Love you

105 6 0
                                    

Faustyna:
Dzisiejszy dzień nie należał do tych najgorszych. Za mną była już połowa września, a mój organizm zaczął przyzwyczajać się do nowego trybu życia. Co nie znaczyło, że moje samopoczucie było lepsze. Oczywiście Bartek, Hania, Mikołaj i oczywiście moja mama której wszystko już wypaplali od kilku dni namawiali mnie do pójścia na badania. Nie dawałam jednak za wygraną uważałam, że wszystko jest okey, a to tylko zwykłe przemęczenie. Dosłownie za piętnaście minut będzie koniec ostatnie lekcji. Niestety nie ma piątku, ale jest czwartek, więc jakiś plus tego jest. Siedziałam z Hanią która malowała na zmianę raz po mojej raz po swojej ręce różne rysunki. Wyjęłam ostrożnie telefon z kieszeni i tak by nauczycielka nie zobaczyła zrobiłam zdjęcie. Oznaczyłam Hanię oraz dodałam zdjęcie na relację. Pani zaczęła coś dyktować, więc szybko chwyciłam za długopis by zanotować jej słowa. Zaraz po tym zadzwonił dzwonek spakowałam się. Razem z blondynką wyszłyśmy z klasy idąc w stronę szatni. Wyjęłam z szafki bluzę gdy obok mnie pojawił się Bartek. Wyciągnął ze swojej szafki również bluzę oraz moją ulubioną czapkę z daszkiem. Podeszłam do niego by ją zabrać. Założyłam ją na głowę tak by daszek był z tyłu. Chłopak przewrócił na to oczami. Założyłam plecak na plecy i razem z nim wyszłam ze szkoły.
- Jakie mamy plany na dziś - zapytałam uśmiechając się.
- My? - odpowiedział sarkastycznie - nie wiem możemy iść do mnie - dodał po chwili obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się delikatnie w jego bok jednak tylko na chwilę bo nadal byliśmy na terenie szkoły, a nadal nikomu nie powiedzieliśmy, że coś pomiędzy nami jest. Nadal też nie jesteśmy oficjalnie razem. Jednak myślałam, że w niedalekiej przyszłości może się to zmienić.
Do autobusu minęliśmy jeszcze trzydzieści minut. Dzięki Bogu za biedronkę która znajdowała się tuż obok przystanku. Postanowiliśmy, że wejdziemy do niej i ugotujemy coś u chłopaka. Wybraliśmy potrzebne składniki. Mój apetyt a raczej jego brak nadal był, ale gdy Bartek zauważył, że schudłam za dużo jak na tak krótki okres czasu zaczął mnie pilnować. Nie miałam więc wyjścia. Jadłam, ale dużo mniej niż powinnam. Chłopak postanowił też, że weźmie moje ulubione rogaliki z czekoladą i spróbuję przywrócić mi apetyt. Zapłaciłam za zakupy co wydawało się mi niemożliwe patrząc na to, że brunet nigdy nie pozwalał mi za nic płacić. Za chwilę podjechał nasz autobus, więc wsiedliśmy do niego. Ostatnio strasznie nie lubiłam jeździć autobusami zwłaszcza po tym jak ostatnio w nim zemdlałam. Ale żyje żyje tak. Gdy wysiedliśmy z pojazdu ruszyliśmy w stronę domu bruneta. Podczas drogi porwała nas rozmowa o tym, że powinna iść do lekarza. Bardziej przypominało to kłótnie, ale powiedzmy, że rozmowa. W domu chłopaka była jego młodsza siostra o czym oboje nie wiedzieliśmy,
- Hej, a ty co tu robisz - zapytał zdziwiony odkładając torbę z zakupami na krzesło.
- Wróciłam wcześniej, ale nic się nie bój później wychodzę rodzice też, więc jeszcze posiedzicie sobie sami - powiedziała.
- Chcesz z nami zjeść - zaproponowałam chcąc złapać z dziewczynką lepszy kontakt - jeśli masz ochotę to możesz też nam pomóc - dodałam.
- Uwielbiam gotować - odpowiedział i wstała z kanapy by podejść do mnie - Hela jestem - wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Fausti miło cię poznać - odpowiedziałam. Gdy Bartek który w między czasie był zanieść nasze plecaki wrócił do nas na dół zaczęliśmy gotować. Puściliśmy do tego muzykę by lepiej nam się to robiło. Nie obyło się bez Śmiechów oraz drobnych problemów w postaci na przykład zapomnienia dodania jakiegoś składnika.
    Po godzinnej pracy skończyliśmy nasze danie. Za chwilę rodzice Bartka mieli wrócić z pracy. Pomyśleliśmy, że nałożymy wszystkim owoc naszej pracy i wspólnie zjemy. Rozłożyliśmy talerze oraz sztućce na stole. Bartek nalał dwa soki do dzbanków a na środku postawiliśmy przepięknie pachnącą zapiekankę. Było to niby proste danie jednak gdy zrobiło się je dobrze smakowało naprawdę pysznie. Mój ostatni stan jakoś nie chciał zbytnio jeść. Rodzice Bartka weszli do domu a już po chwili z przed pokoju było schylać głos jego mamy.
- Jejku co tu tak pięknie pachnie - powiedziała pani Magda wchodząc do kuchni - Cześć Faustynka - przytuliła mnie kobieta.
- No proszę, sami zrobiliście - zapytał pan Piotr po czym kiwnął do mnie głową na przywitanie co odwzajemniłam.
- Tak Fausti z Bartek przyszli po lekcjach mieli robić, więc postanowiliśmy, że zrobimy dla wszystkich i zjemy razem - dopowiedziałam Hela.
- No, no, no dziękujemy bardzo - uśmiechnęła się lekko mama bruneta. Mimo, że bardzo lubiłam tą zapiekankę to mój widelec jedynie delikatnie przepychał kawałek dania po talerzu.
- My z Fausti dokończymy w pokoju - zwrócił się do rodziców chłopak widząc jak bardzo sprawia mi problem jedzenie. Rodzice chłopaka przytaknęli a my z talerzami ruszyliśmy do góry gdzie znajdował się pokój bruneta.
- Faustynka błagam zjedz chociaż trochę dla mnie - powiedział stawiając oba talerze na szafce przy łóżku.
- Wiesz, że nie sprawia mi to żadnej przyjemności - spojrzałam na niego - naprawdę chciałabym zjeść - dopowiedziałam.
- A jeśli cię nakarmię- uśmiechnął się głupio i chwycił za talerz oraz widelec. Nabrał kawałek zapiekanki podając mi go do buzi. W taki sposób oboje zjedliśmy prawie całe porcje. Po tym położyliśmy się na łóżku. Wtuliłam się w Bartka a swoją głowę umiejscowiłam na jego klacie.
    Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i odrazu zerwaliśmy się do pozycji siedzących.
- Proszę - powiedział chłopak.
-  My jedziemy na spotkanie ze znajomymi wrócimy po północy a Hela jedzie do koleżanki na noc, więc macie dom dla siebie tylko spokojnie mi tu - uśmiechnęła się ciepło mama bruneta i wyszła zamykając za sobą drzwi. Wtuliłam się w chłopak a już po chwili usłyszeliśmy jak samochód rusza z podjazdu. Bartek musnął moje usta swoimi wciągając mnie na swoje kolana. Włożył ręce pod moją bluzkę umiejscawiając je na talii. Położyłam swoje ręce na jego karku całując go dalej.
- Mieliśmy być spokojni - mruknęłam do chłopaka gdy jego ręce zaczęły sunąć w górę.
- Ja tam nic takiego nie słyszałem - zaśmiał się lekko kładąc mnie powoli na plecach.
- Kocham cię - szepnęłam po między pocałunkami.
- Ja ciebie też - odpowiedział przycinając mnie jeszcze bliżej do siebie...

We never thought that weOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz