Faustyna:
Obudził mnie trzask notesu na podłogę. Otworzyłam oczy, a moim oczą ukazał się Bartek podnoszący zeszyt z moim zapiskami. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i wyciągnęłam ręce w jego stronę. Chłopak położył się na łóżku tuż obok mnie. Przyciągnął do siebie, by mnie pocałować. Chętnie odwzajemniłam czułość oraz wtuliłam się mocniej w bruneta.
- Co tu robisz - zapytałam.
- Nie mogłem usnąć, więc postanowiłem, że może gdzieś pójdziemy? - zaproponował niepewnie jakby bał się, że go wyśmieje.
- Pewnie dzwoni... - chciałam powiedzieć jednak nie było mi to dane.
- We dwoje - przerwał mi brunet.
- Hmm, czyli można powiedzieć, że to randka. - mruknęłam - dobra, ale siedzisz ze mną jak będę się malować - powiedziałam na co chłopak nie chętnie przytaknął, a ja ruszyłam po jeszcze nie rozpakowaną kosmetyczkę. Wróciłam na łóżko i siadłam po między nogami chłopaka. Postawiłam lusterko przed sobą. Zaczęłam wklepywać korektor gąbeczką.
Po trzydziestu minutach miałam już na sobie gotowy makijaż. Ubrałam czarne Basic Bermudy, a na górę biały top na ramiączkach. Szybko powiedziałam mamie, która była w domu. Szybkim krokiem wyszliśmy z domu i udaliśmy się na przystanek autobusowy. Gdy nasz autobus podjechał wsiedliśmy do niego. Bartek pierwszy podszedł do automatu z biletami. Chciałam podejść, by również kupić swój jednak chłopak podał mi drugi skasowany już bilet, który kupił. Uderzyłam go lekko w ramię.
- Dziękuję nie musiałeś - zabrałam mu czapkę, na co chłopak przewrócił oczami.
- Ale chciałem. Czy ty zawsze musisz zabierać tą czapkę - zaśmiał się.
- O jakiej ty mówisz czapce ja ci nic nie zabrałam - odpowiedziałam sarkastycznie. Brunet poprawił nakrycie tak by daszek znajdował się z tyłu na co się uśmiechnęłam. Przez resztę drogi staliśmy obok biletomatu, gdy podeszła do nas starsza pani. Zazwyczaj jestem septyczna jeśli chodzi o ludzi.
- Pięknie razem wyglądacie szczęście zakochańce - powiedziała ciepło i się uśmiechnęła. Spojrzałam na Bartka. Chłopak uśmiechał się jednocześnie patrząc na staruszkę wysiadającą z pojazdu.
Autobus zatrzymał się na naszym przystanku. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę rynku. Po drodze oczywiście musieliśmy wstąpić po kawę. Wzięliśmy ją na wynos, bo postanowiliśmy, że pójdziemy jeszcze po krewetki i pójdziemy zjeść nad Wisłę. Zamówiliśmy danie. Wtuliłam się w chłopak, a on pocałował mnie w głowę. Po odebraniu zamówienia wyszliśmy z restauracji. Gdy znaleźliśmy wolne miejsce Bartek usiadł za mną. Chwyciłam za kawę w tym czasie brunet zajął się wyjmowaniem krewetek oraz frytek z torebki. Potrawa była przepyszna. Kocham krewetki w tempurze. Zresztą Bartek też je uwielbia. Po zjedzony posiłku chwilę posiedzieliśmy, ale zaczęło się ściemniać. Postanowiłam, że zadzwonię do Mikołaja czy nie chciał, by po nas podjechał. Brązowooki nie był jednak z tego zadowolony. Postanowił, że on pojedzie autobusem. Nie wiedziałam dlaczego nie chce jechać ze mną, ale wiedziałam jedno, że napewno pojedzie. Wybrałam numer do brata.
- Hejka przyjedziesz po mnie i Bartka - zapytałam słodko.
- Ta przyjadę gdzie jesteście - zgodził się.
- Obecnie koło Wisły, ale możemy podejść pod galerię - odpowiedziałam.
- Okey będę dopiero za pół godziny - dodał - aaaa nie tak szybko masz mi kupić kawę jak będziesz szła pod galerie. - rozkazał a ja tylko przytaknęłam.
Powiedziałam Bartkowi, że mój brat pod nas podjedzie jednak ten dalej mówił, że pojedzie autobusem. Weszliśmy do Starbucksa wzięłam ulubioną kawę Mikiego oraz dwa makaroniki, trzy rogaliki z czekoladą. Podałam jednego mojemu towarzyszowi i ruszyliśmy dalej. Gdy Mikołaj podjechał wsiadłam do tyłu.
- No nie wygłupiaj się tylko wsiadaj - powiedziałam do bruneta.
- Nie chcę robić problemu - powiedział.
- No serio wsiadaj młody żaden problem - zgodził
Się ze mną mój brat. Bartek obok mnie oraz zapiął pas.
- Kolega zostaje u nas na noc czy wraca do domu? - zapytał Mikołaj.
- Zostaniesz - zapytałam, a chłopak przytaknął.
- Zostanę - powiedział. Jechaliśmy do domu, a po drodze mój brat wypytywał o to co nas łączy. Wiedziałam, że tak czy siak zrobi mi później przesłuchanie. Miki podjechał jeszcze do sklepu, bo mama w trakcie jazdy zadzwoniła do niego, by kupił jej składniki na lazanie. Pytała też czy będziemy na kolacji. Mój brat zaśmiał się, że nawet będziemy z dodatkową osobą. Pytał czy chcemy coś ze sklepu, więc korzystając z okazji, że jest on pełnoletni poprosiłam, żeby kupił nam cztery energetyki. My postanowiliśmy, że zaczekamy w aucie.
- Czemu tak nie chciałeś jechać - próbowałam wyciągnął z Bartka.
- No mówię, że nie chciałem robić problemu - odpowiedział.
- No widzisz, a dzięki mnie jeszcze zjesz najlepszą lazanie na świecie - powiedziałam. Po chwili Miki wrócił do auta i ruszyliśmy już prosta do domu. Zaparkowaliśmy na pojeździe. Zaczęłam wyjmować torby z bagażnika jednak szybko przejął je Bartek i Mikołaj. Otworzyłam drzwi do domu, by puścić chłopaków przodem. Weszliśmy do domu, a moja mama zaczęła już robić kolację. Przedstawiłam Bartka mamie po czym ruszyliśmy do mojego pokoju. Wymyśliłyśmy z mamą, że zrobimy sobie wieczór filmowy. Usiądziemy w piątkę na kanapie, zjemy lazanie oraz przekąski. Jednak do tego nieśliśmy trochę czasu, więc postanowiliśmy się poprzytulać. Rozmawialiśmy o tym, że za niedługo wracamy do szkoły. Myśleliśmy, żeby jeszcze zrobić jakiegoś jednego tripa może z Mikołajem, Mamą oraz rodzicami Bartka. Może to trochę za wcześnie, ale przecież pojedziemy tam jako przyjaciele. Moja mama z mamą bruneta dobrze się dogaduje. Usłyszeliśmy wołanie mojej mamy. Zeszliśmy na dół. Wybraliśmy wspólnie film i zaczęliśmy jeść przepyszną lazanie moje mamy.
- Mówiłam, że jest przepyszna - zwróciłam się do Bartka, a moja mama spojrzałam na mnie zawstydzona.
- Takk jest przepyszna - powiedział.
Siedzieliśmy wszyscy razem. Było tak pięknie. Chyba jednak może nam wyjść. Powoli zaczynałam odczuwać to czego od zawsze się bałam. Delikatne motylki zaczęły się pojawiać. Były naprawdę delikatne, ale jednak je czułam. Jeszcze może być pięknie....