam się wygodniej w fotelu. Od siedmiu godzin siedzę niemal w jednej pozycji, na końcu siedzenia. Zerkam na zegar; za pół godziny ma się odbyć spotkanie, w którym o udział zostałem poproszony.

Minęły dwa tygodnie, odkąd po raz ostatni widziałem się ze Snape'em. Przez ten czas Malfoy nie dawał znaku życia, nie widziałem również tego dziwnego chłopaka niosącego teczkę opatrzoną moim nazwiskiem. Na myśl o tym, że dałem się namówić Stebbinsowi na kolację dzisiaj po pracy, mam ochotę walić głową w blat biurka. Dużo bardziej wolałbym wrócić do domu i położyć się na łóżku z książką i kubkiem parującej herbaty, niż przebywać w towarzystwie tego sztywnego mężczyzny dłużej, niż to konieczne. Na domiar złego, musi być dzisiaj spadek ciśnienia, bo od samego rana czuję się otumaniony i zmęczony, a całą noc przespałem, o dziwo, bez żadnego koszmaru.

Pogrążony w myślach nie zauważam, kiedy na moim biurku ląduje zapieczętowany pergamin. Dostrzegam go dopiero, gdy zbieram swoje rzeczy do teczki przed opuszczeniem biura. Zniecierpliwiony rozpieczętowuję go i zapoznaję z treścią.

Potter,
Twój upór jest godny podziwu i wolałbym to ciągnąć, czekając aż się złamiesz i przyjdziesz do mnie pod pretekstem sprawdzenia stanu Dracona, w rzeczywistości szukając towarzystwa. W końcu nawet samotność kiedyś się nudzi. Chciałbym myśleć, że pojawisz się na moim progu dlatego, że sam tego chcesz, jednak muszę poinformować cię o pewnych komplikacjach, a mianowicie o dwóch aurorach w moim salonie i Draconie siedzącym pomiędzy nimi. Myślę, że wiesz czego po tobie oczekuję i twoje prywatne animozje nie wpłyną na szeroko pojmowany refleks.
SS.

― Kurwa ― klnę soczyście, opadając na fotel. Jestem rozdarty; powinienem za trzy minuty znaleźć się w gabinecie przełożonego na naradzie, z drugiej stronie nie mogę zostawić Dracona, za którego teoretycznie jestem odpowiedzialny odkąd go uniewinniłem, a nie mam pojęcia, co skłoniło aurorów do wizyty domowej. Wybór okazuje się prosty.

*^*

― Potter.

― Snape, co się dzieje? ― Mijam go, kierując się prosto do salonu, wiedząc, że jedyną jego odpowiedzią będzie przewrócenie oczami.

Chociaż pomieszczenie jest duże, czuję się przytłoczony obecnością aurorów. Nie powinni tu być, Draco jest wolnym człowiekiem, więc nie obowiązują go żadne ograniczenia, chyba, że mi o czymś nie powiedziano.

― Witam, w czym mogę pomóc? ― pytam moim najbardziej przyjaznym głosem. Wyższy, rudowłosy mężczyzna odchrząka, po czym patrzy mi prosto w oczy.

― Dzień dobry, panie Potter. Otrzymaliśmy informację, że Draco Malfoy ubiegłego wieczoru spotkał się na Nokturnie z poszukiwanym Lucjuszem Malfoyem. Towarzyszył im obecny tutaj Severus Snape. ― Myśli mkną szybko i już po chwili uśmiecham się z politowaniem. Skoro otrzymali informację od osoby trzeciej, to nie powinienem mieć większych problemów, by udowodnić im, że się grubo mylą.

― Zastanawia mnie, od kiedy aurorzy polegają na niesprawdzonych informacjach. Wydaje mi się, że w takich sytuacjach wymaga się przynajmniej wspomnienia, które potwierdzi rzetelność informacji...

― Ależ naturalnie! Wszystkie procedury zostały zachowane, widzieliśmy...

― Panie... ― Patrzę na niego pytająco.

I że cię nie opuszczę | SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz