Część 19 ~ Gonitwa na pikniku

71 16 14
                                    

Czy branie młodego kota na smyczy na piknik nad jeziorem było dobrym pomysłem? Wątpię, żeby sama smycz nim była, ale trudno. Raz się żyje, człowiek uczy się na błędach, i tak dalej...

Wzięłam mój podniszczony bordowy plecak, do którego zaczęłam kolejno pakować ogromny mięciutki koc, który sam wypełniał go po brzegi, kwaśne żelki, szafirową poduszkę, chusteczki, lampki, oraz karmę dla Stworka. Dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych, dlatego założyłam na siebie zwykła szarą bluzę z kapturem, na której, dawno temu, wyszyłam małego fioletowego kwiatka, pasującego do moich butów. Rozczesałam włosy, upiłam ostatni łyk wody, po czym założyłam kotu szelki. Dźwignęłam wypchany po brzegi plecak, wzięłam Stworka na ręce i opuściłam pokój.

Wraz z zaspanym zwierzakiem zjechałam windą na dół. Przeszłam przez hol do drzwi, przez które, chwilę potem, opuściłam budynek.

Postawiłam Stworka na ziemi. Kot powąchał ją i popatrzył się na mnie z wielkim zdziwieniem. W końcu jeszcze nigdy nie był na zewnątrz, gdzie roiło się od nowych obiektów i zapachów. Po dłuższej chwili, spędzonej na niuchaniu, lekko go pociągnęłam, sygnalizując, że musimy już iść. Zwierzę znów obdarowało mnie ogłupiałym spojrzeniem, po czym ruszył w zupełnie innym kierunku, do którego mieliśmy iść. Tak dokładniej, chciał udać się w stronę Jeziora Siły, do którego, obiecałam sobie i innym, że już nigdy nie przyjdę.

- No chodź - powiedziałam błagalnie, jednak nic to nie dało. Ciekawość opanowała zwierzaka.

Przez chwilę udało mi się utrzymać go przy sobie, idąc właściwą ścieżką, ale koniec końców, i tak skończyło się niesieniem go na rękach. W tym momencie musiałam wyglądać komicznie. Dziewczyna z rozwianymi na wszystkie strony włosami, odstającym plecakiem, wyglądającym, jak garb, oraz przewieszoną przez ramię smyczą przyczepioną do miauczącego nieznośnika.

Modliłam się, aby nikogo wtedy nie spotkać i całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Po dwudziestu minutach spacerku, dotarłam do celu. Myślałam, że przyszłam pierwsza, jednak niedługo potem odnalazłam siedzącą przy brzegu Leah.

- No nareszcie ktoś przyszedł. - powiedziała i uściskała mnie - Chyba jako jedyna nie mam tendencji do spóźniania się.

- Mogę usprawiedliwić się Stworkiem. - odparłam z uśmiechem wypakowując rzeczy z plecaka - Pomogłabyś mi z kocem?

Przy dzisiejszym wietrze, rozłożenie go w pojedynkę, byłoby niewykonalne. 

- Jasne.

W ciszy, przygotowałyśmy całe stanowisko. Poukładałyśmy poduszki przyniesione przez Leah, nad którymi, chwilę potem, przejął panowanie kot, wyspałyśmy żelki i pianki do miski, oraz zawiesiłyśmy lampki na pobliskim drzewie. 

Po skończonej pracy, położyłyśmy się na plecach, po obu stronach Stworka, wpatrując się w niebo usłane gwiazdami. Na początku nie dostrzegłam ich zbyt wiele, jednak z każdą kolejną sekundą przyglądania się, dostrzegałam ich coraz więcej. 

Pomyślałam o Leah. Była dziś niespokojna, choć biorąc pod uwagę ostatni czas, można by było rzec, że to normalne. Jednak trochę ją już znałam, i wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Przyuważyłam, że wbijała sobie paznokcie w dłoń, a jej oddech był nerwowy.

- Czy wszystko w porządku? Wydajesz się jakaś...

Dziewczyna westchnęła, a po chwili ciszy powiedziała:

- Chciałam to powiedzieć przy wszystkich...Słyszałaś co się niedawno stało? Ktoś włamał się do radiowęzła i wygłosił przemówienie o planie buntu. Po tym, gdy skończył...

Rozkwitłam w świetle KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz